czwartek, 10 sierpnia 2017

Kto się boi Virginii Woolf?

Autor: Virginia Woolf
Tytuł: "Lata"
Przełożyła: Małgorzata Szercha
Wydawnictwo: Czytelnik
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2006
Liczba stron: 484



Trafiłam na "Lata" Virginii Woolf trochę przypadkowo. Weszłam między regały w gminnej bibliotece, wyciągnęłam rękę i "dostałam" niebieską okładkę.

Przeczytałam tę powieść z dużym zainteresowaniem; mimo, że obszerna, niemal jak epopeja, czyta się dobrze, płynnie; narracja wciąga i intryguje. Dodatkowo miałam tę przyjemność z lektury, że losy rodziny Pargiterów toczą się głównie w Londynie, mogłam więc odnotowywać i porównywać w myślach miejsca, do których przybywamy z kolejnymi przewodnikami-narratorami. A życie rodziny pokazane jest na przełomie XIX i XX wieku (1880 - lata trzydzieste XX w.).
"Lata" uznawane są za tradycyjną powieść, ale mają w sobie klimat woolf'owskiego strumienia świadomości. Celne obserwacje, wyjątkowo jasny styl, spójna z bohaterami emocjonalna narracja.
Mimo, że Virginia Woolf napisała powieść tuż przed drugą wojną światową, miała zaskakująco współczesne spojrzenie antropologiczne na rolę kobiet. Jeśli zastanowić się nad tym, jak odbierane były przez społeczeństwo pięćdziesięcioletnie kobiety jeszcze około 40-50 lat temu, to myśli Eleanor Pargiter (głównej bohaterki od początku powieści), która po śmierci ojca, w wieku tychże 50 lat stwierdza, że teraz ma przed sobą życie, są jak rewolucyjne i świeże, że nie sposób przejść obok nich obojętnie.
Być może sprawił to fakt, że Eleanor przez całe dotychczasowe życie zajmowała się głównie tym czym musiała, czyli sprawami finansowymi i zarządzaniem gospodarstwem domowym. Zatem śmierć najstarszego w rodzie, sprzedaż rodzinnego, opuszczonego domu, stawia przed nią nowe wyzwanie - teraz może robić co chce. Tak czy inaczej, jeśli dotąd nie mieliście okazji spełniać  swoich marzeń, to pięćdziesiątka jest równie świetnym startem, jak każdy inny wiek. I Eleanor korzysta z tego prawa w pełni.
Otworzyła książkę. Spodziewała się, że będzie to Podróż Ruffa lub Dziennik szarego człowieka. Był to jednak Dante; a ona była w tej chwili zbyt rozleniwiona, by wziąć inną. Przeczytała parę wierszy ma chybił trafił. Jednakże jej znajomość włoskiego zdążyła już zardzewieć. Eleanor nie chwytała sensu zdań. A przecież był w nich ten sens ukryty; wydało się jej, że ktoś grzebie jej hakiem w mózgu.
che per quanti si dice piu li nostro
tanto possiede piu di ben ciascuno.
Cóż to znaczy? Przeczytała tłumaczenie: 
Im więcej bowiem ludzi powie: "to jest nasze",
Tym więcej wspólnych dóbr stanie się ich udziałem.
Słowa te nie odsłoniły swego pełnego znaczenia przed Eleanor, której umysł muskał je tylko delikatnie, zajęty równocześnie lotem ciem pod sufitem i wołaniem sowy zataczającej kręgi wokół drzew z przeciągłym krzykiem. Zdawało się jej, że w twardej skorupie starowłoskiego języka kryje się jeszcze coś, tajemniczo zwinięte. Któregoś dnia przeczytam to sobie - pomyślała, zamykając książkę. - Kiedy Crosby przejdzie na emeryturę, kiedy... Czy kupować teraz dom? Czy może lepiej zacząć podróżować? A może wreszcie wybrać się do Indii? Sir William w sąsiednim pokoju kładł się właśnie do łóżka; miał już życie za sobą; gdy jej życie dopiero się zaczynało. Nie, nie chce mi się urządzać nowego domu, nie chcę nowego domu - myślała, wpatrując się w plamę na suficie. Znowu naszło ją złudzenie, że jest na statku, który miękko sunie przez morze; a może to pociąg, który chwieje się z boku na bok, pędząc po szynach? To niemożliwe, żeby się wszystko ciągle tak przesuwało - myślała, patrząc w sufit. - Wszystko przemija, wszystko się zmienia. I dokąd my tak idziemy? dokąd? dokąd?... Ćmy miotały się po suficie; książka zsunęła się na podłogę. Craster wygrał prosiaka, ale któż wygrał srebrną tacę? Eleanor zdobyła się wreszcie na wysiłek; odwróciwszy się na bok, zmuchnęła świecę. Zapanowała ciemność. (str. 238)
"Lata" Wirginii Woolf są pięknie przetkane niezwykłymi, subtelnymi, wrażliwymi i emocjonalnymi obserwacjami przyrody i otoczenia.
Bohaterowie nie zawsze są szczerzy i uczciwi wobec swoich bliźnich, ale są do bólu prawdziwi w swoich myślach.
Morris podniósł oczy znad książki, którą usiłował czytać. Skrzypienie pióra Eleanor irytowało go. Na chwilę przestała pisać, zaczęła znowu, potem oparła głowę na dłoni. Wszystkie troski, rzecz prosta, zwalono na nią. Choć Morris zdawał sobie z tego sprawę, Eleanor irytowała go. Wiecznie zadawała pytania - a nigdy nie słuchała, co się jej odpowiada. Morris zajrzał znowu do książki. Po cóż zmuszać się do czytania? Czuł się źle w tej atmosferze powściąganych uczuć. W tej sytuacji nic się nie da zrobić, a  mimo to wszyscy tłumią wyraźnie swoje uczucia. (str. 50)
Nad Anglią dął jesienny wiatr. Zdzierał z drzew liście, które albo spadały roztrzepane, całe w czerwonych i żółtych plamach, albo dawały się nieść hen, daleko, z fantazją zataczając szerokie kręgi w powietrzu, zanim przylgnęły do ziemi. W miastach wypadał znienacka zza węgłów i tu zdmuchiwał komuś z głowy kapelusz, ówdzie wydymał wysoko woalkę idącej kobiety. Pieniądz obracał się szybko. Ulicami ciągnęły tłumy. Urzędnicy, siedzący przy nachylonych pulpitach w kantorach w pobliżu katedry Świętego Pawła, zatrzymywali pióra na linowanych stronicach. Niełatwo było wziąć się znowu do pracy po urlopie. Nadmorskie kąpieliska - Margate, Eastbourne, Brighton - opaliły ich ciała na brąz. Wróble i szpaki, hałasujące zawzięcie pod okapami kościoła Świętego Marcina, plamiły na biało gładkie głowy posągów, które stały z rulonami papieru lub berłami w rękach dookola Parliament Square. Pędzac w ślad za statkiem pasażerskim, jesienny wiatr marszczył wody kanału La Manche, szarpał winnicami Prowansji, zmuszał leniwego młodego rybaka, wylegującego się na dnie łódki na Morzu Śródziemnym, by się odwrócił na drugi bok i szybko chwycił linkę od żagla. (str. 100)
I fragment, który najbardziej mną... wstrząsnął:
Gdy przebrzmiewała już ostatnia fala dźwięku, na otwartą przestrzeń przed katedrą wyszedł Martin. Przeciąwszy plac, przystanął zwrócony plecami do wystawy jakiegoś sklepu i zapatrzył się w górę, na wielką budowlę kościoła. Wydało mu się, że jego ciało traci cały ciężar. Doznawał dziwnego wrażenia, jakby z wnętrza jego istoty coś się wyodrębniało, zlewając się w harmonijną całość z gmachem katedry, coś się w nim naprostowywało i po chwili zastygło w bezruchu. Było to dziwnie dojmujące wrażenie - ta jakaś zmiana proporcji. Żałował, że nie został architektem. (...)
Znaleźli się znowu przed katedrą Świętego Pawła. Martin spojrzał w górę. Ten sam staruszek wciąż karmił wróble. Katedra też stała - po staremu. Martin chciałby jeszcze raz doznać tego uczucia zmiany praw ciążenia w swoim ciele i ustania wszelkiego ruchu wewnątrz swej istoty, ale ów dziwny dreszcz porozumienia między jego ciałem a kamiennym tworem nie przyszedł ponownie. (str. 254, 261)

