niedziela, 31 stycznia 2016

Pochwalona bądź Siostro nasza, Ziemio

Autor: Ojciec święty Franciszek
Tytuł: "Encyklika Laudato Si. W trosce o wspólny dom"
Tłumaczenie: brak informacji
Wydawnictwo: Wydawnictwo M
Miejsce i rok wydania: Kraków 2015
Liczba stron: 160



Po co w ogóle zabrałam się za czytanie encykliki Papieża Franciszka?
 Ciekawiło mnie co zawarł Franciszek w swoim słynnym manifeście ekologicznym.

Właściwie zbiegło się to w czasie z silnym wewnętrznym przekonaniem, że coraz bardziej męczy mnie bezmyślna, bezrefleksyjna lokalna polityka przestrzenna. Przeznaczanie (czytaj: zagrabianie) coraz większych, kolejnych obszarów pod zabudowę mieszkaniową, przy jednoczesnym miernym, bardzo miernym, wsparciu rozwoju podstawowych elementów infrastruktury: poczynając od chodników, śmietników i ławek, a kończąc na szkole z salą ginmastyczną i bibliotece. Pomiędzy tym mamy (a właściwie nie mamy) parkingi pobudowane tam, gdzie są niezbędne, place zabaw dla dzieci, i takie tam "pierdoły".

A ja bym wolała, aby nie ściągać tutaj kolejnych mieszkańców, by jednak zachować może niezbyt atrakcyjne, ale dzikie i naturalne, nieprzekształcone tereny w swej aktualnej formie.

Papież Franciszek pokazuje jak bardzo niszczenie środowiska jest związane z moralną erozją współczesnego człowieka. Aby zmienić tę postępującą degradację, na co, jak wierzy zawsze jest czas, ludzkość powinna przejść przemianę moralną i zgłębić edukację ekologiczną. Odrzucić filozofię hołdującą konsumpcji i egocentryzmowi, a skupić się na harmonii z naturą, przyrodą i współodczuwaniu położenia najuboższych tego świata.

