Autor: Mary Roach
Tytuł: "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków"
Przełożył: Maciej Sekerdej
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 296
Dzwony powinny w tym momencie dzwonić, a chóry anielskie wyśpiewywać alleluja! W końcu piszę o tej książce. Właściwie to moje drugie podejście. Pierwsze uczyniłam późnym latem chcąc poruszyć temat pewnego, pojawiającego się czasami pojęcia "pokolenie IKEA".
Konia z rzędem temu, kto potrafi mi wyjaśnić związek przyczynowo-skutkowy między nazwą pojęcia a sednem sprawy. Dla mnie, brak go tu.
A jaki związek ma szwedzka firma z niezwykłą książką autorstwa amerykańskiej dziennikarki i pisarki popularnonaukowej? Dla mnie dość prosty. Ale o tym później.
Książkę polecił i pożyczył mi MNK. Jednocześnie dostałam od niego do przeczytania powieść Simona Becketta z wyjaśnieniem i instrukcją, że najpierw muszę przeczytać powieść M. Roach dlatego, że opisuje istniejące w Ameryce "farmy śmierci", tj. instytucje, które prowadzą bardzo szczegółowe badania naukowe nad etapami rozkładu ludzkiego ciała. To stąd czerpał wiedzę Beckett do swoich kryminałów.
Jest to lektura dla osób o dość mocnych nerwach.
Opisane z detalami, aczkolwiek nie zbudzające (u mnie) obrzydzenia opisy rozkładających się zwłok, historyczne ujęcie procesów pożytkowania ciała od balsamowania umarłych w starożytności, poprzez średniowieczne i oświeceniowe eksperymenty aktualnej medycyny, Rewolucja Francuska i współczesność; jaki jest pożytek ze spożywania zasuszonych fragmentów martwego ciała, eksperymenty ze zwłokami poświęconymi wojsku i nauce, w tym branych do testów zderzeniowych samochodów i analizy wypadków lotniczych, proces kremacji, czy najnowsze pomysły szwedzkiego lobby ekologicznego - przegląd pośmiertnego życia nieboszczyków jest oszałamiający. I wszystko to podparte naukowymi badaniami, wizytami autorki w ośrodkach szpitalnych, akademickich, bibliotekach, wyjazdami zagranicznymi w rejony osławione kanibalizmem - jednym słowem: mamy tu rzetelną naukową robotę. Do tego wszystko opisane z taktem i wspaniałym poczuciem humoru.
Po lektura pozostały we mnie trzy mocne, czy jak je tu nazwać, kwestie:
- rozkładające się pod ziemią ciało, pochowane w tradycyjny sposób, nie rozkłada się tak jak my sobie to wyobrażamy - nie gnije całkowicie. Pozostaje zasuszona jak pergamin skóra.
- Kremacja to niezbyt ekologiczny sposób na pochówek. Okazuje się, że w ten sposób wydzielany jest do atmosfery ołów, pochodzący z plomb amalgamatowych. Co ciekawe, "podczas kremacji ciała mózg jest szczególnie odporny na całkowite wypalenie" (!).
- Szwedzi mają hopla na punkcie ekologii. Miłośnicy IKEI wiedzą o tym ;) Mary Roach trafiła do Szwecji, gdzie miała okazję poznać i towarzyszyć pani Susanne Wiigh-Mäsak, która ma proekologiczny pomysł na utylizację zwłok ludzkich. Jej propozycja, nota bene mająca poparcie króla Karola Gustawa i kościoła Szwecji, polega na zamrożeniu ciała w ciekłym azocie, następnie rozdrobnieniu go za pomocą ultradźwieków, liofilizacji tych elementów i stosowaniu otrzymanego "materiału" jako użyźniacz pod sadzone w ogródku rośliny. "Na mamusi posadzimy rododendron..." Tak to mniej więcej może wyglądać. W Szwecji bowiem - tu pewnie bardziej merytorycznie mogliby wypowiedzieć się jej mieszkańcy i szwecjoluby - brakuje miejsc na pochówki, więc taki sposób zagospodarowania zwłok rozwiązuje kwestie przyszłości.
Kiedy stanie się to przyjętym zwyczajem? Niedługo czekać nam przyjdzie zapewne, myślę. Podobnie jak kremacje, które przyjęły się u nas już dość powszechnie (w Szwecji decyduje się na nią 70%), wszystko jest kwestią czasu i obyczajów.
