sobota, 30 marca 2013

Kominek Małego O.

Krótka prezentacja kominka, w którym pali Mały O.
Fachowym ruchem dorzuca do niego, gdy wygasa ogień.
Pali w nim głównie materiałami ekologicznymi typu papier.
Ale nie ma litości również dla plastiku (proszę zauważyć klocki Lego Duplo) oraz elementów metalowych (na zdjęciu niewidoczna pokrywa po pudełku z ciastkami).
Przy tak wysokiej temperaturze, jaką w nim osiąga, wszystko jest możliwe.

A wygląda następująco:

Pomysł, wykonanie, prawa autorskie do koncepcji - Mały O.


Notka refleksyjna. Stwierdzam, że charakterologiczna odmienność młodszej pociechy, Jego nieposkromiony temperament oraz dominujący typ osobowości będzie wymagał przemyślanego podejścia pedagogicznego. Żeby za 20 czy 30 lat nie okazało się, że wdroży w życie wyżej zobrazowane pomysły. A to już "kiedyś ktoś" już przerabiał ;)

piątek, 29 marca 2013

Bajki rozkładanki: Trzy małe świnki

Tytuł: "Trzy małe świnki"
na podstawie baśni angielskich
Tekst polski: Iwona Krynicka
Ilustracje: Tony Wolf
Wydawnictwo: Wilga
Rok wydania:  2009 - Giunti-Mediolan-Florencja, edycja 2011 - Warszawa
Stron: 12
Wiek dziecka: 3-6 lat
Zdjęcie pochodzi ze strony wydawnictwa.
Długo szukałam książeczek dla dzieci, w których po otworzeniu stron pokazują się przestrzenne obrazki, oj długo. Wydawnictwa preferują teraz raczej książeczki z okienkami. A ja tak bardzo chciałam pokazać moim synkom taką właśnie książkę, gdzie powstaje domek, drzewa stoją, a po pociągnięciu paska wysuwa się postać. Takie 3D z lat siedemdziesiątych ;)
Ale w końcu udało się!
Myślę, że większości znana jest treść bajki o trzech świnkach, które postanowiły wybudować sobie domki. Powstały więc: domek ze słomy, domek z drewna i patyków, a tylko najstarsza świnka postawiła domek murowany. Jak trwałe to były budowle okazało się już wkrótce, bowiem w okolicy zjawił się głodny wilk. Świnki schroniły się w murowanej chatce, a wilk, który nie mogąc pokonać solidnych drzwi i zakratowanych okien wlazł kominem prosto w rozpalone w kominku ognisko, w końcu uciekł gdzie pieprz rośnie.

Młodszy synek po przeczytaniu i obejrzeniu tej bajki nie może wyjść ze zdumienia jak to się stało, że wilkowi palił się ogon i pupa. I zagląda do domku myśląc, że zobaczy co jest w środku.

Przeczytane w ramach wyzwania czytelniczego "Odnajdź w sobie dziecko".

czwartek, 28 marca 2013

Wielkanocne kolędy

- Mamo, a jakie kolędy śpiewa się na święto Zajączka?
To Większy K. przy śniadaniu.

W poniedziałkowe popołudnie bawiący się Mały O. nagle zaintonował:
"A pokój, a pokój..."
Opadły nam z Tatą Obe szczęki. Mały ma niezłą pamięć.

Ale co się dziwić dzieciom, w końcu mamy śnieg na święta. Nieważne jakie ;)

Co widać w lusterku wstecznym

Wtorek rano - jechałam do pracy. Przedostatnie duże skrzyżowanie przede mną jakieś 200 metrów. Spojrzałam w lusterko wsteczne i zauważyłam renaulta jadącego bez świateł. Zamrugałam awaryjnymi, ale kierowca-kobieta nie zorientowała się o co chodzi. Ale już przez skórę czułam, że będą z Nią problemy. Za skrzyżowaniem włączyłam prawy migacz i zjechałam na pas do skrętu w prawo. Ona zrobiła to samo-bez migacza. No pięknie. Dojeżdzam do ostatniego skrzyżowania - świeci się tylko strzałka. Zatrzymuję się przed pasami. Podjeżdżam. Z lewej jedzie w pewnej odległości rowerzysta. Ubrany odpowiednio, z kaskiem, młody człowiek. Sprawdzam jeszcze czy na pasach z prawej nie ma pieszych i decyzja - wciskam gaz.
Za chwilę spoglądam w lusterko wsteczne i co obserwuję? "Moja Pani" omal nie wjechała w rowerzystę. Widziałam jeszcze jak pokazał Jej energicznie na głowę.

