Wpływ sytuacji geopolitycznej na uwarunkowania socjologiczno-fizjologiczne
Jako pokolenie Polaków, które żyje w rzeczywistości po II wojnie światowej, nie mamy pochodzenia szlacheckiego. Z nielicznych niepopularnych szerszej opracowań współczesnych mądrych ludzi, wynika iż skoro warstwa inteligencji żyjąca między I a II wojną światową została w Polsce wytrzebiona, w większości z nas w żyłach płynie mniej szlachetna, chłopska krew.
W 1939 roku, z jednej strony Wielki Czerwony Brat wyciągnął wszystkich na wschód i w lasach uśmiercił lub też zesłał na jeszcze dalszy wschód, gdzie kazał żyć i umierać w nieludzkich warunkach, zaś z drugiej strony nadeszła fala brunatnego terroru i totalitaryzmu, która doprowadziła do podobnych efektów.
Zatem, u większości społeczeństwa, płynie pospolita-czerwona, a nie błękitna posoka.
Aktualne kierunki rozwojowe
Wbrew pozorom, czy może jednak wykazując atawizm wobec odziedziczonej z genami natury, społeczeństwo (czy raczej, enigmatycznie określana przez niektórych warstwa średnia, ale średnia wykształceniem, zarobkami, czy czym? że pozwolę sobie zadać pytanie) chce się wybić ponad przeciętność i tak nieprzeciętnie drogiego i niekoniecznie dla wszystkich dostępnego M2, M3 lub M4.
Stąd dość powszechny (aczkolwiek nie u wszystkich zaobserwowany) trąd, by posiadać własną: zagrodę, chatę, domek, dworek, pałacyk najlepiej nad jeziorem lub pod lasem....na łonie natury...
Głos rozsądku, że z lasu zacznie się schodzić zaciekawiona nową fauną zwierzyna (lisy, dziki, hehe - kuny) i oswajać nowoprzybyłych mieszkańców, zaś znad jeziora latem nadlecą hordy świeżo wylęgniętych komarów i komarzyc chcących upić naszej krwi... (a może jednak coś w niej płynie wartościowego?) tutaj nie ma prawa być słyszany. Marzenia o życiu blisko łona wygrywają.
Co za tym idzie, coraz mniej tej dzikiej przyrody pozostaje, gdyż zachłanny ludź osiada na każdej nieosiadłej cząstce ziemi i przekształca ją wedle własnego widzimisię niszcząc to, do czego sam tęskił (nieprzekształconej natury). Zabudowywane (w ekstremalnych przypadkach - nielegalnie w granicach pasa nadbrzeżnego) tereny przyległe do jeziora, zamczyska wystawione w środku cennego przyrodniczo terenu leśnego...
Ukryte warcholstwo pokazuje tym samym swe okrutne oblicza: materialne i duchowe. W drugim przypadku tych, którzy pozostali przy tym co im do życia wystarcza nazywa się pejoratywnie "blokersami". Choć właściwie, in sensu stricto pozostają oni współczesną warstwą mieszczan takich, których stać też na wyjazdy turystyczne za granicę/lub nie, ale którzy mają dostęp na wyciągnięcie ręki do bieżącej oferty kulturalnej, naukowej i ... handlowej (w zależności od tradycji regionu kraju przeważa któraś z wymienionych).
Nadmienione wyżej widzimisię owo dobitnie daje do myślenia, iż jednak pozostałości krwi rycerskiej, szlacheckiej, królewskiej, starożytnoromańskiej w nas płyną. Płyną i rozlewają przed naszymi oczyma fantastyczne wizje wymarzonych nieruchomości, dla celów niniejszej pracy zwanych zamkami.
Przyjrzyjmy się tym budowlom i towarzyszącemu im otoczeniu bliżej.
Charakterystyka wybranych modeli architektonicznych
Otóż zamek taki czy siaki, z balkonem (czy bez), z gankiem (czy nie), z kolumienkami sztuk 1, 2, czy 4, poniewóż z trudem zdobyty, zbudowany, zakupiony powinien być szczelnie otoczony i odseparowany. W najlepszym wypadku powinna być tam fosa! Ale nie da się jej wykopać, gdyż bruk (o czym więcej dalej) nie pozwala. Zatem woda nie rzeźbi po deszczu meandrów na piasku... A trzewik damski nie uwala się regularnie od błota. Czysto, schludnie, higienicznie (no chyba, że koty od sąsiada przełażą...)