Naprawdę warto przeczytać tę książkę i zastanowić się nad swoją przyszłością. Ta lektura daje niezwykłą możliwość oswojenia się z nieuniknioną perspektywą.
Jak dla mnie, poświęcenie własnych organów na potrzeby medycyny transplantacyjnej wydaje się jedyną drogą, którą moje ciało mogłoby sobie pójść po mojej śmierci...
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
- "Czytam literaturę amerykańską" u Basi Pelc w Czytelni;
- "W 200 książek dookoła świata" u Edyty w Zapiskach spod poduszki, kraj autora: Stany Zjednoczone;
(z Rosji to po sąsiedzku, nieprawdaż? Zresztą, gdzie z Rosji nie jest po sądziedzku ;-))
- "Czytamy polecane książki" u Marty Kor w MK czytuje, książka polecona przez
kolegę.
Tytuł: "Sztywniak. Osobliwe życie nieboszczyków"
Przełożył: Maciej Sekerdej
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 296
zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa |
Konia z rzędem temu, kto potrafi mi wyjaśnić związek przyczynowo-skutkowy między nazwą pojęcia a sednem sprawy. Dla mnie, brak go tu.
A jaki związek ma szwedzka firma z niezwykłą książką autorstwa amerykańskiej dziennikarki i pisarki popularnonaukowej? Dla mnie dość prosty. Ale o tym później.
Książkę polecił i pożyczył mi MNK. Jednocześnie dostałam od niego do przeczytania powieść Simona Becketta z wyjaśnieniem i instrukcją, że najpierw muszę przeczytać powieść M. Roach dlatego, że opisuje istniejące w Ameryce "farmy śmierci", tj. instytucje, które prowadzą bardzo szczegółowe badania naukowe nad etapami rozkładu ludzkiego ciała. To stąd czerpał wiedzę Beckett do swoich kryminałów.
Jest to lektura dla osób o dość mocnych nerwach.
Opisane z detalami, aczkolwiek nie zbudzające (u mnie) obrzydzenia opisy rozkładających się zwłok, historyczne ujęcie procesów pożytkowania ciała od balsamowania umarłych w starożytności, poprzez średniowieczne i oświeceniowe eksperymenty aktualnej medycyny, Rewolucja Francuska i współczesność; jaki jest pożytek ze spożywania zasuszonych fragmentów martwego ciała, eksperymenty ze zwłokami poświęconymi wojsku i nauce, w tym branych do testów zderzeniowych samochodów i analizy wypadków lotniczych, proces kremacji, czy najnowsze pomysły szwedzkiego lobby ekologicznego - przegląd pośmiertnego życia nieboszczyków jest oszałamiający. I wszystko to podparte naukowymi badaniami, wizytami autorki w ośrodkach szpitalnych, akademickich, bibliotekach, wyjazdami zagranicznymi w rejony osławione kanibalizmem - jednym słowem: mamy tu rzetelną naukową robotę. Do tego wszystko opisane z taktem i wspaniałym poczuciem humoru.
Po lektura pozostały we mnie trzy mocne, czy jak je tu nazwać, kwestie:
- rozkładające się pod ziemią ciało, pochowane w tradycyjny sposób, nie rozkłada się tak jak my sobie to wyobrażamy - nie gnije całkowicie. Pozostaje zasuszona jak pergamin skóra.
- Kremacja to niezbyt ekologiczny sposób na pochówek. Okazuje się, że w ten sposób wydzielany jest do atmosfery ołów, pochodzący z plomb amalgamatowych. Co ciekawe, "podczas kremacji ciała mózg jest szczególnie odporny na całkowite wypalenie" (!).
- Szwedzi mają hopla na punkcie ekologii. Miłośnicy IKEI wiedzą o tym ;) Mary Roach trafiła do Szwecji, gdzie miała okazję poznać i towarzyszyć pani Susanne Wiigh-Mäsak, która ma proekologiczny pomysł na utylizację zwłok ludzkich. Jej propozycja, nota bene mająca poparcie króla Karola Gustawa i kościoła Szwecji, polega na zamrożeniu ciała w ciekłym azocie, następnie rozdrobnieniu go za pomocą ultradźwieków, liofilizacji tych elementów i stosowaniu otrzymanego "materiału" jako użyźniacz pod sadzone w ogródku rośliny. "Na mamusi posadzimy rododendron..." Tak to mniej więcej może wyglądać. W Szwecji bowiem - tu pewnie bardziej merytorycznie mogliby wypowiedzieć się jej mieszkańcy i szwecjoluby - brakuje miejsc na pochówki, więc taki sposób zagospodarowania zwłok rozwiązuje kwestie przyszłości.