To nie jest wyjątek.
      
Uwielbiam jak kierowcy na rondzie nie sygnalizują zjazdu, przepadam za wyjątkowo wolnojadącymi samochodami tam, gdzie można jechać szybciej. Mijając je widzę, że prowadzący najczęściej trzyma telefon przy uchu i rozmawia.
Jak stoję na podporządkowanej ulicy i czekam, to modlę się, aby w końcu ktoś zrezygnował ze swojego świętego prawa do pierwszeństwa.
Kultura jazdy polskich kierowców jest żenująca.
Nie jestem kierowcą z długoletnim prawem jazdy. Ale miałam dobrego instuktora i egzamin zdałam za pierwszym razem, będąc zresztą w 7 miesiącu ciąży z Większym K. ;) Żeby nie było, że jestem taka gjenialna. Poprzednie moje próby zdania egzaminu na prawo jazdy (trzykrotne) miały miejsce dokładnie 10 lat wcześniej. Sprawę odłożyłam do czasu, "kiedy będzie mi to już koniecznie potrzebne".

Moim osobistym bardzo dobrym trenerem jest mąż.

I to by było na tyle, bo "trzeba trochę sie zdrzemnąć", jak mawia Mój  Osobisty ;)

Aha, sama też mam na sumieniu parę grzechów, może kiedyś je opiszę.

środa, 27 marca 2013

Kredki

Większy K. ogląda pudełko kredek, które Mały O. dostał w aptece.
- A jakie to są kredki?
- Świecowe
- To czemu nie świecą?

wtorek, 26 marca 2013

Nie daj się

"Czasami człowiek musi, inaczej się udusi".

Utrzymałam się długo, bo półtora tygodnia, ale teraz to już naprawdę czuję, że coś mnie bierze. Suchy kaszel, a jak kaszlę to mi chce głowę z szyją oderwać, barki mam obolałe.

"Tylko się nie daj, tylko się nie daj, tylko się nie daj" powtarzam sobie.

niedziela, 24 marca 2013

Auta: "Złomek i kłopoty z traktorami"

"Złomek i kłopoty z traktorami"
Tłumaczenie: Małgorzata Alicka
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2012
Stron: 32
Wiek dziecka: 3+

Wreszcie przyszła kolej na największą jak dotąd fascynację Karolków - film "Auta".
Lojalnie ostrzegam rodzicieli i nie tylko, zetknięcie się z tym zjawiskiem grozi drenażem kieszeni.
Jeśli chodzi o moich synków, to wydawnictwo Egmont powinno nam chyba zaserwować jakąś stałą zniżkę lub VIP-owski status, gdyż niemal wszystko co wydała ta instytucja o Autach mamy ;)

Opowiadanie "Złomek i kłopoty z traktorami" najpierw poznaliśmy z audiobooka dołączonego do którejś z gazetek. To, i jeszcze jedno opowiadanie, czyta niezrównany Artur Barciś.

Dla nieznających ulubionego zajęcia Złomka, kilka słów o tym. Zardzewiały holownik uwielbia zakradać się nocą na łąkę, na której śpią zmęczone pracą traktory. Podjeżdża po cichutku do takiego i trąbiac znienacka, budzi go. Wystraszony traktor robi fikołka do tyłu i leży na plecach, czyli kabinie. Słychać chlupiące w baku paliwo, po czym po chwili z rury wydobywa się hmmm, odgłos, przypominający, no sami się domyślcie co. A Złomek kwituje to stwierdzeniem, że traktory są durne.

"Złomek i kłopoty z traktorami" jest jakby uzupełnieniem historii. To samodzielne opowiadanie o tym jak traktory odegrały się na Złomku za to, ze nie pozwala im się wyspać po ciężkim dniu pracy .
Na kilka dni przed wyścigiem inaugurującym otwarcie nowego toru wyścigowego w Chłodnicy Górskiej, auta-mieszkańcy postanawiają wyasfaltować drogę prowadzącą na nowy stadion. Niestety, w nocy Złomek i Zygzak muszą uciekać z łąki, na której Złomek koniecznie musiał postraszyć traktory, bo tym razem goni ich "opiekun" traktorów, straszliwy kombajn Heniek.