Czas na garść cytatów z encykliki. Chcę w nich oddać ducha myśli Franciszka.
Sięga na początku do tego, co mówili o ekologii jego poprzednicy: Papież Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł II, Benedykt XVI
"... Paweł VI ... mówił także o możliwości doprowadzenia katastrofy ekologicznej pod wpływem eksplozji cywilizacji przemysłowej, podkreślając pilną potrzebę radykalnej zmiany w zachowaniu człowieka, ponieważ najbardzjiej niezwykłe postępy naukwe, najbardziej niesamowite osiągnięcia techniczne, najcudowniejszy rozwój gospodarczy, jeśli nie łączą się z autentycznym postępem społecznym i moralnym, w ostatecznym rachunku zwracają się przeciw człowiekowi." (str. 6)
"Prawdziwy rozwój człowieka ma charakter moralny i pociąga za sobą pełne poszanowanie osoby ludzkiej, powinien być również ukierunkowany na świat przyrody, powinien być również ukierunkowany na świat przyrody i brać pod uwagę naturę każdego bytu oraz ich wzajemne powiązanie w uporządkowany system." (str. 7)
Święty Franciszek z Asyżu jest dla aktualnego następcy św. Piotra inspiracją:
"Jeśli zbliżamy się do przyrody i środowiska bez tego otwarcia na zadziwienie i podziw, jeśli nie mówimy już językiem braterstwa i piękna w naszej relacji ze światem, to nasze postawy będą postawami władcy, konsumenta lub jedynie wyzyskującego zasoby naturalne, niezdolnego do postawienia ograniczeń swoim doraźnym potrzebom. Jednakże jeśli czujemy się ściśle związani ze wszystkim co istnieje, to umiar i troska pojawiają się spontanicznie. (...)
12. Z drugiej strony święty Franciszek, wierny Pismu Świętemu, proponuje nam uznanie przyrody za wspaniałą księgę, w której Bóg do nas mówi i przekazuje nam coś ze swego piękna i dobroci (...) Z tego względu żądał, aby w klasztorze zawsze zostawiano część ogrodu nie uprawianą, aby rosły w niej dzikie zioła, aby ci którzy je podziwiają mogli wznieść myśl do Boga, twórcy tak wielkiego piękna." (str. 11-12).
 Warto zauważyć, że współczesny pęd świata i przemiany jakie mamy przed oczami to twór narzucony i sprzeczny z biegiem i naturą biologii:
"Choć zmiany należą do dynamiki złożonych systemów, prędkość jaką im narzucają ludzkie działania, kontrastuje dziś z naturalną powolnością ewolucji biologicznej." (str. 16)
"Problemy te są ściśle związane z kulturą odrzucenia, która dotyka zarówno ludzi wykluczonych, jak i przedmioty, które szybko stają się śmieciami. (...) Trudno nam uznać, że wzorem jest funkcjonowanie naturalnych ekosystemów: rośliny syntetyzują składniki odżywcze, które stają się karmą roślinożerców. Te z kolei stają się pokarmem zwierząt mięsożernych, zapewniających znaczne ilości odpadów organicznych, które dają początek nowej generacji roślin. Natomiast system przemysłowy na końcu cyklu produkcyjnego i konsumpcji nie rozwinął zdolności pochłaniania i ponownego wykorzystania pozostałości i odpadów. Jeszcze nie udało się przyjąć zamkniętego  modelu produkcji, który zapewniłby zasoby dla wszystkich i dla przyszłych pokoleń, a który wymaga maksymalnego ograniczenia użycia zasobów nieodnawialnych, pohamowania konsumpcji, maksymalizacji efektywności wykorzystania, ponownego wykorzystania i recyklingu." (str.  18, podkreślenie moje)
Papież w swej encyklice wielokrotnie zwraca uwagę na to, że największe koszty degradacji środowiska ponoszą i będą ponosić najubożsi mieszkańcy naszej planety. Ponieważ sam pochodzi z takich rejonów świata, myślę, że dobrze przejrzał sens i kierunki tego procesu.
"25. Zmiany klimatyczne są problemem globalnym, z poważnymi następstwami ekologicznymi, społecznymi, ekonomicznymi, politycznymi oraz dotyczącymi podziału dochodów, i stanowią jedno z największych wyzwań dla ludzkości. Najprawdopodobniej najpoważniejsze konsekwencje spadną w najbliższych dziesięcioleciach na kraje rozwijające się. Wielu ubogich mieszka na obszarach szczególnie dotkniętych zjawiskami związanymi z ociepleniem, a ich srodki utrzymania zależą w dużym stopniu od zasobów naturalnych oraz tak zwanych usług ekosystemowych, takich jak rolnictwo, rybołówstwo i zasoby leśne. Nie dysponują innymi możliwościami utrzymania się ani innymi zasobami, pozwalającymi im na dostosowanie się do skutków zmian klimatu czy stawienie czoła sytuacjom katastrofalnym. Mają też niewielki dostęp do opieki socjalnej. Na przykład zmiany klimatyczne powoduja migracje zwierząt i roślin, które nie zawsze mogą się zaadoaptować, a to z kolei wpływa na zasoby osób najbiedniejszych, które są również zmuszone do migracji z wielką niepewnością co do przyszłości swego życia i zycia ich dzieci. Tragiczne jest zwiększenie liczby migrantów uciekających od biedy spowodowanej degradacją środowiska, którzy w konwencjach międzynarodowych nie są uznawani za uchodźców. (...)
26. Wielu z tych, którzymają wiecej środków oraz władzy gospodarczej i politycznej, zdaje się koncentrować głównie na maskowaniu problemów lub ukrywaniu objawów, starając się jedynie o ograniczenie negatywnych skutków zmian klimatycznych. Wiele jednak symptomów wskazuje, że skutki te mogą być coraz gorsze, jeśli będziemy kontynuować aktualne modele produkcji i konsumpcji. Dlatego pilne i konieczne stało się prowadzenie takiej polityki, aby w nadchodzących latach emisja dwutlenku węgla i innych gazów zanieczyszczających została drastycznie zmniejszona, zastępując na przykład paliwa kopalne i rozwijając odnawialne źródła energii." (str. 20-21)
