środa, 26 lutego 2014

Ludmiła Ulicka "Sonieczka"

Autor: Ludmiła Ulicka
Tytuł: "Sonieczka"
Tłumaczenie: Rita Bartosik
Projekt okładki: kolaż - Aleksandra Gligorijević
Wydawnictwo: Philip Wilson
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 100


Ta niewielka objętościowo książka wpadła mi w ręce na wyprzedażach poświątecznych. Zainteresowała mnie z dwóch powodów: z uwagi na autorkę, którą jak wyczytałam na skrzydełkach okładki uznano w 2004 roku w Rosji za "Pisarkę roku" oraz z powodu tematu: "kobiecość".

Nie bawiłam się w losowanie strony i fragmentu do przeczytania przed kupieniem. W zasadzie nie mam zwyczaju czytać fragmentu oglądanej książki - biorę albo nie. Próbuję od czasu do czasu coś takiego zrobić, ale nie mogę przeczytać, nie potrafię! Nie wiem jak inni to robią, bo wiem, że niektóre osoby sprawdzają, czytając przed kupnem fragment książki - jak się podoba to książkę biorą, a jak nie, wraca na półkę. Ja tak nie potrafię.

Ach, i jeszcze wyczytałam w recenzjach o "rosyjskiej duszy". Może ktoś z Was wie co oznacza ten termin? Bo moje wyobrażenie tego, czym w literaturze jest rosyjska dusza jakoś nie znalazło potwierdzenia w tej książce...**

Ulicką czytało mi się wybornie, operuje potoczystym stylem, i nie wiem ile w tym zasługi tłumaczki. Czuję jednak, że to proza rosyjska w pełni tego słowa znaczeniu.

Chciałabym zadedykować początek "Sonieczki" wszystkim znajomym bibliotekarkom i kandydatkom na bibliotekarki oraz miłośnikom czytania:
"Czytać zaczęła w wieku siedmiu lat i przesiedziała nad książkami kolejne dwadzieścia. Zajęcie to tak ją pochłaniało, że wracała do rzeczywistości dopiero na ostatniej stronie.
Miała wyjątkową, wręcz genialną zdolność czytania i posiadała rzadką wrażliwość na słowo pisane. Traktowała wymyślonych bohaterów na równi z ludźmi, których znała, a cierpienia Nataszy Rostowej przy łożu umierającego księcia Andrzeja były dla niej tak samo autentyczne i nie mniej znaczące, niż trudna do zniesienia rozpacz siostry, która straciła czteroletnią córeczkę przez głupie niedopatrzenie: zagadała się z sąsiadką i nie zauważyła jak pulchna, ospała dziewczynka ześlizgnęła się do studni..."
Potencjalnych czytelników ostrzegam, że w tym opowiadaniu znajduje się więcej takich mocnych fragmentów, trudnych do zrozumienia i racjonalnego przyjęcia do wiadomości.
Tak zresztą żyje Sonieczka: ona przyjmuje to, co jej życie daje bez zbędnego zastanawiania się nad głębszym sensem. Skoro tak ma być, to niech będzie.

A wracając do motywów bibliotecznych, szczególnie przypadł mi do gustu fragment mówiący o tym, jak Sonieczka po odrobieniu lekcji "wypasała się na rozległych łąkach wielkiej literatury rosyjskiej" :))))