Przypadkowo niszczą świeżo położony asfalt. Wójt Chłodnicy przeprowadza śledztwo i winni naprawiają drogę. Ale sytuacja się komplikuje, ponieważ po następnej nocy droga znów jest zniszczona! Tym razem to sprawka traktorów, które w ten sposób chcą zemścić się na Złomku.
Na szczęście wszystko dobrze się kończy, droga jest gotowa na czas, a traktory przyprowadzone na stadion kibicują Zygzakowi, który wygrywa wyścig. 

Przeczytane w ramach wyzwania "Odnajdź w sobie dziecko".


PS. Gorąco polecam wersję audio. Warto posłuchać interpretacji Pana Artura Barcisia.
Jest re-we-la-cyjna.
My słuchaliśmy z takiej wersji:







sobota, 23 marca 2013

Londo

O czym to ja chciałam....
Nie mogę napisać kolejnej recenzji, bo ciemno a mam ją na kartce w zeszycie.
Nieprzespane noce nie ustają - wczoraj (tzn. dziś) przed pierwszą ocknęłam się i podążyłam za światłem.
W sypialni leżał mąż i dyszał. Brzmi jak niezły erotyk...;)
Dyszał, bo miał 39,5 i nie mógł spać. Łyknął pyralginę i czekaliśmy ponad godzinę na efekt. Zero efektu. No to sru - druga tableta. Zrobiłam mu napotną herbatę (czarny bez, lipa, rumianek, sok malinowy), okryłam dodatkowo kocem i ewakuowałam się poza obszar rażenia niewiadomojakich wirusów tym razem.
A, jeszcze mu przygotowałam piżamę na wypadek gdyby się mocno spocił.

Dziś po południu telefon od przyjaciółki z "grupy wsparcia", dał obraz całości. Cztery tygodnie chorób u Niej. Na razie chyba spokój, bo mówiła, że w poniedziałek chce posłać dzieci do placówek inkubujacych choróbska (czytaj: szkoły i przedszkola).

Większy K. i Mały O. jakoś jadą. Małemu leci z nosa, ale nie jest źle.
Humor mu dopisuje. Tydzień temu zrobiwszy na nocnik kupę (jak siada z tą potrzebą to zawsze mówi "Idź sobie", więc idę, w drugą stronę to nie działa, ostatnio musiałam się od środka zamykać...) zawołał, jak to On:
- Hehehehej, kupe lobiłem.
No i zaraz potem:
- Donda jak londo.
Dziś rano doszedł opis tej lżejszej potrzeby fizjologicznej. Patrzył, jak wylewam siusiu do ubikacji i zanim spuściłam wodę padło:
- Donda jak banan.

No i zapomniałam o najważniejszym. Mały O. był już samicą "Golią" (Gloria-hipopotam  z "Madagaskaru") i Jessie (lalka-kowbojka z "Toy Story 2").
Od jakiegoś tygodnia, może trochę dłużej, chodzi z rączką w majtkach. Cały dzień, nawet jak siedzi i je, to się "tam" trzyma.
Zapytałam Go więc, czego szuka.
- Dlugiego siusiaka.
- A na co Ci drugi siusiak?
- Jeden lobi siku, jeden lobi kupe.

piątek, 22 marca 2013

Pogoda jak teściowa ;)

Nagle, zrazu nieśmiało, ale teraz już nieco odważniej, wyjrzało zza chmur słońce.
- Oooo, słońce! Ale ja je znam! Ono zniknie nocą, nich nikt się na to nie nabierze! rzuciłam głośno do najbliżej siedzącego Mojego Najlepszego Kolegi.
- Ja je znam. Łże jak pies*.

* swobodna trawestacja skeczu Janusza Gajosa "Teściowa", do obejrzenia tu. Uwaga: oglądać z pustym pęcherzem!

