sobota, 7 września 2013

Radość i zgryzota...

Przy okazji chciałam się pochwalić wygraną w sierpniowym konkursie u Żyrafy Tosi z Czytelni.
Nagroda dotarła do mnie w środę, w łapkach miałam ją 10 po ósmej wieczorem, kiedy wracałam z zebrania w przedszkolu.
Jeszcze byłam "na chodzie". Po nieprzespanej nocy, kiedy Mały O. rzygał jak kot. Ale zdrowa. Jeszcze...

Na dobranoc dziecię na szczęście zwaliło kupę typową dla zatruć i żołądek się odblokował. Podejrzewałam, że zatruł się "za mocno zakonserwowaną przed zepsuciem" mandarynką.
Do przedszkola po takiej nocy, i dniu na lekko osłodzonej herbatce, oczywiście nie poszedł. Większy K. skorzystał z tego niewątpliwego "bonusa"...

A tymczasem dziś* rano apetyt stracił i On. Od wpół do jedenastej zaczęła się "powtórka z rozrywki". Dołączyłam do towarzystwa i ja, ale mnie czyści (nadal) dołem...
Jutro też nie pójdą, tzn. nie pójdziemy, do pracy wszyscy. A czy planowana wyizyta u ortopedy się odbędzie, czas pokaże...

Tymczasem dzisiaj Większy K. rzucił tekst:
- Mamo, Oluś odzyskał głos!!!

Odzyskał głos, czyli dźwięk, w telefonie, na którym grał w Angry Birds.
Telefon marki szajsung, zakupiłam TYLKO po to, żeby dziecko starsze mogło sobie pograć. Smsy pisze się beznadziejnie, nie wiem jak usunąć niepotrzebne zdjęcia z galerii, już dwa razy odwiedziłam stoisko w centrum handlowym - raz, żeby Pan WPISAŁ mi PIN, a ostatnio, żeby Pan TYLKO wyłączył i włączył mój telefon... Chyba należę do starej daty obsługiwaczy telefonów...

Mały O. skorzystał z mojej wygranej i pochłonął lizaka - wieczorem już było z nim nieźle...
A Jego ulubioną zabawką jest mała bordowa torebeczka, w której mieściły się próbki m.in. kosmetyków Shiseido.
Nagrodą za dokończnie zdania "Biblioteka to..." była książka Murkamiego "Zniknięcie słonia". Przyznam się z ręką na sercu, że nic tego autora nie czytałam, ale recenzja i fragmenty zachęciły mnie po dwóch tygodniach "noszenia się z myślą i myślami" do zakończenia tego zdania...
W paczce znalazłam też żyrafową zakładkę :) i "Poradnik dla bloggerów". Przyda się, pewnie skorzystam z porad, bo zastanawiam się jak to jest, że blogi istniejące pół roku ;) mają już tylu obserwatorów?
U mnie wielki skok dokonał się tylko w sierpniu - z 2 obserwatorów do 6, hurra!!!
Bardzo dziękuję tym osobom. To niezwykle miłe uczucie... :))) Bo to na dodatek, nie byle jakie osoby ;)

A Basi Pelc bardzo bardzo dziękuję za uznanie!



* P.S. ten post powstał w czwartek późnym popołudniem. Jego chaotyczna narracja to efekt mojego samopoczucia. Tymczasem w nocy choroba zaatakowała Tatę Obe... W piątek rano dzwoniąc do przedszkola dowiedziałam się, że rodzice zgłaszają o chorobie innych dzieci.
Więc wszystko jasne.

P.S. nr 2. Sobota rano - "It's dobrze" ;)

7 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę:) Poradnika nie czytałam, bo nie korzystam za bardzo z poradników, ale może znajdziesz jakiś fajny pomysł, który będziesz mogła wykorzystać z bloga:)

    Nie wiem czy wiesz, ale mam także wyzwanie z Murakamim, więc ten tego:) zapraszam. 1 książka na pół roku, więc nie będziesz musiała szaleć:)

    Grypy żołądkowe i tym podobne paskudztwa to najgorsza plaga rodzinno-przedszkolna, bo wiadomo, że dosięgną niemal każdego w polu rażenia:D Współczuję. I gratuluję zdobyczy:) Zasłużyłaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem zauważyłam to wyzwanie, pomyślę realnie ;) to się wpiszę.
      :D :D ***

