Dość dziwne w tym roku miałam święta.
Czego sobie najbardziej życzyliśmy, a mianowicie zdrowia, na przekór słowom opuściło nas już pierwszego świątecznego dnia. Razem z Małym O. zostaliśmy pozbawieni tym samym dobrego samopoczucia.
Konkretnie, to dziecko zaczęło skarżyć się na ucho, natomiast ja żyłam w przekonaniu, że zgubiło mnie obżarstwo. Tak, tak...
I żyłam w tym przekonaniu aż do poświątecznego poniedziałku, kiedy z rana domówiłam dla swojej szanownej osoby wizytę do lekarza.
Ponieważ dobra diagnoza, uważam, zależy od szerokopanoramicznego widoku na okoliczności, szczerze wyspowiadałam się lekarzowi z tego, co w wigilijny późny wieczór przyjęłam. Przyjęłam bowiem gorącą sypaną kawę (z mlekiem, czego nie robię) i dwa kieliszki nalewki pigwowej. I tym samym pierwszy dzień świąt przywitałam z wrażeniem jakbym była na imprezie okolicznościowej wieńczącej roczne sukcesy handlowe wytwórni kwasu solnego.
Nadkwasota.
Zgaga.
Refluks żołądkowo-przełykowy.
Męczyłam się dalej w święta bez kawy, bez ciasta, z herbatką ziołową na problemy jelitowo-gastryczne, z jednym mięskiem na obiadek...
Biedna ja.
Lekarz drugiego kontaktu (bo ten od pierwszego nie był dostępny w grafiku), wysłuchawszy mojej historii zajrzał do gardła i oznajmił, że mam to samo co syn.
Zapalenie gardła.
Uff, ulżyło mi nie powiem,chociaż tylko psychicznie ponieważ ból i pieczenie ustąpiło dopiero po drugim dniu antybiotykoterapii.
To ten. Zdrowa jestem i kawę mogę pić na czczo z rana, chociaż oszczędzam się troszku ostatniemi czasy. Antybiotyk kończę, podobnie jak dziecię, tylko inny, tak że nie podbieramy sobie. ;-)
A poważne sprawy, które zaprzątały mą głowę w święta, innym razem.
Zastanawiam się poważnie nad swoim brakiem odporności. Co i rusz łapię jakieś choróbska...
Macie jakieś propozycje lub sprawdzone metody co robić?
A na koniec trochę śmiechu. Z mojej pierwszej kabaretowej miłości Kabaretu Potem aktualnie został "Hrabi". W wolne dni widziałam w TV ten program...
Uwaga: może szokować. :-D
Czego sobie najbardziej życzyliśmy, a mianowicie zdrowia, na przekór słowom opuściło nas już pierwszego świątecznego dnia. Razem z Małym O. zostaliśmy pozbawieni tym samym dobrego samopoczucia.
Konkretnie, to dziecko zaczęło skarżyć się na ucho, natomiast ja żyłam w przekonaniu, że zgubiło mnie obżarstwo. Tak, tak...
I żyłam w tym przekonaniu aż do poświątecznego poniedziałku, kiedy z rana domówiłam dla swojej szanownej osoby wizytę do lekarza.
Ponieważ dobra diagnoza, uważam, zależy od szerokopanoramicznego widoku na okoliczności, szczerze wyspowiadałam się lekarzowi z tego, co w wigilijny późny wieczór przyjęłam. Przyjęłam bowiem gorącą sypaną kawę (z mlekiem, czego nie robię) i dwa kieliszki nalewki pigwowej. I tym samym pierwszy dzień świąt przywitałam z wrażeniem jakbym była na imprezie okolicznościowej wieńczącej roczne sukcesy handlowe wytwórni kwasu solnego.
Nadkwasota.
Zgaga.
Refluks żołądkowo-przełykowy.
Męczyłam się dalej w święta bez kawy, bez ciasta, z herbatką ziołową na problemy jelitowo-gastryczne, z jednym mięskiem na obiadek...
Biedna ja.
Lekarz drugiego kontaktu (bo ten od pierwszego nie był dostępny w grafiku), wysłuchawszy mojej historii zajrzał do gardła i oznajmił, że mam to samo co syn.
Zapalenie gardła.
Uff, ulżyło mi nie powiem,chociaż tylko psychicznie ponieważ ból i pieczenie ustąpiło dopiero po drugim dniu antybiotykoterapii.
To ten. Zdrowa jestem i kawę mogę pić na czczo z rana, chociaż oszczędzam się troszku ostatniemi czasy. Antybiotyk kończę, podobnie jak dziecię, tylko inny, tak że nie podbieramy sobie. ;-)
A poważne sprawy, które zaprzątały mą głowę w święta, innym razem.
Zastanawiam się poważnie nad swoim brakiem odporności. Co i rusz łapię jakieś choróbska...
Macie jakieś propozycje lub sprawdzone metody co robić?
A na koniec trochę śmiechu. Z mojej pierwszej kabaretowej miłości Kabaretu Potem aktualnie został "Hrabi". W wolne dni widziałam w TV ten program...
Uwaga: może szokować. :-D
Się już wypowiedziałam szeroko! Bo tak, to żadne Echinacee, trany, witaminy nie pomogą rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńDuuuużo zdrowia, kochani! :****
Dziękuję Kochana, wiem,że się wypowiedziałaś w kuluarach bloga ;-) Nawzajem, muszę Ci się odwdzięczyć na Twoim terytorium, alemyśli zbieram...
UsuńNa marginesie, zdążyłam zauważyć u Ove, że w tym roku podobnie jak ja walisz prosto z mostu ;-) :-)))
Pan chomik bowiem jest chamski po prostu. Zwłaszcza, że post był politycznie neutralny. Już mi się przelało. :)
Usuń"Pan wszedł jak do obory: ani be, ani me, ani kukuryku". ;-)
UsuńKabaret - pierwsza klasa!!
OdpowiedzUsuńPrawda?? Cieszę się, że Ci się spodobało :-D
Usuń