"Regiony i kraje najuboższe mają mniejsze możliwości przyjmowania nowych modeli zmniejszenia oddziaływania na środowisko naturalne, ponieważ brakuje im odpowiedniego przygotowania, by opracowywać niezbedne procedury, i nie mogą pokryć ich kosztów. Dlatego też trzeba mieć jasną swiadomość, że w kwestii zmian klimatycznych mamy do czynienia ze zróżnicowaną odpowiedzialnością i, jak powiedzili biskupi Stanów Zjednoczonych, stosowne byłoby skupienie się zwłaszcza na potrzebach ubogich, słabych i kruchych, w debacie często zdominowanej przez potężne interesy. Trzeba umocnić świadomość, że jesteśmy jedną rodziną ludzką. Nie ma granic ani barier politycznych lub społecznych, które pozwalają nam na izolowanie się, i właśnie dlatego nie ma miejsca na globalizację obojętności."
Ktoś sięgnie po argument biblijny czynienia sobie ziemi poddanej. Franciszek prześwietla ten tok rozumowania:
"67. Nie jesteśmy Bogiem. Ziemia istniała wcześniej niż my i została nam dana. Pozwala to odpowiedzieć na oskarżenie stawiane myśli judeochrześcijanskiej: mówi się, że ponieważ opis Księgi Rodzaju zachęca nas do panowania nad ziemią (Rdz 1, 28), więc sprzyja bezlitosnej eksploatacji natury, przedstawiając dominujący i destrukcyjny obraz człowieka. Nie jest to poprawna interpretacja Biblii, tak jak rozumie ją Kościół. (...) Ważne jest odczytywanie tekstów biblijnych w ich kontekście, we własnej hermeneutyce, i przypominanie, że zachęcają nas one do "uprawiania i doglądania" ogrodu świata (por. Rdz 2, 15). Podczas gdy "uprawianie" oznacza oranie i kultywowanie, to "doglądanie" oznacza chronienie, strzeżenie, zachowanie, bronienie, czuwanie." (str. 45)
Wszechobecna ingerencja człowieka, która nawet ma na celu niwelowanie dotychczasowych szkodliwych skutków działalności, również niesie zagrożenie swoją bezmyślną jednostronnością.
 "Technologia powiązana z finansami, aspirująca do bycia jedynym rozwiązaniem problemów, w rzeczywistości nie jest w stanie dostrzec tajemnicy różnorodnych powiązań istniejących między rzeczami i z tego względu niekiedy rozwiązuje jeden problem, tworząc kolejne." (str. 17)
Porusza problem zanikającej bioróżnorodności i dostępu do pitnej wody, który powinnien być fundamentalnym prawem człowieka...
"(...) nie wystarczy myśleć o różnych gatunkach jedynie jako ewentualnych "zasobach", które można by ekspoloatować, zapominając, że mają one wartość samą w sobie. Każdego roku znikają tysiące gatunków roślin i zwierząt, których nie będziemy już mogli poznać, których nie będą już mogły zobaczyć nasze dzieci, gatunków utraconych na zawsze. Zdecydowana większość ginie z przyczyn związanych z jakimś ludzkim działaniem." (str. 24-25)
"35. Kiedy analizujemy oddziaływanie jakiejś inicjatywy gospodarczej na środowisko, to zazwyczaj rozważamy jego wpływ na glebę, wodę i pwietrze, ale nie zawsze dołącza się do tego wnikliwe studium wpływu na różnorodność biologiczną, tak jakby strata pewnych gatunków lub grup zwierząt i roślin nie miała większego znaczenia."
" (...) łudzimy się, iż możemy zastąpić piękno - niezastępowalne i niemożliwe do odzyskania - innym pięknem - stworzonym przez nas". (str. 26)
Człowiek zmienia świat i ulega zmianom tak, że staje się on dla niego pułapką.
"44. Zauważamy dziś na przykład niekontrolowany i przesadny rozrost wielu miast, w których życie stało się nizdrowe nie tylko z powodu zanieczyszczenia wynikającego z emisji toksycznych spalin, ale także miejskiego chaosu, problemów transportu oraz skażenia wizualnego i hałasu. Wiele miast to duże nieefektywne struktury, zużywające nadmiernie dużo energii i wody. Istnieją dzielnice, które pomimo że zostały niedawno wybudowane, są zapchane i zabałaganione bez dostatecznych terenów zieleni. To niewłaściwe, aby mieszkańcy naszej planety żyli przytłoczeni coraz bardzej betonem, asfaltem, szkłem i metalami, pozbawieni fizycznego kontaktu z naturą." (str. 30, podkreślenie moje)
"Dołącza się do tego dynamika mediów i świata cyfrowego, gdy staje się wszechobecna, nie sprzyjając rozwojowi zdolności do mądrego życia, głębokiego myślenia, wielkodusznego miłowania. Wielkim mędrcom przeszłości groziłoby w tym kontekście, że będą świadkami, jak ich mądrość jest przytłumiaana pośród rozpraszającego zgiełku informacyjnego. Konieczny jest wysiłek, aby środki te stały się bodźcem do nowego rozwoju kulturalnego ludzkości, a nie degradacją jej najgłębszego bogactwa. Prawdziwej mądrości, owocu refleksji, dialogu i wielkodusznego spotkania między ludźmi, nie osiąga się jedynie na drodze gromadzenia danych, prowadzącego do przesytu i zamętu w swego rodzaju skażeniu umysłowym. (...) Obecne środki pzwalają nam komunikować się oraz dzielić wiedzą i uczuciami. Jednak czasami uniemożliwiają nam bezpośredni kontakt z niepokojem, wstrząsem, radością bliźniego oraz złożonością jego doświadczenia osobistego. Nie powinno więc dziwić, że wraz z przytłaczającą podażą tych produktów narasta głęboka melancholia i niezadowolenie w relacjach międzyosobowych czy też niebezpieczna izolacja." (str. 31-32)
Na koniec garść mocno brzmiących przemyśleń:
"Kruchy świat, z człowiekiem, któremu Bóg powierza nad nim opiekę, stanowi wyzwanie dla naszej inteligencji, aby rozpoznać, jak powinniśmy ukierunkowywać, kształtować i ograniczać naszą władzę." (str. 52)
"Serce jest jedno i ta sama mizeria, która prowadzi do znęcania się nad zwierzętami, niechybnie przejawi się w relacji z innymi osobami." (str. 61)
"Nie należy dążyć do tego, aby postęp technologiczny zastępował coraz bardziej ludzką pracę, przez co ludzkość doprowadziłaby do wyrządzenia szkody samej sobie. Praca jest koniecznością, częścią sensu życia na tej ziemi, sposobem dojrzewania, ludzkiego rozwoju i osobistego spełnienia." (str. 83)