Kiedy stanie się to przyjętym zwyczajem? Niedługo czekać nam przyjdzie zapewne, myślę. Podobnie jak kremacje, które przyjęły się u nas już dość powszechnie (w Szwecji decyduje się na nią 70%), wszystko jest kwestią czasu i obyczajów.
Naprawdę warto przeczytać tę książkę i zastanowić się nad swoją przyszłością. Ta lektura daje niezwykłą możliwość oswojenia się z nieuniknioną perspektywą.
Jak dla mnie, poświęcenie własnych organów na potrzeby medycyny transplantacyjnej wydaje się jedyną drogą, którą moje ciało mogłoby sobie pójść po mojej śmierci...
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
- "Czytam literaturę amerykańską" u Basi Pelc w Czytelni;
- "W 200 książek dookoła świata" u Edyty w Zapiskach spod poduszki, kraj autora: Stany Zjednoczone;
(z Rosji to po sąsiedzku, nieprawdaż? Zresztą, gdzie z Rosji nie jest po sądziedzku ;-))
- "Czytamy polecane książki" u Marty Kor w MK czytuje, książka polecona przez
kolegę.
Hmm, no właśnie nie wiem - moja dobra koleżanka bibliotekarka czytała "Pokolenie IKEA" i jej kontynuację. Ta lektura jeszcze przede mną. Nie pamiętam dlaczego IKEA - że takie nowoczesne, nowobogackie (całe życie na kredycie), ustawne jak meble IKEA? Nie wiem - zapytam jej:).
OdpowiedzUsuńA książka o której piszesz brzmi bardzo ciekawie. Nie spodziewałam się wiele po jej okładce.
Tak, widziałam, że jest taka książka, chyba z ciekawości ją przeczytam.
UsuńAle wiesz Basiu, ja na przykład nie rozumiem też co to jest pokolenie JPII, bo w moim odczuciu ja do niego należę, a gdy to hasło się pojawiło, to tak naprawdę
nie wiadomo było o kogo chodzi... O tych którzy zapalali okna w akademikach?
Tak w ogóle to "uwielbiam" takie określanie :P
"Nazywać znaczy ograniczać".
A książka jest super!
Koleżanka określiła to tak: Pokolenie IKEA, to osoby, które stać na kredyt, ale nie stać już na meble :P
UsuńPokolenie JPII? Totalnie nie wiem, bo też ciągle siebie do niego zaliczyłam, ale to byliby wszyscy, którzy żyli za JPII, czyli wiele pokoleń.
Dzięki Basiu za dopowiedź. Najbliższą wizytę w bibliotece poświecę na poszukanie tej książki (tak z ciekawości).
UsuńMiłego i udanego dnia Ci życzę!
chętnie sięgnęłabym. myślałam, że zwykła kremacja jest ok, a tymczasem: masz babo placek.
OdpowiedzUsuńAno widzisz, i co teraz? Kremujemy czy liofilizujemy? ;)
OdpowiedzUsuńCo za ohydna książka! Trupy, gnicie, kremacja. Sypanie babcią pod krzaczek. Fuj. W sam raz dla mnie! :)
OdpowiedzUsuń(pożyczysz?)
Muszę zapytać właściciela :)
UsuńNo i dzięki Bogu, żeś w końcu opisała tego zacnego Sztywniaka. U mnie też leżał tak długo przy łóżku, iż niemal uległ rozkładowi, będąc jednocześnie degustowanym do snu, ale się jeszcze nie zebrałam w sobie by zanieść światu przesłanie, że warto. Oraz trzeba i należy.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Oj, pisałaś już o nim trochę, pamiętam, ale tego posta nie mogę znaleźć.
UsuńWarto, warto, po trzykroć warto :) ;)
Dziękuję za odwiedziny, miło gościć TAKĄ personę jak Ty ;):)))
Ja tak raz na jakiś czas i w kupie czytawszy - ostatnio.
UsuńCoś tam wspominałam, ale przydałoby się rzetelniej, bo jak jeszcze raz usłyszę na spotkaniu towarzyskim, że 'chcę być skremowany bo to najekologiczniej' to przysięgam, że rzucę zapalniczką ;)