Już sama nie wiem co mam zrobić?...
Co dzień to samo przy pożegnaniu Większego K. w przedszkolu.
Dziś jedna z pań próbowała Go wziąć za ramiona i lekko przytrzymała, i było jeszcze gorzej. Cofnęłam się spod drzwi, żeby jej powiedzieć, żeby go nie trzymała, bo to nic nie da. Już miał łzy w oczach i zaczął się jej wyrywać.
Mamo, ale przyjedziesz wcześniej?
Mamo, ale szybko Cię puściłem?
i tak po kilka razy...
Jak odchodzę, to uspokaja się prawie natychmiast, bo spojrzałam kiedyś jak odprowadzała Go do sali jedna z pań i twarz mu się zmieniła od razu, jak tylko się odwrócił.
Ale sam moment pożegnania jest tragiczny i czasami po wyjściu czyję, jakby ktoś wypuścił ze mnie całe powietrze, a ręce mi opadają....
Bywają dni, że jest lepiej, ale ogólnie nie jest dobrze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))