I nieco przydługie hasło na mój sztandar:
"Każda ingerencja w krajobraz miejski czy wiejski powinna brać pod uwagę fakt, że poszczególne elementy miejsca tworzą pewną całość, postrzeganą przez mieszkańców jako obraz zgodny z jego bogactwem znaczeń. W ten sposób inni przestają być obcymi i mogą być postrzegani jaki część "my", które budujemy razem. Z tego samego powodu, zarówno w środowisku miejskim, jak i wiejskim, należy zachować przestrzenie, w których unika się nieustannie zmieniających je ingerencji człowieka." (str. 98)


P.S. Przepraszam za kłopoty z linkiem do tego wpisu, ale miałam problem z cytatami, które po publikacji posta usuwał mi Blogger, a z kodu HTML nie umiem korzystać...


Wpis bierze udział w wyzwaniach:

- "Gra w kolory II" na blogu "Moje czytanie" Magdalenardo,

- "Celuj w zdanie" na blogu "Tu się czyta!" Sylwii P.,


- "W 200 książek dookoła świata".

Chyba byliśmy blisko Oceanu Spokojnego, więc wystarczył dłuugi skok na kontynent południowoamerykański, do Argentyny...



środa, 27 stycznia 2016

Styczeń 2016...

Styczeń, jak to się kolokwialnie mówi, pozamiatał w kulturze.

Nosiłam się z tym wpisem od tygodnia. Niestety, w międzyczasie do Davida Bowie, Glenna Frey'a (The Eagles) i Bogusława Kaczyńskiego dołączył Black. Ten Black.

Ale posłuchać chcę Glenna Frey'a:



I utwór, z którego zawsze "szkolę" młodych, kiedy słyszymy go w radio jadąc samochodem... :-D


wtorek, 26 stycznia 2016

Biedne te dzieci, czyli "Czuk i Hek" Arkadego Gajdara

Autor: Arkady Gajdar
Tytuł: "Czuk i Hek"
Przełożyła: Danuta Wawiłow
Ilustracje: Barbara Świdzińska-Mulas
Wydawnictwo: Młodzieżowa Agencja Wydawnicza
Miejsce i rok wydania: Warszawa 1980. Wydanie XI.
Liczba stron: 64
Wiek dziecka: od  10 do 12 lat

Była lektura szkolna dla ucznów  IV klasy szkoły podstawowej


"O matko kochana!"
Takim okrzykiem przywitałam opowieść po pierwszych pięciu akapitach...
Kto tym biednym dzieciom, a pomyślałam o moim pokoleniu, kazał czytać TAKIE książki jako lektury szkolne?! Ale w rękach miałam XI wydanie, więc przed moim rocznikiem musiano wciskać tę propagandę wielu innym...

Odkładając na bok tło historyczne i ideologię, "Czuk i Hek" jawi się jako całkiem udana przygoda. Bracia mieszkają w Moskwie z matką. Ich ojciec został oddelegowany na "koniec świata", o który w Kraju Rad nie tak trudno zresztą, w Błękitne Góry, gdzie jest kierownikiem grupy geologów. Wysyła telegram, w którym zaprasza żonę z dziećmi do siebie. Czeka ich bardzo daleka podróż najpierw pociągiem, a potem wynajętymi saniami. Chłopcy, jak to chłopcy, są niezbyt grzeczni, łatwo przechodzą do rękoczynów i awantur o byle co, a także żartów, co staje się przyczyną niekorzystnych splotów akcji lub prowadzi do trzymających w napięciu epizodów komicznie zakończonych. Wychodzi z tego zgrabna traperska przygoda, lecz nie na Dzikim Zachodzie tylko Dalekim Wschodzie. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie, to że doprawione to jest niestrawną przyprawą. Nie ma jej dużo w książce, ale za to jaka ona jest:
"Mieszkały wraz z matką w dalekim, wielkim mieście, najpiękniejszym na świecie.
Nad wieżami tego miasta dniem i nocą płonęły czerwone gwiazdy." (str. 6)
"I przyśnił mu się sen straszliwy,
że oto Olbrzym przeraźliwy
żelazną pięścią grozi wszystkim
i krawą pianę toczy z pyska.