środa, 20 marca 2013

Śmierć wirusom

Wygląda na to, że gorączka przeszła. Jeszcze dziś rano robiłam koktajl z paracetamolu i ibuprofenu, ale już dawno minęły 4 godziny od tego czasu i jakoś nic. Ciiiiicho szaaaaaa...
(trzy nieprzespane noce to pikuś)
Ale jutro i tak mąż podwozi obu do przychodni, bo Większemu pojawił się w gardle jakiś nalot, a w nosie ma Texas. Młodszy kontrolnie.
No cóż, jeszcze poczekamy do popołudnia.
Może to jednak szkarlatyna? Z drugiej strony nie dała typowych objawów. Może dlatego, że Karolki ciągle na jakichś wspomagaczach jadą. A to tran, a to jakieś immunostymulanty. I tak to potem wygląda.

Jutro czeka mnie wyjazdowy dzień, bo oprócz powrotu do pracy, wizyty u pediatry, brata po jaja, czeka mnie jazda ze sobą. Ledwo żyję, ledwo dycham, nos zakorkowany, pokłady ropne jak w Arabii Saudyjskiej ;)

Hej Ty, chwalisz się, czy żalisz?


Jako przerywnik kulturalno-klimatyczny ;) zdjęcia z soboty, jak jeszcze byliśmy zdrowi i hasaliśmy po łąkach i lasach:




To chyba tropy zająca

  







poniedziałek, 18 marca 2013

Weekend - hit

Większy K. śpi obok spocony. Wczoraj po południu znienacka zagorączkował - prawie 39 stopni.
Byliśmy dziś w przychodni. 3 dni opieki, będę obserwować co dalej się dzieje. W przedszkolu był komunikat o szkarlatynie.

Na pół godziny przed otwarciem przychodni kolejka była już kilkupalczasta. Dobiliśmy do niej na parę minut przed ósmą. Czekaliśmy w samochodzie, ale bez "rezerwacji" w ogonku.
Starszy pan przed nami rzucił w pewnej chwili hasło: "Jeszcze trochę i się rozchorujemy".
Oczy zrobiły mi się okrągłe jak spodki a przez wywietrzony umysł przeleciała myśl: "No tak, tu stoją zdrowe osoby..."
Nie było źle, bo wąż zawinął się w środku i okazało się raz dwa, że mamy drugie miejsce w pediatrycznej, a tak naprawdę jesteśmy pierwsi tego dnia.

Od Większego usłyszałam za to dziś, że lubi mnie najbardziej ;)

A Mały O. jak wczoraj rano po obudzeniu mnie zobaczył zaśpiewał po swojemu:
"Ja ubielbiam ją, ona tutaj jest, i tańtymyją"
To takie pocieszające, jak w niedzielę po śniadaniu stwierdzasz, że masz doła i płakać się chce.
Ale rzeczywistosć szybko stawia do pionu.

niedziela, 17 marca 2013

Toy Story

"Toy Story"
Tłumaczył: Marek Karpiński
Wydawnictwo: Egmont Polska
Rok wydania: 1996
Stron: 24
Wiek dziecka: 3+
Ilustracje w książce pochodzą z filmu animowanego „Toy Story” wytwórni Disney Pixar (1995).

Wśród zabawek Andy’ego rolę przywódcy i ulubieńca chłopca gra szeryf Chudy. Ale sytuacja ulega zmianie, kiedy do grona przybywa, jako nowy prezent urodzinowy, astronauta Buzz Astral. Chudy próbuje pozbyć się konkurenta. Niestety obaj trafiają w ręce niejakiego Sida, sąsiada Andy’ego, który z upodobaniem niszczy zabawki, znęca się nad nimi i tworzy „mutanty”. To traumatyczne zdarzenie otwiera oczy Buzzowi na fakt, że nie jest prawdziwym zdobywcą kosmosu, lecz jedynie zabawką. W obliczu wspólnego niebezpieczeństwa Chudy też zmienia swoje nastawienie do Buzza, a dzięki perswazjom Chudego Buzz zaczyna rozumieć, że istnieje po to, by dzieci były szczęśliwe (a nie po to by zdawać sprawozdania z podróży kosmicznych).
Będąc zaledwie o 5 kroków od domu Andy’ego bohaterowie nie mogą się do niego przedostać. W końcu organizują bunt zmutowanych zabawek i wydostają się z więzienia u Sida. Aby tego dokonać ujawniają, że poruszają się i mówią, wywołując panikę u nieznośnego chłopaka. By jednak powrócić do Andy’ego, muszą go dogonić, ponieważ chłopiec właśnie przeprowadza się na inny koniec miasta.