Na poniżej wymienione zróżnicowanie modelowe wpływają głównie charakterystyczne elementy tzw. obejścia i styl architektury krajobrazu.
Model włoski
Towarzyszy mu ogród w stylu Via Appia. Obsadzony północnymi odpowiednikami cyprysów - tujami. Stoją wokół ogrodzenia jak terakotowa armia i strzegą dostępu oka sąsiada zza płota. Płota. Otóż tu go nie ujrzymy. Są tu panele drzewniane i betonowe, niczem Colosseum wyrastające, gdyż każdy kto w pocie czoła pracuje i wypoczywa rości sobie prawo do intymności. Zatem ścisła izolacja.
Model grecki
Stale w budowie. Wystające pręty świadczące o niezakończonym etapie inwestycji. Biały beton, niebieskie niebo, wyschnięty krajobraz, kamienie, piasek, kocanki i rura od wody na ogród. Tudzież słupki ostrzegające o przewodach elektrycznych wkopanych w glebę. Grecki luz i hiszpańska mañana.
Model anglosaski
Rzadko spotykany. Charakterystyczny element niemile widziany w umysłach właścicieli posesji to brak bramy wjazdowej. Wysokość płota do pasa. Winorośl, kwiaty sezonowe, łąka i trochę bałaganu z tyłu, ale obraz korzystny w odbiorze. Niedościgły element modelu to trawnik pielęgnowany przez minimum 200 lat.
Model swojski
Kute przęsła, brama, podmurówka z klinkieru, na podwórku polbruk, pozbruk lub inna kostka. Jak najmniej liściastych nasadzeń, bo kto to będzie jesienią sprzątał i grabił (oj, wygodnictwo i lenistwo wyłazi zza kontusza!). Trawa, iglaki, zaś sporadycznie - użytkowe rośliny jadalne.
Najczęściej spotyka się modele mieszane włosko-swojskie, często greckie, model anglosaski jak już wspomniano, dość nietypowy w tym obszarze geograficznym.
Propozycje rozwiązania problemu
Stopień 1 - rozwiązania najprostsze i niezaawansowane technologicznie - wyburzyć, rozebrać, wyrwać z korzeniami. Szanse powodzenia - kiepskie.
Stopień 2 - rozwiązania zaawansowane czasowo - zmiana mentalności. Szanse powodzenia - ocena niemożliwa.
Podsumowanie
Traktując dosłownie angielskie "my home is my castle" zamykamy widoki na przenikające się, przerastające zielenią sąsiadujące ogrody i obszary. Nie stawiajmy, nie grodźmy, nie wkopujmy. Niech żyje swobodna zieleń, niech runą mury izolacji!
Ciekawie mogłaby tu wypaść propozycja przeprowadzenia badań ankietowych mających na celu stwierdzenie zależności między częstością (lub liczbą) wyjazdów zagranicznych (w domyśle: kontaktów z innymi cywilizacjami) a stopniem izolacji od najbliższego nam otoczenia.
Podziwiamy własne lub znajomych pamiątkowe, albo znalezione w internetach barwne fotografie zagranicznych pejzaży: greckie pelargonie i bugenwille, włoskie cytryny, francuską lawendę, angielskie kamienne murki śródłąkowe i porośnięte domy. Podczas zwiedzania okolic zaglądamy nieomal do okien by zobaczyć jak "Oni Tam" żyją. I wzdychamy, że tak pięknie. Ale sami co? Nie potrafimy.
Czy naprawdę mamy tak wiele do ukrycia? I czy naprawdę sąsiada interesuje aż tak bardzo co się u nas dzieje? Mnie - w ogóle.
Notka biograficzna
Opinie i domysły powstałe po przeczytaniu powyższego wpisu są własnością umysłów, w których się zagnieździły. Dla uciechy czytających podam, że aktualnie mój zamek i ogród jest częściowo w fazie modelu greckiego ;P
Badania ankietowe dotyczące popularności wpisów na ww. temat nastąpią w terminie od 25 do 31 maja br.
Dziękuję za poświęconą uwagę.
Jako pokolenie Polaków, które żyje w rzeczywistości po II wojnie światowej, nie mamy pochodzenia szlacheckiego. Z nielicznych niepopularnych szerszej opracowań współczesnych mądrych ludzi, wynika iż skoro warstwa inteligencji żyjąca między I a II wojną światową została w Polsce wytrzebiona, w większości z nas w żyłach płynie mniej szlachetna, chłopska krew.
