Dwie godziny temu byliśmy w drodze do szpitala, bo Mały O. włożył sobie klocek do uszka.
Jak przytomnie zauważył Większy K: "Dobrze, że przyszedł powiedzieć". Właściwie to był kawałeczek ułamanego klocka, ale ja nie mam tendencji do samoleczenia i natychmiast ściągnęliśmy z powrotem Tatę Obe (miał jechać po choinkę) i wio na izbę przyjęć.
Na miejscu, po zdjęciu czapeczki, kawałeczek wypadł z ucha. Ale Pani laryngolog i tak sprawdziła czy ucho jest czyste (puste).
a poszłam tylko powiesić pranie...
Jako nastolatka myślałam, że jeśli kiedyś będę miała dzieci to chciałabym mieć dwóch synków; kończąc liceum rzuciłam hasło - "Też będę doktorem", a jedząc samotne niedzielne obiady marzyłam o własnym domku i rodzinie. Marzenia się spełniają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))