„Toy Story” to opowieść nie tylko o zabawkach, przede wszystkim o przyjaźni i dzieciństwie. Od wielu lat staje się ulubioną bajką kolejnych pokoleń chłopców. Karolki również połknęły tego bakcyla :)
Czytane wielokrotnie Karolkom w ramach wyzwania "Odnajdź w sobie dziecko".
 

piątek, 15 marca 2013

Co tam jest ?!

Ciasto na jutrzejszą, pardon dzisiejszą, "imprezkę" wylądowało w lodówce.

Schowałam jeszcze dokumentację projektową domu, w którą zaglądali dziś Tata Obe i Wuja Jadek, i ... padłam z wrażenia.
Za kanapą Mały O. urządził sobie... no właśnie, co? Znalazłam tam nawet Jego majtki.
Młody wykazuje ewidentny talent do sportów typu koszykówka, lub zostanie bramkarzem. Rzucanie czymkolwiek, to Jego specjalność. Efekt? Ten pierdolnik, w bardziej pejoratywnym tego słowa znaczeniu, niż użyła go DaCapo.
Ale dziękuję Ci za ten podręczny słownik ;) !

czwartek, 14 marca 2013

Nie wiem już co robić

Już sama nie wiem co mam zrobić?...
Co dzień to samo przy pożegnaniu Większego K. w przedszkolu.

Dziś jedna z pań próbowała Go wziąć za ramiona i lekko przytrzymała, i było jeszcze gorzej. Cofnęłam się spod drzwi, żeby jej powiedzieć, żeby go nie trzymała, bo to nic nie da. Już miał łzy w oczach i zaczął się jej wyrywać.
Mamo, ale przyjedziesz wcześniej?
Mamo, ale szybko Cię puściłem?
i tak po kilka razy...

Jak odchodzę, to uspokaja się prawie natychmiast, bo spojrzałam kiedyś jak odprowadzała Go do sali jedna z pań i twarz mu się zmieniła od razu, jak tylko się odwrócił.
Ale sam moment pożegnania jest tragiczny i czasami po wyjściu czyję, jakby ktoś wypuścił ze mnie całe powietrze, a ręce mi opadają....
Bywają dni, że jest lepiej, ale ogólnie nie jest dobrze...

środa, 13 marca 2013

Gdzie ta wiosna?

Jeszcze nie zapomnieliśmy o zeszłotygodniowym kuszeniu nas przez wiosnę, a tymczasem wróciła zima. Zasypała, zawiała, ale za to przyświeca pięknym słońcem.
Ale wracając do wiosny, na którą wszyscy czekają jak na Świętego Mikołaja.
Najbardziej nie lubię jak wietrzysko sypie w oczy piaskiem, a z drugiej strony mści się słońce, które świeci tak, że z oczu lecą łzy. brrrrr .....
a poza tym może być ;)

tak sobie spacerowaliśmy dokładnie tydzień temu:


Słońce chyliło się ku zachodowi...

Tam tam daleko jest nasza wieś.
Od tamtej strony, miejsce gdzie teraz stoimy, nie wydaje się aż takie odległe.



A to widok, w zachodzącym słońcu, który podoba się Większemu K.:



To z tym młodnikiem Karolki ścigają się wzrostem:
Czasem jestem sentymentalna, i zastanawiam się, jak będzie wyglądał ten lasek za 4, czy 10 lat.
Rozpoznaję roczne przyrosty na tych sosenkach i wiem, że z każdym latem będą wyglądały inaczej...


Poza tym mam taką dziwną skłonność, że lubię odliczyć czas do tyłu.
6 marca - odlicząc ten sam odstęp czasu wstecz od początku zimy, czyli 22 grudnia, mamy koniec października. Chyba dobrze policzyłam, mam czasem problemy z matematyką.
Na koniec października 2011 Karolki biegały po lesie na krótki rękaw, a teraz w zimowych, choć nieco lżejszych kurtkach.
Niby tak samo odległy czas od zwrotnika Koziorożca, ale jak różny klimatycznie...





poniedziałek, 11 marca 2013

Hendryk Szoper

- A Pani dzisiaj mówiła o Hendryku Szoperze!