      Usuń
  2. Zdrówka życzymy!
    Tak to jest, że z przedszkola przynosi się do domu hojne dary, które w pełni rozkwitu są po dwóch dniach ;)
    Mat chodził tylko rok do przedszkola, z czego 3/4 przechorował i przepłakał. Mima ominęła ta wątpliwa przyjemność :)

    No i gratulacje! Piękny opis biblioteki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla Mima mieliście/macie przedszkolne wychowanie domowe?
      Bóg zapłać za gratulacje :)

      Usuń
    2. Nie, nie.
      Edukacja wyglądała tak:
      Jako 2 i 3 latek chodzilismy razem do Klubu Malucha.
      Mat poszedł do przedszkola, ale chorował, do grudani płakał, nie jadł, nie spał tam. Męczył się. Ale pochodził jeszcze chwilę, aż zachorował tak, że przed terminem urodziłam Mima. Powiedzielismy stop.
      Od 4 roku zycia chodził do Klubów Przedszklaka przy MDK. 3 razy do MDK1 na Drodze Dębińskiej - nazywało się to Artystyczny Klub Przedszkolaka, teraz są zmiany w nazwie i prowadzących widzę, 2 razy do Orlego Gniazda. W grupach było po 12 dzieci. Zajęcia ze specjalistami, tj angielski, teatr, logopedia, Pro Sinfonika, zajęcia dydaktyczne, występy, muzyka, rytmika. Kilka godzin prawdziwej nauki. w przedszkolu niestety tego jest mniej, bo przychodzą rano, czekają na wszystkich, potem mycie rąk przed 20 min, śniadanie i edukacja zaczyna sie około 9.30. Łącznie ze spacerkiem edukacja trwa raptem do 13 góra, kiedy to jest obiad. Po obiedzie leżakowanie i do domu. Reasumująć- w przedszkolu jest jedna pani od wszystkiego, w Klubie było więcej naiuczycioeli niż dzieci. A i najważniejsze- w klubie nie spotykało się chorych dzieci. No i klub tańszy od państwowego przedszkola.
      Mim poszedł w ślady Mata, nie poszedł do przedszkola. bardzo chwalę sobie taką formę edukacji :) Poszedł do szkoły jako 6 latek i bardzo sobie chwalę :) Teraz jest w 2 klasie.

      A nauczanie domowe, które teraz jest modne, hm. Niechętnie.

      Usuń
    3. Jak dla mnie rewelacja. Masz zupełną rację z harmonogramem dnia przedszkolnego.
      A teraz jeszcze do tego jest ZAKAZ zajęć dodatkowych, odpłatnych w przedszkolu, to z przedszkola zrobiła się OCHRONKA... Jak o tym pomyślę to...
      Ja pierdolę, kto rządzi tym krajem?!!!
      Pocieszam się tylko tym, że ze swojego dzieciństwa nie pamiętam dodatkowych pań przychodzących na zajęcia
      do przedszkola i też jakoś na człowieki żeśmy wyrośli...

      Usuń
    4. To co się dzieje, to jest absurdalna karuzela. Nikt nie czuje się bezpiecznie i stabilnie. Ciągła zmiana programów nauczania, pseudorewolucje, wtłaczanie w ramki.
      Posyłając mata do przedszkola chciałam, by był wśród dzieci rozwijał się i uczył. Niestety. mało czego się uczy w przedszkolu. program minimum, jedna pani na 30 dzieci. Chore dzieci chodzące do przedszkola... Odchorowałam tę placówkę. Do klubów synowie chodzili chętnie, uśmiechnięci, nauczyciele znali dzieci, wyłapywali ich słabe i mocne strony.
      Ten kraj niczego nam nie oferuje.
      Już mi ta zmiana smierdziała gdy Mim poszedł do zerówki jako 5-latek. Wtedy już nauka czytania i pisania nie była obowiązkowa!(u mata warunkiem przejścia do 1 klasy była umiejętność ww). pani pytała, czy my, rodzice, wyrażamy zgodę, by uczyła tego dzieci.
      Zresztą w 1 klasie jest więcej zabawy niż nauki, do 3 klasy dzieci w klasie mają czas na zabawy w kole, tył sali jest z wykładziną. Są zabawy ruchowe itp, można przyniesc zabawkę. Taka zerówka. :)

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...