Po swojej lekturze, znalazłam parę recenzji tej pozycji i w większości z nich czytelnicy-kobiety nie mogą zrozumieć dlaczego główna bohaterka przystała w swym związku na trójkąt. Co więcej, ona koleżankę córki, Jasię, którą przygarnęła pod swój dach, traktuje jak drugą swoją córkę, mimo że ta, o czym wszyscy na czele z Sonieczką wiedzą, jest kochanką jej męża...
Niezwykły dla mnie opis tej sytuacji znajduje się w scenie pożegnania męża Sonieczki, Roberta Wiktorowicza:
"Wszystkie szepty i plotki na temat skandalicznych okoliczności śmierci pozostały w szatni. Tu, na sali, zamilkli nawet najbardziej żądni sensacji. Podchodzili do Sonii, niezgrabnie składali kondolencje, a ona, lekko popychając do przodu Jasię, odpowiadała jak nakręcona:
- Tak, straszne nieszczęście... Zwaliło się na nas tak niespodziewanie...
Timler, który przyszedł pożegnać się ze swym starym przyjacielem w towarzystwie młodej kochanki, zachwycał się smutnym cienkim głosem:
- Jaki piękny widok... Lea i Rachela*... Nigdy nie przypuszczałem, że Lea może być tak piękna..."
* Żony biblijnego Jakuba, które naruszyły wszystkie dziesięć przykazań (przyp. tłum.)

Skąd w tej kobiecie taka postawa, zastanawiałam się czytając. Może nabyła ją w drodzie kontaktu z literaturą i różnymi opisanymi w niej aliansami i więziami?
Wielokrotnie podczas lektury słyszymy słowa głównej bohaterki "Boże kochany, i za co takie szczęście..." stanowiące podsumowanie jej przekonania, że wszystko co ją w życiu spotkało, to niezasłużona nagroda, dar z nieba. W tym również młodziutka kochanka męża...
"Jasia przez parę lat mieszkała z Sonieczką w lichoborskim mieszkaniu. Sonieczka czule się nią opiekowała, dziękując Bogu, że zesłał jej drogiemu mężowi Robertowi taki skarb, taką radość na stare lata."
Szokujące, ale takie... ludzkie? Pewnie większość pomyśli "głupia baba", ale  mnie to zastanawia. Ten trójkąt wpisuje się idealnie w życie powojennej cyganerii artystycznej, pod tym względem nie odstaje obyczajowo od innych poznanych w opowiadaniu związków. Nadal wiodą spokojne życie, gdyż każdy ma to czego mu potrzeba do szczęścia: Sonia - osoby, którymi się opiekuje, Robert -  muzę, Jasia - zafascynowanego jej osobą artystę. Po co to niszczyć, skoro wszyscy są szczęśliwi, prawda?

Czy jest to opowieść o Kopciuszku, o czym czytamy na okładce? Owszem, może tak wyglądać: Sonieczka, wyciągnięta z mrocznych piwnic biblioteki, wyszła za mąż za malarza dysydenta, ale ich wspólne życie nie było książęce. Początkowo w biedzie, potem w lepszych czasach jako część moskiewskiej bohemy artystycznej, która z dnia na dzień została wysiedlona z zajmowanego domu, skończyła w skromnym mieszkanku sama wróciwszy po latach do swej ukochanej czynności - czytania książek.

Kobiecość u Ulickiej ma rozmaite oblicza: błogosławiącej wszystko co los niesie i pogodzonej ze światem Sonieczki, żądnej sławy, uwielbienia i rozerotyzowanej Jasi oraz stale poszukującej, odważnej, ale w moim odczuciu mało kobiecej Tanii (córki Sonii), którą nawet w pewnym momencie podejrzewałam o homoseksualizm.

Mam już następną pozycję autorstwa Ulickiej - "Daniel Stein, tłumacz". Ciekawa jestem czy czytaliście? Zapowiada się interesująco.
** Post scriptum po otwarciu olimpiady zimowej w Soczi.
Podczas uroczystego otwarcia olimpiady dosłuchałam się czym jest "rosyjska dusza". Otóż, jak powiedzieli komentatorzy, którzy zapewne mieli pod ręką przygotowany przez organizatorów scenariusz i opis akcji z kolejnymi elementami rozwijającego się przestawienia, trojka jest symbolem rosyjskiej duszy. I tym sposobem umiejscowienie rosyjskiej duszy w utworze Ulickiej pokazuje się jak na dłoni...