Z błyskiem bagnetów, z dziką wrzawą
burżujskie wojska walą ławą,
w warkocie bębnów, wśród zamętu,
przez naszą ziemię nieobjętą." (str. 28)
I na koniec:
"Wtedy wszyscy wstali i zaczęli życzyć sobie nawzajem szczęścia z okazji Nowego Roku.
I chociaż szczęście to każdy pojmował inaczej, wszyscy razem wiedzieli i rozumieli, że trzeba żyć uczciwie, dobrze pracować i mocno kochać, i strzec tej wielkiej pięknej ziemi, która zwie się Krajem Rad.
1939 r." (str. 61)
Czwarta klasa szkoły podstawowej to jeszcze całkiem naiwne, niewinne dzieciństwo. Można w takiej chłonnej, pozytywnie nastawionej głowie zaszczepić bardzo różne idee. Na przykład humanitaryzm, internacjonalizm... I nie mieszajmy w to polityki. Polityka namieszała wcześniej, włączając do kanonu lektur szkolnych takie pozycje. Pozwólmy dzieciom być dziećmi.

Po latach, jako dorośli, możemy poszukać kim był Woroszyłow, zastanowić się nad historycznym tłem. W czasach, kiedy ta książka była obowiązkowo czytana, nie można było tak łatwo jak dziś odszukać, co autor miał na myśli...


 Wpis bierze udział w następujących wyzwaniach:

- "Gra w kolory II" i "Cztery Pory Roku" na blogu "Moje czytanie" Magdalenardo,

 

- "Dziecinnie..." i "Rosyjsko mi!" na blogu "Czytelnia" Basi Pelc,
 


- "W 200 książek dookoła świata".

Ruszyliśmy na mocno wschód.

czwartek, 21 stycznia 2016

... Szaranek, czyli mały konkursik ;-)

Zgadnijcie z jakiej książki pochodzą te fragmenty:

"... Szaranek, co przed jego ślypiami wyrostoł wielgalachny pąk, czuł w gnotach, że z tego wyrośnie ekstra coś. Róża przykryta niby takim zielonym płatem, bez ustanku pindrzyła się na jeszczy urodniejszą. Akuratnie dobiyrała se kolory. Oblykała się pomalu, jedyn a jedyn sztaplowała kwiatki kwicia. Nie chciała zakwitnąć cołka pognieciona istny mak. Chciała, żeby świat ją szpycnął wew cołkiej urodności. O tak, chyntna była do kramowania. Jej upiynknianie ciungło się bez długie dni. A zaś jednygu rana pokozała sie, w sam raz jak klara wschodziła.

Istno zalotno salacha, co to wszystko se dychtownie obmyśliła stwyrdziła zez ziywniyńciym:
- Łejeju, jo budzę się właśnie zez śpiku... przeproszom... mom potośtany fryzur.
... Szaranek prawie się zatchnął zez podziwu.
- Tej, ale pani jezd piynkno.
- Szak prowda. - Cichuteńko odbąkła róża. - I ulyngłam się razym do pary zez słóńcym."
"Niezadługo zaczła onego męczyć swoim gupkowatym stalowaniem się, feframi co je miała. Jednygu dnia na ten przykład, jak se godali o czterech jej żgokach na łodydze, powiedziała do ... Szaranka:
- One tu mogą się przyknaić, te tygrysy zez swoimi pazurami...
- Na moi planecie ni ma tygrysów - sztopnal ją ... Szaranek. - A do tego tygrysy nie śrutują zielska.
- Jo nie jezdym zielskiym. - Powiadziała słodziutyńko róża.
- Pani, to jo przepraszom.
- Ni mom fefrów o te tygrysy, ale brzydzę się jak ciągnie po giyrach od wiatru tutej. Czy ni mioł by pan jakiygoś parawanu?
"Brzydzi się cugu od wiatru... Wiater jezd nie w kluke do zielska - pomyśloł se ... Szaranek. - To kwicie jezd cołkie porombane... "









Placko-Woźnicka K., Mały Ksiązę, choć mały, jest wielki, „Głos Wielkopolski Magazyn” 2016 nr 11.


środa, 20 stycznia 2016

Włóczkersi wszystkich krajów łączcie się!

Na oficjalnej stronie Fundacji Redemptoris Missio raczej trudno znaleźć TO wezwanie.


Ale mówią o tym lokalne media, internet i media społecznościowe.

Te panie dziergają czapeczki dla dzieci w Afganistanie - więcej informacji tu - KLIK.


Jeśli macie zbędną włóczkę to ślijcie ją na adres:


Fundacja Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio
ul. Gruwaldzka  86, 60-311 Poznań


W tej chwili panie proszą o każdą ilość.



Podobna akcja miała miejsce rok temu.

Z Fundacją Redemptoris Missio mam po drodze od czasów studenckich.
Dla zainteresowanych pomocą, a nie mających na stanie włóczki, mam w zanadrzu jeszcze inną akcję jaka obecnie trwa "Zaczarowany ołówek"




W listopadzie zakończyła się inna akcja "Podaj mydło" - http://www.medicus.ump.edu.pl/onas/podsumowania-akcji/259-zakonczenie-akcji-podaj-mydlo 

Czasem żeby pomóc potrzeba tak niewiele...


wtorek, 19 stycznia 2016

Świnka Peppa zimową porą

Autor: Neville Astley, Mark Baker
Tytuł: "Zimowe opowieści Peppy"
Ilustracje pochodzą z bajki animowanej "Świnka Peppa"
Wydawnictwo: Media Zawada
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2014
Liczba stron: 40
Wiek dziecka: od 3 lat



Książkę kupiłam ponad rok temu przed ówczesnymi świętami Bożego Narodzenia w jakimś kiosku. Pewnie w tym, w którym zawsze wypatrujemy nowych książeczek z serii "Świnka Peppa". Jest grubsza, większa, i zawiera dwa opowiadania "Z górki na pazurki" oraz "Świąteczne życzenie".