Wymiana spojrzeń z Tatą Obe:

- Chyba Fryderyku Chopinie?...

piątek, 8 marca 2013

Dzień kobiet


Większy K. przydreptał za mną o 5:55 do łazienki (razem z Małym O. siedzi w domu - taka laba od przedszkola zapowiedziana do piątku, czyli do dzisiaj).

- Mamusiu, tylko pamiętaj, żeby mi przypomnieć żebym Ci powiedział "Wszystkiego najlepszego", dobrze?

Zanim go położyłam do łóżka, chyba z pięć razy powtórzył tę prośbę i ze trzy razy zapytał czy będę wcześniej.


Mamy dzisiaj w Karolkowie dodatkowe święto, bo urodziny obchodzi Tata Obe. Większy K. przygotował kartkę z nazwą ulubionej kapeli Taty, a ponieważ kapela ta aktualnie nie wydała żadnej nowej płyty, której by Tata nie miał, więc dostanie inną płytkę.
Ostatnimi czasy namiętnie puszczał jeden utwór Karolkom. Do tego stopnia, że już go umieją zaśpiewać.
Zaśpiewajmy i my ;)
Wszystkiego Najlepszego Tato!

czwartek, 7 marca 2013

Radiowóz policjanta Pawła

Oczywiście nie mogło być inaczej! Uzupełniliśmy szybko brakujące pozycje w Karolkowej kolekcji Małego Chłopca. „Radiowóz policjanta Pawła” znaleźliśmy, a jakże, w supermarkecie. Tym razem podziękowania w kierunku sieci Kaufland ;)
„Radiowóz policjanta Pawła”
Tłumaczenie: Andrzej Wiśniewski
Ilustracje: Alexis Nesme
Wydawnictwo Olesiejuk
Stron: 12
Rok wydania: 2012
Wiek dziecka: 3+
Ta część serii zalicza się do napisanych prozą. Przyznam szczerze, że dla czytającej mamy jest mniej atrakcyjna. Rymowane wierszyki bardziej zapadają w pamięć. Ale Karolkom to nie przeszkadza. W przypadku tej książeczki dzieci bardziej skupiły się na walorach ilustracyjnych.
Policjant Paweł wraz z koleżanką po fachu Marysią poproszeni zostają do interwencji. Do banku włamali się złodzieje. Para jest na miejscu w momencie, gdy zamaskowani łotrzy opuszczają budynek, ale niestety rabusie uciekają policjantom. Klasyczny pościg z blokadą drogi i patrolem w helikopterze przynosi skutek. Złodzieje zostają ujęci i osadzeni w więzieniu.
„Czemu łobuzy mają odrapany samochód?”, „co mają na głowie, a dlaczego?”, „co leży na drodze?”, „gdzie są złodzieje?” – po przeczytaniu historyjki zostałam zasypana masą pytań inspirowanych obrazkami. Każda książeczka z tej serii kończy się kilkoma pytaniami sprawdzającymi pamięć dziecka.

Przeczytane w ramach wyzwania „Odnajdź w sobie dziecko”.

wtorek, 5 marca 2013

Sen powracający

Sen powracający.
Jest postęp w zażyłości bohaterów. Wcześniej Ona i On unikali swojego wzroku, szukali się, ale jednocześnie odpychali. Patrzyli na siebie z daleka, ale próby bliższego kontaktu kończyły się odrzuceniem i wyparciem.  Niby byli sobą zainteresowani, ale bali się to okazać. Szczególnie Ona. Bała się nawet na Niego spojrzeć z bliska, jak już tak się zdarzyło że byli w odległości 2-3 metrów od siebie. Miała zawsze spuszczony wzrok, albo odwracała głowę. Dlaczego?
Nie mam pojęcia, pewnie pan Freud coś by u Niej znalazł. A może nie. Może to tylko niedojrzałość emocjonalna. Nieśmiałość?
Ale od poprzedniej emisji jest progres. Zaczęli ze sobą rozmawiać. Dziś w nocy Ona zaproponowała Jemu herbatę. Zgodził się aksamitnym Tak. Nie zdążyli ze sobą zamienić więcej słów, ale byli obok siebie, stali ramię w ramię i nie chowali się przed sobą. Nie zdążyli porozmawiać ponieważ Ona szykowała coś więcej do zjedzenia. Ale poznała Jego historię od obecnych przy nich dwóch znajomych. Jest Włochem – stąd ta niesłowiańska uroda, a rodzice jakiś czas temu wyjechali na stałe do Chin. No tak, czego jak czego, ale pieniędzy to im chyba nigdy nie brakowało.

