Autor: Jan Twardowski
Tytuł: "Smak radości. Anegdoty"
Wybór: Krzysztof Żmuda
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Ad Oculus
Miejsce i rok wydania: Warszawa - Rzeszów 2006
Liczba stron: 96
We wstępie do tej niewielkiej książeczki ksiądz Twardowski pisze o tym, jaką wagę ma i jak smakuje radość, i cytuje słowa, którymi obdarzyła go pewna chora:
Cóż rzec, ten nieduży zbiór, z tytułu anegdot, ma w sobie perełki innych cennych myśli i utworów księdza Jana, jak cytat powyżej. Jak "Litania do uśmiechu":
Podobnie jak z litanii, ze zbioru, zgodnie z prośbą księdza "pogodnego jak Bóg", wysypują się anegdoty oparte na paradoksach, wynikające z nieoczekiwanych zestawień sytuacji. W przypadku kościoła, świętości, księży pozwalają zachować właściwe proporcje i równowagę. Śmianie się z samego siebie to też cenna umiejętność.
Dałam tę książeczkę Starszemu podczas podróży samochodem na wakacje. Dzieci nie dostają do rąk tabletów: młodszy potrafi bawić się stymulując jazdę swoim wyimaginowanym samochodem.
Co chwilę słychać było parskanie, a te anegdoty, które najbardziej mu się spodobały czytał nam na głos.
Na przykład tę:
Jan Twardowski, to taki poeta, który dał życiem i twórczością świadectwo łagodności, afirmacji zwykłego życia i ufności w plan boży. Myślę, że w jego słowach odnajdą się niektórzy czytelnicy tego bloga, ci(te), którym doskwiera cynizm i bezduszność cywilizacji wokół nas.
Na zakończenie zamieszczam zdjęcie z ćwiczeń do religii Młodszego (klasa pierwsza). On również interpretuje pewne tematy na swój, dziecięcy, jakże radosny sposób:
:-)
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Gra w kolory III (2017)" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie"
- "W 200 książek dookoła świata - 2017"
Tytuł: "Smak radości. Anegdoty"
Wybór: Krzysztof Żmuda
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Ad Oculus
Miejsce i rok wydania: Warszawa - Rzeszów 2006
Liczba stron: 96
We wstępie do tej niewielkiej książeczki ksiądz Twardowski pisze o tym, jaką wagę ma i jak smakuje radość, i cytuje słowa, którymi obdarzyła go pewna chora:
"Życzę ci, żebyś poznał smak radości w cierpieniu".Połączenie dwóch sprzecznych pojęć - radości i cierpienia - jest możliwe. Powiedziałabym nawet wskazane, bo czyż nie jest tak, co zauważa ksiądz Jan, że nawet gdy człowiek cierpi, został oszukany albo zniesławiony, to nasz dobry uczynek daje taką radość, że wznosi nas ponad to?
"Życzmy sobie, abyśmy - mimo obowiązków znaleźli czas dla własnej duszy. Nie myślę tylko o tym, by dojrzewal w nas dyplomowany profesor, lekarz, inżynier, ale dojrzewal w nas po prostu człowiek - coraz bardziej serdeczny, bliski, kochający, przyjmujący z radością zarówno łaskę uśmiechu, jak i łaskę ciężkiej próby. Jeśli będzie w nas rósł taki człowiek, to i w nas, i na świecie będzie więcej pokoju i radości.
Twardowski pisze o uśmiechu i śmiechu, który wedle starożytnych Greków obniżał dostojeństwo i powagę ludzi, ale tak naprawdę uczłowiecza.Wszystkim trzeba prawdziwej miłości, bo ten, kto naprawdę kocha, jest mocniejszy."
Cóż rzec, ten nieduży zbiór, z tytułu anegdot, ma w sobie perełki innych cennych myśli i utworów księdza Jana, jak cytat powyżej. Jak "Litania do uśmiechu":
Uśmiechu w bólu głowy
uśmiechu w cierpieniu
uśmiechu gdy pieniędzy
do jutra nie starczy
uśmiechu gdy dudek
rozkłada swój czubek
bliźni przyszedł do kościoła
i na bliźnich warczy
uśmiechu kiedy koza
stanęła z zachwytu
ksiądz duszpasterz nie straszy
bo wyciągnął nogi
kiedy niewierzący
modli się po cichu
prezesowi rosną za uszami rogi
kiedy Ewa Adama
wyprowadza z Raju
ciemno coraz drożej
niebo z komarami
uśmiechu Baranku Boży
zmiłuj się nad nami
Podobnie jak z litanii, ze zbioru, zgodnie z prośbą księdza "pogodnego jak Bóg", wysypują się anegdoty oparte na paradoksach, wynikające z nieoczekiwanych zestawień sytuacji. W przypadku kościoła, świętości, księży pozwalają zachować właściwe proporcje i równowagę. Śmianie się z samego siebie to też cenna umiejętność.
Dałam tę książeczkę Starszemu podczas podróży samochodem na wakacje. Dzieci nie dostają do rąk tabletów: młodszy potrafi bawić się stymulując jazdę swoim wyimaginowanym samochodem.
Co chwilę słychać było parskanie, a te anegdoty, które najbardziej mu się spodobały czytał nam na głos.
Na przykład tę:
Słyszałem o trzyletnim Marku, który niecierpliwił się w czasie Mszy świętej, nie mogąc doczekać się końca, i wreszcie zapytał rodziców głośnym szeptem:Mi zaś spodobało się ta:
- Kiedy ksiądz powie: "Idźcie ofiary do domu"?
Słyszałem, że do rektora Seminarium wpłynęło podanie kandydata do stanu duchownego: "Do szóstego roku życia prowadziłem życie rozpustne, ale potem się opamiętałem i nawróciłem".Ale wśród anegdot znalazła się też i taka:
Słyszałem także o innym podaniu. Kandydat na mnicha pisał prosząc o przyjęcie: "Zawsze byłem bardzo ostrożny, pamiętałem, że lew krąży rozglądając się kogo by pożarł - i unikałem przyjaźni z kobietą".
Dostał odpowiedź: "Nie nadajesz się do nas".
Zapytano kiedyś znakomitego krytyka, Karola Irzykowaskiego:Ubawiła nas zaś taka anegdota:
- Jeżeli są dwa opowiadania, jednakowo dobre, które z nich jest lepsze?
Odpowiedział:
- Krótsze.
Pewien ksiądz nie wiedział, jak ogłosić zapowiedzi. Narzeczony nazywał się Jan Chrzan, a narzeczona Maria Jedligówna. Wreszcie powiedział:
"Marianna z Janem Jedligówna z Chrzanem".
Jan Twardowski, to taki poeta, który dał życiem i twórczością świadectwo łagodności, afirmacji zwykłego życia i ufności w plan boży. Myślę, że w jego słowach odnajdą się niektórzy czytelnicy tego bloga, ci(te), którym doskwiera cynizm i bezduszność cywilizacji wokół nas.
Na zakończenie zamieszczam zdjęcie z ćwiczeń do religii Młodszego (klasa pierwsza). On również interpretuje pewne tematy na swój, dziecięcy, jakże radosny sposób:
:-)
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Gra w kolory III (2017)" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie"
- "W 200 książek dookoła świata - 2017"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))