Ta historia rodu Pargiterów jest jak życie niedopowiedziana i nieprzewidywalna. Nie dowiadujemy się wszystkiego o wszystkich mimo, że wiemy o zdarzeniach, które drastycznie zmieniają koleje losów i pozycję społeczną bohaterów. Woolf zarzuca haczyk na ludzką ciekawość i tym sposobem przyciąga. Pozostawia tajemnice i intryguje. Wiktoriańscy bohaterowie nie są drętwi i zamknięci w gorsecie etykiety i konwenansów (choć też tacy są). Dzięki temu, czytając można wziąć głęboki oddech i poczuć bicie serc.
Warto było przenieść się półtora wieku wstecz i przeżyć 50 lat z bohaterami.


Kto  się boi Virginii Woolf?
Ja nie.




Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "W 200 książek dookoła świata - 2017";
- "Gra w kolory III (2017)" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie".



3 komentarze:

  1. Nie znam tej powieści Woolf, mimo że znajomi mi o niej kilka razy przypominali. Poszukam ebooka i kupię :) uściski ciepłe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) odściskuję :-)

      Teraz kiedy już napisałam, ciągle mi chodzi po głowie ta książka. Szczególnie opisy przyrody.

      Usuń
    2. rozumiem, też mam takie książki, co nie dają spokoju :)

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...