poniedziałek, 31 lipca 2017

Ian Whybrow "Księga straszliwej niegrzeczności..." - część 1

Autor: Ian Whybrow
Tytuł: "Księga straszliwej niegrzeczności - napisał Wilczuś z wielkiej złości"
Ilustrował: Tony Ross
Przełożył: Ernest Bryll
Wydawnictwo: Poradnia K sp. z o.o.
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2015. Wydanie I
Liczba stron: 128
 


Powiecie, że się uwsteczniam.
Ale ja uzupełniam swoją edukację literacką.
Bo jak tu nie przeczytać książki, która nagrodzona została wieloma nagrodami.
W tłumaczeniu Ernesta Brylla.


Ian Whybrow przełamał tabu dotyczące dobrego zachowania i wychowania. Mimo, że dotyczy ono młodego wilka o imieniu Wilczuś, to nauka płynąca z tej historyjki jest wieloraka i ponadgatunkowa. "Dobry przykład" własny i spójne ze słownymi deklaracjami działanie to klucz do sukcesu wychowawczego. Wilczusia, który ma się stać okrutnym, groźnym, wrednym wilkiem przez pobyt i naukę w Szkole Złości i Chytrości prowadzonej przez Złego Wujka nie daje się przekabacić na najgorszego wilka. Zły Wujek jest do szpiku kości zły, tak zły, że nawet nie umie dać dobrego złego przykładu. I nauka idzie w las...
Wilczuś na pożegnanie pierwszej części przygód postanawia zostać zuchem, a następnie założyć Akademię Poszukiwaczy Przygód. A co najważniejsze: kiedy dorośnie, chce być sobą.
Mimo groźnie brzmiącego tytułu historia warta jest przedstawienia dzieciom. Oczywiście są brzydkie wyrazy, niewłaściwe zachowania, ale myślę, że dzieci to kochają. A jaka z tego płynie morał i nauka? O to już sami zapytajcie dzieci. :-)




Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "W 200 książek dookoła świata - 2017";
- "Gra w kolory III (2017)" na blogu "Moje czytanie" Magdalenardo.




 

środa, 26 lipca 2017

Igor Sikirycki "Kram z wierszykami"

Autor: Igor Sikirycki
Tytuł: "Kram z wierszykami"
Ilustracje: Lucjan Urbaniak
Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
Miejsce i rok wydania: Łódź 1980
Liczba stron: 64





Klasyk dziecięcej poezji miał i ma swoich wiernych naśladowców, zarówno współcześnie KLIK, ale też i 30 lat temu. Już od pierwszej strony i pierwszych rymów pobrzmiewa inspiracja Brzechwą i łatwo można odnaleźć analogię do "Idzie Grześ przez wieś" we "W kółko Macieju", do "Lenia" w "Pracusiu" i do "Samochwały" w "Zdolnym Kaziu". O podobnym rytmie, wyraźnie nawiązujące treścią i budową do wyżej wymienionych wierszy, oparte na podobnej grze słownej.
To tylko na początek, chyba by zachęcić czytelników do zagłębienia się dalej, ponieważ Igor Sikirycki [KLIK] nie jest raczej znany szerszej publice. Choć zasłużony dla kultury i sztuki w Łodzi, poświęcił się również sztuce i formom teatralnym skierowanym do młodszej widowni oraz oddany poezji mazurskiej, podejrzewam, że nie miał (i nie ma) takiego szerokiego grona odbiorców jak Brzechwa. Ale nie tylko Brzechwą Sikirycki stoi, nie odbierajmy mu chwały i talentu. Po wciągającym początku przechodzimy do krótkich, najczęściej czterowersowych satyrycznych utworów (fraszek), w których gra słów błyskotliwie puentuje szkolną i uczniowską rzeczywistość:


Lubi szkołę
Bardzo lubi nasza szkołę
Mój kolega Jasiek,
I dlatego po dwa lata
Siedzi w każdej klasie.

Poliglota
Tak go nazywają
Dziewczęta i chłopcy,
Bowiem język polski
Traktuje jak obcy.

Matematyk
Tęgi z Jacka "matematyk",
Wciąż do plotek ma tematy.


W "Kramie z wierszykami " mamy niemal samą poezję inspirowaną szkołą i dolą uczniów. Niemal, gdyż kilka ostatnich utworów nie jest związanych ze szkołą. Jest tam utwór "Dziwne zwierzę" o zebrze, która opowiada, że sprzedała paski tygrysowi i tak stała się osłem, ortograficzna łamigłówka o "Zebrze z Zegrza", która upamiętnia nazwanie przejścia dla pieszych imieniem tejże zebry, o "Cyganie", który złapany został za kradzież konia, ale próbował się wyłgać przed sądem, że ukradł tylko podkowę, do której przybito mu konia..., oraz "Nad Popradem" o rybakach łowiących ryby nie na przynętę, lecz na szczęście. A na zakończenie "Wierszyk z kukułką" obfitujący w życzenia:


Niech wierszyk ten do wszystkich dzieci
Na skrzydłach niby ptak doleci,
Głosem kukułki niech wymienia
Zawarte w strofach tych życzenia:
Niechaj wykuka na początek
Uczniom świadectwa pełne piątek,
Maluchom zaś i przeszkolakom
Pięknych zabawek ilość taką,
O jakiej każde dziecko marzy,
a jeśli chodzi o wędkarzy
Tych, co na ryby mają chętkę,
Niech życzy, by im karp zgiął wędkę,
Grzybiarzom samych grzybnych polan,
Piłkarzom zaś takiego gola,
Po którym w bramce pęka siatka,
Bo taki gol to wielka gratka.
Filatelisom wielu listów.
A w każdym znaczków koło trzystu,
Tym, co wzwyż skaczą, lekkich skoków
Z chwilą wytchnienia na obłoku,
A tym, co w dal, najdalszej dali
I aby w dali tej spotkali
Tysiące przygód właśnie takich,
O których pieśni nucą ptaki.
A gdy kukułka powymienia
Wasze życzenia i marzenia,
Wtedy na pewno i ja zdążę
Życzyć wam tylu pięknych książek,
By się wygięły wasze półki
I nich znów zabrzmi głos kukułki
Liczącej książki te starannie
Przez cały tydzień nieustannie.




Podobają mi się szczególnie te dotyczące książek... :-)


A ilustracje też zapadają w pamięć:




















Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Gra w kolory III (2017)" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie ",
- "W 200 książek dookoła świata - 2017".

sobota, 22 lipca 2017

Jeszcze tam dojadę


Jak widać, a raczej nie widać, mój urlop już się skończył.
Ciągle jednak wracam w opowiadaniach lub myślach do tego, co widziałam.




W tygodniu uraczyła mnie tym [KLIK] filmem koleżanka-ogrodniczka (właściwie: architekt zieleni).


Przypomniała mi tym samym, a uświadomiłam sobie to widząc dyskutantkę Mai, że przed wyjazdem miałam w planach mocne postanowienie odwiedzenia pewnego miejsca.

Ostatecznie, nie trafiłam tam. Brak samochodu, pogoda, która była wyzwaniem samym w sobie, nie ułatwiały swobodnego podróżowania. I kiedy teraz po powrocie sprawdziłam mapę okazało się, że to czego nie mogłam dokładnie umiejscowić przed wyjazdem, było tak naprawdę całkiem blisko. Może nie na wyciągnięcie ręki, ale prawie osiągalne. Przy pewnym wysiłku, szczególnie by przekonać moich synów, mogłam TAM dotrzeć.

Może za rok...?

:-)))



piątek, 7 lipca 2017

A niech tam

Po 21 słychać jeszcze krzyki chłopców. Bawią się na ogrodzie piłką i hałasują  jakby ich tu była cała klasa. Podziwiam właścicieli za ich cierpliwość i spokój.
Przypomina mi się moje dzieciństwo. Lato, wakacje pod blokiem, do zmroku.
Niech biegają, niech się wyszaleją. Mają nowych, poznanych tu kolegów, bawią się razem.

Choć na chwilę poluzuję "moje warkoczyki"...
Rano drapią się pogryzieni przez komary. Ale było fajnie :-).

I ja mam swój raj na ziemi. Łąki z kwiatami tworzące niewyobrażone wcześniej połączenia.
Takie proste. Żałuję, że nie umiem malować, nie mam zdolności artystycznych. Jedyne co mi przychodzi do głowy to odtworzyć te połączenia u siebie pod domem.




Nieznane gatunki złocieni polnych (czyli pewnie uciążliwych chwastów).

Odkrywam lokalne zwyczaje wspólne ze zwyczajami w mojej rodzinie. Czyżby nasze korzenie sięgały na Kaszuby?

Czuję się tu wspaniale.


środa, 5 lipca 2017

Ksiądz Twardowski umie pocieszyć

Autor: Jan Twardowski
Tytuł: "Smak radości. Anegdoty"
Wybór: Krzysztof Żmuda
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Ad Oculus
Miejsce i rok wydania: Warszawa - Rzeszów 2006
Liczba stron: 96


We wstępie do tej niewielkiej książeczki ksiądz Twardowski pisze o tym, jaką wagę ma i jak smakuje radość, i cytuje słowa, którymi obdarzyła go pewna chora:
"Życzę ci, żebyś poznał smak radości w cierpieniu".
Połączenie dwóch sprzecznych pojęć - radości i  cierpienia - jest możliwe. Powiedziałabym nawet wskazane, bo czyż nie jest tak, co zauważa ksiądz Jan, że nawet gdy człowiek cierpi, został oszukany albo zniesławiony, to nasz dobry uczynek daje taką radość, że wznosi nas ponad to?
"Życzmy sobie, abyśmy - mimo obowiązków znaleźli czas dla własnej duszy. Nie myślę tylko o tym, by dojrzewal w nas dyplomowany profesor, lekarz, inżynier, ale dojrzewal w nas po prostu człowiek - coraz bardziej serdeczny, bliski, kochający, przyjmujący z radością zarówno łaskę uśmiechu, jak i łaskę ciężkiej próby. Jeśli będzie w nas rósł taki człowiek, to i w nas, i na świecie będzie więcej pokoju i radości.
Wszystkim trzeba prawdziwej miłości, bo ten, kto naprawdę kocha, jest mocniejszy."
Twardowski pisze o uśmiechu i śmiechu, który wedle starożytnych Greków obniżał dostojeństwo i powagę ludzi, ale tak naprawdę uczłowiecza.
Cóż rzec, ten nieduży zbiór, z tytułu anegdot, ma w sobie perełki innych cennych myśli i utworów księdza Jana, jak cytat powyżej. Jak "Litania do uśmiechu":