W tym roku książka znów miała okazję zaczerpnąć świeżego powietrza, ponieważ z racji świątecznych okoliczności Mały O. przypomniał obie o niej i została wyciągnięta z koszyka zawierającego tylko książeczki ze świnką Peppą. Pod choinkę on i jego kuzynki dostali inne papierowe wydania przygód Peppy, do których dołączona jest płyta CD z bajkami. Takie bardziej "wypasione" wersje Pepki. Cóż, mam takich świnkolubów w rodzinie i nic na to nie poradzę. Mały O., którego zaliczyć trzeba do dzieci lubiących książki i uwielbiających czytanie przed snem, lubi je bardzo (te książeczki) ... pod warunkiem, że są to przygody świnki Peppy. Cóż zrobić?!

Taka sobie świnka, proszę Państwa, też wywołuje kontrowersje. A to razem z przyjaciółmi jeździ na rowerze bez kasku, a innym razem rodzice nie zapinają basów bezpieczeństwa w samochodzie... Oczywiście, twórcy animowanej wersji naprawają wytknięte im błędy.

A czy "politycznie poprawna" jest wiara w Świętego Mikołaja? Z tym zagadnieniem też przyjdzie nam się prędzej czy później zmierzyć. Ale dopóki dzieci wierzą w starszego, siwego, brodatego pana w czerwonym kubraku (nawet u Peppy tak wygląda) to może dajmy im spokój. Moje dzieci już w czasie poprzednich czytań drugiego z opowiadań zatytułowanego "Świąteczne życzenie" prosiły by przerobić je tak, by Peppa i George byli zastąpieni Karolkiem i Olkiem. I nawet prezenty prawie się zgadzały. :-)

"Z górki na pazurki" to z kolei feministyczny, czy może raczej przepraszam za słowo - maciorystyczny, manifest umiejętności mamusi Świnki. Mamusia, jak wiadomo, nie da sobie w kaszę dmuchać. Nawet brak umiejętności jazdy na nartach potrafi przekuć na niewątpliwy sukces nagrodzony przez Madame Gazelę pucharem. Przechodnim, jak się okazuje. W tym opowiadaniu Karolki narzuciły narracji wpływy pochodzące z filmu "Auta" i mamusia Świnka dostała Złoty Tłok... Uff.

Podsumowując: polecam zarówno tę, jak i wydania przygód świnki Peppy, które zawierają płytę CD. Zawsze można z nich wyczytać więcej niż na pierwszy rzut oka i ucha wygląda. Ale o tym już tu kiedyś pisałam [KLIK] i [KLIK].

Wpis bierze udział w wyzwaniach:

- Magdalenardo: "Cztery Pory Roku" i "Gra w kolory II" na blogu "Moje czytanie",


- Basi Pelc "Dziecinnie..."  na blogu "Czytelnia",


- "W 200 książek dookoła świata"


A jednak nadal Wielka Brytania. Jeszcze nie wystartowaliśmy do dalszej podróży. :-)

niedziela, 17 stycznia 2016

Steve Smallman "Niedoskonały pingwin"

Autor: Steve Smallman
Tytu: "Niedoskonały pingwin"
Ilustracje: Steve Smallman
Tłumaczenie: Barbara Górecka
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2015
Liczba stron: 24
Wiek dziecka: od 3 do 10 lat


Mając styczność z literaturą dziecięcą okazuje się, że często książeczki dla dzieci pisane są przez ilustratorów. Taka sytuacja ma miejsce też w przypadku Anglika, Steve'a Smallman'a [KLIK].

To opowieść o wyróżniającym się, niepoważnym, zabawnym pingwinku Kubusiu.
Napisana jest z myślą o tym, by oswoić dzieci z innością. By dzieci, które bywają bardzo szczere i bezpośrednie w relacjach, mogły zastanowić się i przeanalizować co to jest "normalne" zachowanie. I czy ktoś, kto zachowuje się dziwnie powinien być przez nich traktowany gorzej. Bajkowy temat nie jest potraktowany poważnie, nie mówi o niepełnosprawności, kalectwie, nieszczęściu. Ale może stanowić świetny impuls do rozmowy z dzieckiem, w której takie sprawy rodzic omówi. Jeśli jeszcze tego nie robił.