W 1939 roku, z jednej strony Wielki Czerwony Brat wyciągnął wszystkich na wschód i w lasach uśmiercił lub też zesłał na jeszcze dalszy wschód, gdzie kazał żyć i umierać w nieludzkich warunkach, zaś z drugiej strony nadeszła fala brunatnego terroru i totalitaryzmu, która doprowadziła do podobnych efektów.
Zatem, u większości społeczeństwa, płynie pospolita-czerwona, a nie błękitna posoka.
Aktualne kierunki rozwojowe
Wbrew pozorom, czy może jednak wykazując atawizm wobec odziedziczonej z genami natury, społeczeństwo (czy raczej, enigmatycznie określana przez niektórych warstwa średnia, ale średnia wykształceniem, zarobkami, czy czym? że pozwolę sobie zadać pytanie) chce się wybić ponad przeciętność i tak nieprzeciętnie drogiego i niekoniecznie dla wszystkich dostępnego M2, M3 lub M4.
Stąd dość powszechny (aczkolwiek nie u wszystkich zaobserwowany) trąd, by posiadać własną: zagrodę, chatę, domek, dworek, pałacyk najlepiej nad jeziorem lub pod lasem....na łonie natury...
Głos rozsądku, że z lasu zacznie się schodzić zaciekawiona nową fauną zwierzyna (lisy, dziki, hehe - kuny) i oswajać nowoprzybyłych mieszkańców, zaś znad jeziora latem nadlecą hordy świeżo wylęgniętych komarów i komarzyc chcących upić naszej krwi... (a może jednak coś w niej płynie wartościowego?) tutaj nie ma prawa być słyszany. Marzenia o życiu blisko łona wygrywają.
Co za tym idzie, coraz mniej tej dzikiej przyrody pozostaje, gdyż zachłanny ludź osiada na każdej nieosiadłej cząstce ziemi i przekształca ją wedle własnego widzimisię niszcząc to, do czego sam tęskił (nieprzekształconej natury). Zabudowywane (w ekstremalnych przypadkach - nielegalnie w granicach pasa nadbrzeżnego) tereny przyległe do jeziora, zamczyska wystawione w środku cennego przyrodniczo terenu leśnego...
Ukryte warcholstwo pokazuje tym samym swe okrutne oblicza: materialne i duchowe. W drugim przypadku tych, którzy pozostali przy tym co im do życia wystarcza nazywa się pejoratywnie "blokersami". Choć właściwie, in sensu stricto pozostają oni współczesną warstwą mieszczan takich, których stać też na wyjazdy turystyczne za granicę/lub nie, ale którzy mają dostęp na wyciągnięcie ręki do bieżącej oferty kulturalnej, naukowej i ... handlowej (w zależności od tradycji regionu kraju przeważa któraś z wymienionych).
Nadmienione wyżej widzimisię owo dobitnie daje do myślenia, iż jednak pozostałości krwi rycerskiej, szlacheckiej, królewskiej, starożytnoromańskiej w nas płyną. Płyną i rozlewają przed naszymi oczyma fantastyczne wizje wymarzonych nieruchomości, dla celów niniejszej pracy zwanych zamkami.
Przyjrzyjmy się tym budowlom i towarzyszącemu im otoczeniu bliżej.
Charakterystyka wybranych modeli architektonicznych
Otóż zamek taki czy siaki, z balkonem (czy bez), z gankiem (czy nie), z kolumienkami sztuk 1, 2, czy 4, poniewóż z trudem zdobyty, zbudowany, zakupiony powinien być szczelnie otoczony i odseparowany. W najlepszym wypadku powinna być tam fosa! Ale nie da się jej wykopać, gdyż bruk (o czym więcej dalej) nie pozwala. Zatem woda nie rzeźbi po deszczu meandrów na piasku... A trzewik damski nie uwala się regularnie od błota. Czysto, schludnie, higienicznie (no chyba, że koty od sąsiada przełażą...)
Na poniżej wymienione zróżnicowanie modelowe wpływają głównie charakterystyczne elementy tzw. obejścia i styl architektury krajobrazu.