poniedziałek, 4 marca 2013

Jestem Wspaniałościowym królem


zapomniałam wczoraj dodać:

w sobotę przed spacerem biegałam po domu w koronie i z ogonem lemura produkcji Większego K.



do tego wymagane było mówienie głosem Króla Juliana zapożyczonym z kreacji pana Jarosława Boberka...

niedziela, 3 marca 2013

Zwariowane przedszkole

8:45 Wizyta u lekarza umówiona. Dopiero na wtorek, ale to i tak był najwcześniejszy termin. Do tego czasu będzie wóz, albo przewóz. Mały O. kaszle non stop, Większy K. jak odkaszlnie to nie jest muzyka, którą bym chciała słyszeć.

W dużym żeliwnym rondlu bangla się kawał karkówki. 2 czy 2,5 kilo? Mały O. zauważył, że "duo". Duo bo wyżywić 3 męskie żołądki to wyzwanie jak dla jaskiniowca. Wczoraj Większy na kolację wsunął 5 naleśników, ale parę dni temu ustanowił rekord w ilości zjedzonych parówek - 4 sztuki... Przeszedł sam siebie.

10:15 Bawimy się w przedszkole. Małego O. czeka zapisanie do tej samej placówki co chodzi Większy. Tym razem ja jestem dzieckiem.
Mały O.:  "Hej detko!", wstaje z fotelika i wręcza mi kilka kartek z rysunkami, "tutaj mat zadanie!" Jest panią Bebatką.
Zażyczyły sobie "kafke". Większy K. wypił szybciej. Mały O. pije łyżeczką, woła: "Hej Telenia jut idziemy".
Upsss, kafka się wylała.
10:35 Obrus położony o 9:00 już nie jest czysty.
10:40 Drugie rozlanie.

Czasem mam wrażenie, że sprzątanie to jest kara. Czuję się jak Syzyf.
Jak pomyślę z przyjemnością o posprzątaniu jakiegoś fragmentu, uporządkowaniu kąta czy półki, to po chwili okazuje się, że muszę gasić pożary w innym miejscu.
Wczoraj przed zaśnięciem na Allegro zauważyłam odkurzacz "eucharystyczny" (jak go kiedyś nazwał Mój Najlepszy Kolega). No, to by jakoś rozwiązało na przykład kwestię sprzątania pod stołem w części jadalnej. Tylko że jego cena (około 400 zł), jakoś nie daje mi poczucia pewności, że będzie to mój sprzymierzeniec na dłuższy czas... Ale pomarzyć można.

10:50 Przeszliśmy do zajęć przy stolikach.
Razem z Większym K. rysujemy rysunek na konkurs plastyczny. Teraz już wiem jak to się odbywa w "realu".

11:00 Trzeba by karkówkę pokroić na plastry...

a tak się cieszyłam...

A tak się cieszyłam tydzień temu...
Po roku od zdarzenia, przyjechali fachowcy od kominka i zamocowali trzecią płytę.
Mąż od razu tego samego dnia wieczorem chciał napalić, ale Go powstrzymałam.

Zeszłam jakieś pół godziny temu, bo się przebudziłam i wyniuchałam, że w kominku się pali.
Płyta trzasnęła od góry.
Ja pier....
Po jasną chlorellę ją slikonem od góry przeciągnęli?!
Trudno, stało się, a tak się cieszyłam....

Poza tym widać drugie dno, bo po niedzieli pewnie będę musiała znowu szukać pomocy u Zaufanego Pana Doktora. I to nie wiem czy nie ze sobą też, bo wieczorem jeszcze było wszystko w porządku, ale teraz mam już chrypę i coś mi zalega w gardle.

A taki piękny dzień dzisiaj był.
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...