Kubuś, czyli tytułowy niedoskonały pingwin, pokazany jest jako zwierzątko, które zawsze wyróżnia się w towarzystwie: a to zbyt radosną zabawą w wodzie, a to żonglerką rybami w trakcie jedzenia. Pozostałe pingwiny ze stada próbują go utemperować, ale tolerują go aż do pewnego feralnego zdarzenia w trakcie śnieżycy. Kubuś ucieka od stada będąc przekonanym o swojej niedoskonałości i o tym, że nigdy nie będzie taki jak inne pingwiny. Na szczęście "poważne" pingwiny szybko orientują się jaką stratę odniosły przez nieobecność Kubusia i ruszają na poszukiwanie. Ratują go od zamarznięcia w "pingwiński" sposób - ogrzewając swoimi ciałami.


Ilustracje w "Niedoskonałym pingwinie" są bardzo szczegółowe, wiernie oddają detale antarktycznej rzeczywistości, a zarazem tętni z nich życie. Zapragnęłam zobaczyć więcej książek autorstwa Steve'a Smallman'a. Nie wiem czy mi się to uda, ponieważ w Polsce chyba nie jest zbyt znany i popularny.


Wpis bierze udział w wyzwaniach:

- "Cztery pory roku" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie",


- "Dziecinnie..." na blogu Basi Pelc "Czytelnia",
- "W 200 książek dookoła świata".



P.S. Wyzwanie "W 200 książek dookoła świata" rusza! 
Hurra, znów zaczynam podróż po świecie śladami literatury. :-D 
W 2016 roku wędrówka rozpoczyna się w Wielkiej Brytanii. Ciekawe dokąd nas zaprowadzi?



piątek, 15 stycznia 2016

Relacje w oceanie



- Mamo, czy rekiny zjadają delfiny?
- Hmm, raczej nie.
- A czy rekiny zjadają wieloryby?
- Nie, nie zjadają.
- A wieloryby zjadają ludzi?
- Nie, to ludzie czasem polują na wieloryby.
- To wieloryb jest bardziej rekiński czy delfiński?
- Wieloryb nie jest ani rekiński, ani delfiński. Jest pośrodku.
- Aha.


poniedziałek, 11 stycznia 2016

"W 200 książek dookoła świata" - wyzwanie rusza dalej!


Kto z Was kojarzy wyzwanie czytelnicze "W 200 książek dookoła świata" ? - autorskie wyzwanie Edyty z bloga "Zapiski spod poduszki"?

Towarzyszyło mi, i nie tylko, przez dwa ostatnie lata, i było moim ulubionym. Najbardziej mobilizowało mnie do szukania i sprawdzania pochodzenia autorów książek, które czytam Karolkom czy sobie.
Niestety Edyta zapowiedziała zakończenie prowadzenia tego wyzwania, ale mam dobre wieści, zgodziła się, abym ja je dalej poprowadziła :-D
Nawet nie wiecie jak się cieszę!

Zapraszam  wszystkie chętne osoby. Szczegóły znajdziecie w zakładce z nazwą wyzwania!





piątek, 8 stycznia 2016

Hej kolęda!


Widząc niesłychaną popularność posta z Kabaretem Hrabi proponuję skecz "Ani Mru Mru" zatytułowany "Podkop". Karolki z tatą szukali tego filmu przez kilka tygodni...
Mama weszła wczoraj wieczorkiem do sieci, puk puk i wuala - macie:

Skecz dedykuję polonistom, czyli m.in. Kalinie (?) ;-)

http://kabarety.tvp.pl/20786610/ani-mru-mru-podkop

wtorek, 5 stycznia 2016

Świątecz-nie

Dość dziwne w tym roku miałam święta.

Czego sobie najbardziej życzyliśmy, a mianowicie zdrowia, na przekór słowom opuściło nas już pierwszego świątecznego dnia. Razem z Małym O. zostaliśmy pozbawieni tym samym dobrego samopoczucia.

Konkretnie, to dziecko zaczęło skarżyć się na ucho, natomiast ja żyłam w przekonaniu, że zgubiło mnie obżarstwo. Tak, tak...
I żyłam w tym przekonaniu aż do poświątecznego poniedziałku, kiedy z rana domówiłam dla swojej szanownej osoby wizytę do lekarza.
Ponieważ dobra diagnoza, uważam, zależy od szerokopanoramicznego widoku na okoliczności, szczerze wyspowiadałam się lekarzowi z tego, co w wigilijny późny wieczór przyjęłam. Przyjęłam bowiem gorącą sypaną kawę (z mlekiem, czego nie robię) i dwa kieliszki nalewki pigwowej. I tym samym pierwszy dzień świąt przywitałam z wrażeniem jakbym była na imprezie okolicznościowej wieńczącej roczne sukcesy handlowe wytwórni kwasu solnego.

Nadkwasota.
Zgaga.
Refluks żołądkowo-przełykowy.

Męczyłam się dalej w święta bez kawy, bez ciasta, z herbatką ziołową na problemy jelitowo-gastryczne, z jednym mięskiem na obiadek...
Biedna ja.