Uśmiechu w bólu głowy
uśmiechu w cierpieniu
uśmiechu gdy pieniędzy
do jutra nie starczy
uśmiechu gdy dudek
rozkłada swój czubek
bliźni przyszedł do kościoła
i na bliźnich warczy
uśmiechu kiedy koza
stanęła z zachwytu
ksiądz duszpasterz nie straszy
bo wyciągnął nogi
kiedy niewierzący
modli się po cichu
prezesowi rosną za uszami rogi
kiedy Ewa Adama
wyprowadza z Raju
ciemno coraz drożej
niebo z komarami
uśmiechu Baranku Boży
zmiłuj się nad nami

Podobnie jak z litanii, ze zbioru, zgodnie z prośbą księdza "pogodnego jak Bóg", wysypują się anegdoty oparte na paradoksach, wynikające z nieoczekiwanych zestawień sytuacji. W przypadku kościoła, świętości, księży pozwalają zachować właściwe proporcje i równowagę. Śmianie się z samego siebie to też cenna umiejętność.

Dałam tę książeczkę Starszemu podczas podróży samochodem na wakacje. Dzieci nie dostają do rąk tabletów: młodszy potrafi bawić się stymulując jazdę swoim wyimaginowanym samochodem.
Co chwilę słychać było parskanie, a te anegdoty, które najbardziej mu się spodobały czytał nam na głos.

Na przykład tę:
Słyszałem o trzyletnim Marku, który niecierpliwił się w czasie Mszy świętej, nie mogąc doczekać się końca, i wreszcie zapytał rodziców głośnym szeptem:
- Kiedy ksiądz powie: "Idźcie ofiary do domu"?
Mi zaś spodobało się ta:
Słyszałem, że do rektora Seminarium wpłynęło podanie kandydata do stanu duchownego: "Do szóstego roku życia prowadziłem życie rozpustne, ale potem się opamiętałem i nawróciłem".
Słyszałem także o innym podaniu. Kandydat na mnicha pisał prosząc o przyjęcie: "Zawsze byłem bardzo ostrożny, pamiętałem, że lew krąży rozglądając się kogo by pożarł - i unikałem przyjaźni z kobietą".
Dostał odpowiedź: "Nie nadajesz się do nas".
Ale wśród anegdot znalazła się też i taka:
Zapytano kiedyś znakomitego krytyka, Karola Irzykowaskiego:
- Jeżeli są dwa opowiadania, jednakowo dobre, które z nich jest lepsze?
Odpowiedział:
- Krótsze.
Ubawiła nas zaś taka anegdota:
Pewien ksiądz nie wiedział, jak ogłosić zapowiedzi. Narzeczony nazywał się Jan Chrzan, a narzeczona Maria Jedligówna. Wreszcie powiedział:
"Marianna z Janem Jedligówna z Chrzanem". 

Jan Twardowski, to taki poeta, który dał życiem i twórczością świadectwo łagodności, afirmacji zwykłego życia i ufności w plan boży. Myślę, że w jego słowach odnajdą się niektórzy czytelnicy tego bloga, ci(te), którym doskwiera cynizm i bezduszność cywilizacji wokół nas.

Na zakończenie zamieszczam zdjęcie z ćwiczeń do religii Młodszego (klasa pierwsza). On również interpretuje pewne tematy na swój, dziecięcy, jakże radosny sposób:

:-)




Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Gra w kolory III (2017)" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie"

- "W 200 książek dookoła świata - 2017"

poniedziałek, 3 lipca 2017

Co nie wybije to wzmocni

Tą parafrazą znanego powiedzenia chciałam zagrzać Kalinę, by nie poddawała się po kataklizmie jaki spotkał Jej świeżoobsadzone doniczki.

Wiem, że boli i przykro. Sama zastanawiam się co zastanę u siebie po powrocie z urlopu, gdyż albowiem co prawda mąż dostał polecenie podlewania, ale ... jakoś tak po męskim podlewaniu rośliny nie wyglądają z reguły tak, jak (moim zdaniem) powinny.

I tu mogę nieśmiało wyciągnąć dłoń do uścisku: Kalinie spustoszenie zrobił żywioł,  u mnie spustoszenia dokonuje świadoma decyzja.

A oto jak radzą sobie z zielenią w Kartuzach.


Bardzo mi się to rozwiązanie spodobało.

To samo widzę podczas codziennych spacerów na łąkach i poboczu dróg.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...