...
nie ma mnie tu, ale cóż poradzić kiedy tyle spraw na głowie na raz, że człowiek pada na twarz.
Od miesiąca rozkopane i plac budowy wokół chaty. Sterta z nadwyżki betonu i resztek płytek twardnieje na kształt nowej góry, a tym czasem stara góra żwiru maleje. Mam cichą nadzieję, że w przyszłym tygodniu front robót zamknie się na siatce.
Początek kwietnia zaowocował mózgościskiem spowodowanym różnymi planami zawodowymi związanymi z moją osobą a niekoniecznie związanymi z moją zgodą i rodzinnymi możliwościami logistycznymi. Szczęśliwie bez dalszych nacisków.
Aktualnie jesteśmy w środku oceny zdolności Małego O. do podjęcia nauki w szkole. Za mną rozmowa i ankieta moja, a przed Olem, Jego rozmowa i ocena.
Czego jeszcze nie wymieniłam? Aha, w środku kwietnia nagłe nocne zgłoszenie bólu ucha przez Małego i tydzień przeznaczony na leczenie zapalenia...
... i kiedy człowiek już widzi upragniony koniec.... nagle.... łubudubu srut...
Wyciąga ze skrzynki koperty, a w środku???
Wezwanie do złożenia wyjaśnień w US czyli u Brata Pita.
...pszszsz....
I: kolejne wezwanie z banku, że czegóś tam nie majom. Chociaż cztery razy zjawiałam się tam z papierami, stempelkami a nawet z całą familiom. I nie majom...
Ręce opadają ;-)
Aha, i żeby nie było, że jest kiepsko, na to wszystko przychodzi informacja, że salon w którym zamawiałam meble został zlikwidowany, sprawy przejął inny, ale meble które powinny być pod koniec kwietnia w domu nadal pewnie rosną w lesie....
To tak, żeby człowiek nie myślał, że odpocznie sobie po tych wszystkich telefonach, przeczesywaniu internetu w poszukiwaniu siatek, krawężników, kolów tynku, wydzwanianiu po cegły, wysłuchiwaniu utyskiwań na owe cegły oraz faunę w postaci mrówek (o tym może jeszcze napiszę, ale nie obiecuję) i innych takich niezbędnych do życia kobiet detali.
Kobiet?
Kobiet, kobiet.... bo to one są motorem wszelkich zmian w domostwie, co usłyszałam wprost od fachowca, z którym umawiałam się na wykonanie prac (rok temu): "Gdyby nie kobiety to w domu by się nic nie robiło, proszę pani. To kobiety wymyślają remonty..."
I wcale to nie była pretensja. W Jego głosie słychać było podziw.
To ten tego. Do następnego :-))) ;-)
Po głowie chodzi mi "... jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie..."
nie ma mnie tu, ale cóż poradzić kiedy tyle spraw na głowie na raz, że człowiek pada na twarz.
Od miesiąca rozkopane i plac budowy wokół chaty. Sterta z nadwyżki betonu i resztek płytek twardnieje na kształt nowej góry, a tym czasem stara góra żwiru maleje. Mam cichą nadzieję, że w przyszłym tygodniu front robót zamknie się na siatce.
Początek kwietnia zaowocował mózgościskiem spowodowanym różnymi planami zawodowymi związanymi z moją osobą a niekoniecznie związanymi z moją zgodą i rodzinnymi możliwościami logistycznymi. Szczęśliwie bez dalszych nacisków.
Aktualnie jesteśmy w środku oceny zdolności Małego O. do podjęcia nauki w szkole. Za mną rozmowa i ankieta moja, a przed Olem, Jego rozmowa i ocena.
Czego jeszcze nie wymieniłam? Aha, w środku kwietnia nagłe nocne zgłoszenie bólu ucha przez Małego i tydzień przeznaczony na leczenie zapalenia...
... i kiedy człowiek już widzi upragniony koniec.... nagle.... łubudubu srut...
Wyciąga ze skrzynki koperty, a w środku???
Wezwanie do złożenia wyjaśnień w US czyli u Brata Pita.
...pszszsz....
I: kolejne wezwanie z banku, że czegóś tam nie majom. Chociaż cztery razy zjawiałam się tam z papierami, stempelkami a nawet z całą familiom. I nie majom...
Ręce opadają ;-)
Aha, i żeby nie było, że jest kiepsko, na to wszystko przychodzi informacja, że salon w którym zamawiałam meble został zlikwidowany, sprawy przejął inny, ale meble które powinny być pod koniec kwietnia w domu nadal pewnie rosną w lesie....
To tak, żeby człowiek nie myślał, że odpocznie sobie po tych wszystkich telefonach, przeczesywaniu internetu w poszukiwaniu siatek, krawężników, kolów tynku, wydzwanianiu po cegły, wysłuchiwaniu utyskiwań na owe cegły oraz faunę w postaci mrówek (o tym może jeszcze napiszę, ale nie obiecuję) i innych takich niezbędnych do życia kobiet detali.
Kobiet?
Kobiet, kobiet.... bo to one są motorem wszelkich zmian w domostwie, co usłyszałam wprost od fachowca, z którym umawiałam się na wykonanie prac (rok temu): "Gdyby nie kobiety to w domu by się nic nie robiło, proszę pani. To kobiety wymyślają remonty..."
I wcale to nie była pretensja. W Jego głosie słychać było podziw.
To ten tego. Do następnego :-))) ;-)
Po głowie chodzi mi "... jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie..."
Łojojojoj, to może kawusia w miłym towarzystwie?
OdpowiedzUsuńTo wszystko przez brak słodkiego we krwi!
Ale konkretnie kochanie co: wezwanie do skarbóweczki???? Kawusi z paniami w US nie wypiłam, ale z Tobą chętnie. Może ukrócimy braki glukozowe? ;-)
UsuńToż powiedziałam - w MIŁYM. O sobie myślałam, rzecz jasna! :D
UsuńZapraszam Cię do współudziału w wyzwaniu:)
OdpowiedzUsuńhttp://tu-sie-czyta.blogspot.com/2015/05/celuj-w-zdanie-moj-debiut-wyzwaniowy.html