Recenzja bierze udział w następujących wyzwaniach czytelniczych:

- "Rosyjsko mi!" u Basi Pelc w Czytelni;


- "W 200 książek dookoła świata" u Edyty w Zapiskach spod poduszki. Kraj autora - Rosja.


Udało mi się w końcu dotrzeć do Rosji (w rzeczywistości nie miałam okazji, ale byłam na Litwie i Ukrainie). Skąd takie opóźnienie - próbowałam skontaktować się z wydawnictwem w sprawie zgody na wykorzystanie cytatów, ale nie działają żadne dostępne mi formy kontaktu - serwer strony internetowej i e-mail nie odpowiadają, a pod podanym numerem telefonu można usłyszeć "Przepraszamy, nie ma takiego numeru". Co było robić, użyłam bez zgody.
Zapraszam wkrótce na dalsze eskapady geograficzno-literackie :)))

9 komentarzy:

  1. Chyba słyszałam o tej ksiażce, opis brzmi znajomo :)
    Z tą akceptacją kochanki meża, to moze faktycznie w tej powojennej bohemie takie rzeczy sie zdarzaly :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z polskiej bohemy najlepiej mi w pamięci zapadli państwo Przybyszewscy, Stanisław i Dagny :) Chociaż oni raczej funkcjonowali inaczej niż Sonieczka i jej mąż.

      Usuń
  2. Coś mi się "Sonieczka" kojarzy, ale raczej nie czytałam. Bardzo możliwe, że chciałam ją przeczytać. Jest tyle tych książek, po które chciałabym sięgnąć. Na szczęście dzięki Tobie wiem, że ta najprawdopodobniej by mi się spodobała.
    Co do tej "rosyjskiej duszy", to może ktoś za bardzo się wczuł pisząc blurb ;) Termin ten używany jest na lewo i prawo, a wydaje mi się, że nie powinien. Po za tym to dość trudne do opisania określenie. No, bo zna ktoś jakąś definicję tego terminu? Sądzę, że to taka egzotyka. Niby blisko, a tak inaczej tam - w sensie, że w Rosji. My Polacy mamy mesjanizm narodowy, a Rosjanie - dusze rosyjską :)
    Bardzo bredzę i odbiegam od tematu? ;)
    Jestem przekonana, że Rosjanin, co innego ma na myśli mówiąc/pisząc o rosyjskiej duszy, a co innego Polak, Niemiec, Francuz etc.
    Dla mnie to pewnego rodzaju spojrzenie na życie i świat Rosjan, ich podejście do życia. Z pojęciem tym wiążą się: ból i udręka, melancholia i tęsknota, przeznaczenie (w stylu nie uciekniesz przed losem, który Ci pisany), siła wewnętrzna i hart ducha, rozwodzenie się nad losem (a kiedys to było tak, a teraz to jest tak, a gdyby ... itp.). To tak na już, gdybym miała wymienić, co mnie sie kojarzy z tym pojęciem :)
    A ten potoczysty język, to tez element rosyjskiej duszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dokładnie to, o czym piszesz, spodziewałam się znaleźć w tym opowiadaniu, Świetnie to ujęłaś, Edyto. A tu nic z tego nie znalazłam, no może okruszki przy wspomnieniach Roberta. A styl języka jest świetny.
      Zastanawiam się skąd u niej tyle oficjalnych rosyjskch nagród państwowych skoro zaliczana jest do pisarzy działających mocno w opozycji...?

      Usuń
    2. Może w mimo całej tej złej sławy, to jednak władze aż tak mocno już nie ścigają i nie blokują pisarzy opozycyjnych?

      Usuń
  3. Czemuż to na Inwentaryzację?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, no taki miałam kaprys, ale widzzę po głosach, że mamy innych liderów tej stawki :)

      Usuń
  4. Ale fajne cytaty! Specjalnie dla mnie! Rzeczywiście niektóre mocne! Super publikacja. Interesujące myśli, świetny wpis kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśłałam głównie o Tobie i Magdzie :)))
      I dziękuję za komplement ;):)*

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...