Lekarz drugiego kontaktu (bo ten od pierwszego nie był dostępny w grafiku), wysłuchawszy mojej historii zajrzał do gardła i oznajmił, że mam to samo co syn.
Zapalenie gardła.
Uff, ulżyło mi nie powiem,chociaż tylko psychicznie ponieważ ból i pieczenie ustąpiło dopiero po drugim dniu antybiotykoterapii.

To ten. Zdrowa jestem i kawę mogę pić na czczo z rana, chociaż oszczędzam się troszku ostatniemi czasy. Antybiotyk kończę, podobnie jak dziecię, tylko inny, tak że nie podbieramy sobie. ;-)

A poważne sprawy, które zaprzątały mą głowę w święta, innym razem.

Zastanawiam się poważnie nad swoim brakiem odporności. Co i rusz łapię jakieś choróbska...

Macie jakieś propozycje lub sprawdzone metody co robić?

A na koniec trochę śmiechu. Z mojej pierwszej kabaretowej miłości Kabaretu Potem aktualnie został "Hrabi". W wolne dni widziałam w TV ten program...
Uwaga: może szokować. :-D




"Adaś, palto!"


Na rozgrzewkę, z zimą w tle, impreza rodzinna.

P.S. ostatnio ulubiony skecz Karolków ;-)))



sobota, 2 stycznia 2016

"Jascurka! Długa jak pociąg!"

Nowy rok rozpoczął się z dużym przytupem. I śniegiem za oknem... :-D

Najpierw z Większym K. trwaliśmy wiernie przed telewizorem kibicując "Sylwestrowi z Dwójką". Czekaliśmy na publikację esemsowych życzeń dla Dziadków. Ale jak to operator ostrzegł w zwrotnej wiadomości życzenia mogą się nie ukazać na antenie, zgodnie z regulaminem TVP. I się nie ukazały. Niemniej 3.66 + VAT skasowali...
Trudno. Większy usłyszał za to po raz drugi swą ostatnią miłość, czyli zespół IRA.

 tu Artur Gadowski 25 kilo młodszy ;-)


Z rana zaś obudzona brzmiącą mi jeszcze w uszach piosenką Piaska


podążyłam tanecznym krokiem do kuchni.

Zamarłam jednak nad szufladą z pokrywkami, gdyż tu znów okazało się, że w nocy grasował Jerry.
Z tym Jerrym to jest niezła jazda, bo Babcia U. będąc u nas na przełomie listopada i grudnia znalazła 2 sztuki, w tym jedną zmumifikowaną.

Późne śniadanko z najecznicą w roli głównej przebiegało w nieco nerwowej aczkowlwiek satyrycznej atmosferze, gdyż wcześniej  Mały O. wyskoczył spod choinki wołając:
"Widziałem jascurkę! Jascurka tu jest!

Wiadomym było, że to nie jascurka, tylko Jerry we własnej osobie, postanowł pozwiedzać la casę...
Niestety. Tata wziął się za nią trochę nie z tej strony i jascurka uciekła ze zwojów kabli za regały z książkami.
"Była długa jak pociąg!" dopełnił obrazu sprawy Mały O.
Mąż po starannym przemyśleniu sprawy zapowiedział, że trzeba zastawić łapki.
"Albo mysz, albo ja!"

Tymczasem Filharmonia Wiedeńska rozpoczęła nadawanie na żywo.
Wraz z synami wiernie przysluchiwaliśmy się klasykom wiedeńskim. Koncert zapowiadał wraz z panią Torbicką pan, który głosem przypominał młodego Bogusława Kaczyńskiego.
Koncert dobiegł końca i mąż zbiegł z góry.

Oto jak muzyka klasyczna działa na umysł ludzki. Zanim zorientowałam się co jest grane zaserwował w otwór za regałem nad listwą podłogową długi psik dezodorantem Rexona. I wykurzył jascura, który z kolei ukrył się za regałem bliżej drzwi tarasowych.
Ja obmyślałam jak tu wykonać barykady uniemożliwiające przedostanie się jascurki w odleglejsze rejony domostwa. Ale koniec końców stanęłam ze szczotą w rękach. Uchyliliśmy drzwi na taras i na raz dwa mąż zaserwował następny psik w przeciwległy koniec mebla.
Wyskoczyła i zagoniła się w futrynę, w której ją z kolei zamknęłam.
Wystawał li tylko ogonek.
Pod koniec dnia ogonek zniknął.

Późno wieczorem kiedy w domu ucichło wedle słów męża w furtynie chrobotało...

Musimy zgrać następną akcję z Milusiem vel Milką. Po kilku dniach w tych temperaturach Jerry będzie w formie mrożonki.

Czy kotki jedzą mrożone?


P.S. Wraz z nowym rokiem wyciągnęłam z regału encyklikę papieża Franciszka "Laudato si". To na mnie czekało.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...