Model włoski
Towarzyszy mu ogród w stylu Via Appia. Obsadzony północnymi odpowiednikami cyprysów - tujami. Stoją wokół ogrodzenia jak terakotowa armia i strzegą dostępu oka sąsiada zza płota. Płota. Otóż tu go nie ujrzymy. Są tu panele drzewniane i betonowe, niczem Colosseum wyrastające, gdyż każdy kto w pocie czoła pracuje i wypoczywa rości sobie prawo do intymności. Zatem ścisła izolacja.
Model grecki
Stale w budowie. Wystające pręty świadczące o niezakończonym etapie inwestycji. Biały beton, niebieskie niebo, wyschnięty krajobraz, kamienie, piasek, kocanki i rura od wody na ogród. Tudzież słupki ostrzegające o przewodach elektrycznych wkopanych w glebę. Grecki luz i hiszpańska mañana.
Model anglosaski
Rzadko spotykany. Charakterystyczny element niemile widziany w umysłach właścicieli posesji to brak bramy wjazdowej. Wysokość płota do pasa. Winorośl, kwiaty sezonowe, łąka i trochę bałaganu z tyłu, ale obraz korzystny w odbiorze. Niedościgły element modelu to trawnik pielęgnowany przez minimum 200 lat.
Model swojski
Kute przęsła, brama, podmurówka z klinkieru, na podwórku polbruk, pozbruk lub inna kostka. Jak najmniej liściastych nasadzeń, bo kto to będzie jesienią sprzątał i grabił (oj, wygodnictwo i lenistwo wyłazi zza kontusza!). Trawa, iglaki, zaś sporadycznie - użytkowe rośliny jadalne.
Najczęściej spotyka się modele mieszane włosko-swojskie, często greckie, model anglosaski jak już wspomniano, dość nietypowy w tym obszarze geograficznym.
Propozycje rozwiązania problemu
Stopień 1 - rozwiązania najprostsze i niezaawansowane technologicznie - wyburzyć, rozebrać, wyrwać z korzeniami. Szanse powodzenia - kiepskie.
Stopień 2 - rozwiązania zaawansowane czasowo - zmiana mentalności. Szanse powodzenia - ocena niemożliwa.
Podsumowanie
Traktując dosłownie angielskie "my home is my castle" zamykamy widoki na przenikające się, przerastające zielenią sąsiadujące ogrody i obszary. Nie stawiajmy, nie grodźmy, nie wkopujmy. Niech żyje swobodna zieleń, niech runą mury izolacji!
Ciekawie mogłaby tu wypaść propozycja przeprowadzenia badań ankietowych mających na celu stwierdzenie zależności między częstością (lub liczbą) wyjazdów zagranicznych (w domyśle: kontaktów z innymi cywilizacjami) a stopniem izolacji od najbliższego nam otoczenia.
Podziwiamy własne lub znajomych pamiątkowe, albo znalezione w internetach barwne fotografie zagranicznych pejzaży: greckie pelargonie i bugenwille, włoskie cytryny, francuską lawendę, angielskie kamienne murki śródłąkowe i porośnięte domy. Podczas zwiedzania okolic zaglądamy nieomal do okien by zobaczyć jak "Oni Tam" żyją. I wzdychamy, że tak pięknie. Ale sami co? Nie potrafimy.
Czy naprawdę mamy tak wiele do ukrycia? I czy naprawdę sąsiada interesuje aż tak bardzo co się u nas dzieje? Mnie - w ogóle.
Notka biograficzna
Opinie i domysły powstałe po przeczytaniu powyższego wpisu są własnością umysłów, w których się zagnieździły. Dla uciechy czytających podam, że aktualnie mój zamek i ogród jest częściowo w fazie modelu greckiego ;P
To była finka z kominka nr 6 inspirowana tematem podanym przez Skorpiona w Rosole:
Badania ankietowe dotyczące popularności wpisów na ww. temat nastąpią w terminie od 25 do 31 maja br.
Dziękuję za poświęconą uwagę.
GŁOSOWAĆ MOŻNA TU [KLIK].
Aleś to rozpracowała! Teraz będę patrzeć kto w jakim zamku mieszka. U mnie marokańskie wakacje w pełni :)
OdpowiedzUsuńSzanowna Pani, cieszę się że moja pseudonaukowa satyra na szlacheckie aspiracje wzbudziła Pani zainteresowanie.
Usuń;):)))
Serio jesteś w Maroku?! Zainteresowałaś mnie bardzo.
No serio w Maroku - 30C w cieniu, bezrobocie i latające bose dzieciaki. I wszystko moje!
UsuńNic tylko na turystyce zarabiać!
Usuń