Po raz pierwszy poczułam w święta ogromne zmęczenie.
Dużo napięcia związanego z przygotowywaniem, choć Wigilia mniejsza o 4 osoby od zeszłorocznej.
Wszystko pięknie się udało. Chociaż myślę, że niektórzy powinni poskromić ujście swych myśli i nie "meblować" innym domów i kuchni.
Wiadomo, goście wchodzą robi się tłok. Kapusta się grzeje, jest zapach.
Nie było czasu na "świąteczne lektury", choć plany zebrane, czasopisma pokupione, ochota wielka.
To już nie chodziło o zbyt dużą ilość jedzenia, każdy jadł to co chciał i ile chciał.
Po raz pierwszy poczułam "nie lubię".
Może za to za krótkie dni.
Może brak pogody - dopiero dziś i wczoraj słońce.
Dużo łatwiej jest wjechać "na gotowe" i wyjechać w miarę szybko, by nie "siedzieć na głowie".
Święta to stan ducha, ale dużo zależy od tego co się dzieje wokół.
Mało myślenia o innych.
Jak sympatycznie może być przed świętami oto dowód poniżej.
Pod tym rozpoznawalnym znakiem miałam święta:
I wianek na drzwi (powieszony od środka) zrobiony przez koleżankę z pracy:
Każdemu tego, czego mu potrzeba:
Wcale nie chcę by szybko przyszła wiosna. :-)
Nie zdążyłam jeszcze wsadzić cebulek tulipanów i żonkili, hehe.
Więc jak?
Pędzę załatwiać ważne sprawy na mieście!
Dużo napięcia związanego z przygotowywaniem, choć Wigilia mniejsza o 4 osoby od zeszłorocznej.
Wszystko pięknie się udało. Chociaż myślę, że niektórzy powinni poskromić ujście swych myśli i nie "meblować" innym domów i kuchni.
Wiadomo, goście wchodzą robi się tłok. Kapusta się grzeje, jest zapach.
Nie było czasu na "świąteczne lektury", choć plany zebrane, czasopisma pokupione, ochota wielka.
To już nie chodziło o zbyt dużą ilość jedzenia, każdy jadł to co chciał i ile chciał.
Po raz pierwszy poczułam "nie lubię".
Może za to za krótkie dni.
Może brak pogody - dopiero dziś i wczoraj słońce.
Dużo łatwiej jest wjechać "na gotowe" i wyjechać w miarę szybko, by nie "siedzieć na głowie".
Święta to stan ducha, ale dużo zależy od tego co się dzieje wokół.
Mało myślenia o innych.
Jak sympatycznie może być przed świętami oto dowód poniżej.
Pod tym rozpoznawalnym znakiem miałam święta:
Dziękuję Diable! |
I wianek na drzwi (powieszony od środka) zrobiony przez koleżankę z pracy:
Każdemu tego, czego mu potrzeba:
zeszłoroczny zeszyt ćwiczeń od religii Małego O. |
Nie zdążyłam jeszcze wsadzić cebulek tulipanów i żonkili, hehe.
Więc jak?
Pędzę załatwiać ważne sprawy na mieście!
Wcale nie jest łatwo w święta bez odrobiny dobrej woli ze strony wszystkich. Nic samo się nie robi tak jak samo się nie ułoży. U nas w tym roku spisali się na medal choć nie zawsze było łatwo. Wiosna szybko nie przyjdzie, możesz być spokojna 😉😕😁
OdpowiedzUsuń🔝Mam poświąteczną zmienność nastrojów, jak widzę. Odpoczywam więc dakej
UsuńMoniko, dziękuję za dobre słowo. Może więcej praktyki i dojdę do tego punktu co Ty?
UsuńDobrego odpoczynku Ci życzę ! :-D
To uciekający punkt i żadnej gwarancji że za rok znów będzie ok😉
UsuńDiable anioły są piękne i zazdroszczę spotkania :) a niechęć do jedzenia to chyba już taka tradycja świąteczna. Jak powiedziałam, że zjadłabym hamburgera, zostałam zabita wzrokiem domowników :P czujni są.
OdpowiedzUsuńMój chrześniak wiele wiele lat temu na wigilię zażyczył sobie pizzę. I dostał :-)
Usuńu mnie też by dostał :)aaaa wianek świetny :)
UsuńDzięki! :-)
UsuńJa niedawno robiłam remont kuchni, co w efekcie przysporzyło mi wiele radości... do czasu gdy wysłałam zdjęcia tacie, który skrytykował każdy jej element, kolory, funkcjonalność itd. Dodam, że nie przebierał w słowach.
OdpowiedzUsuńNo niby wiem, że robiliśmy kuchnię tak żeby dobrze było nam i w naszym guście, ale mimo wszystko radość wyparowała...
Tak, że muszę żyć z tym, że jestem nienormalna i żyję w ciemnej norze...
:-) I widzisz, jedno słowo potrafi zabić w człowieku radośc i satysfakcję z dzieła. Ale to Twoja kuchnia i Ty w niej gotujesz, jestes i żyjesz. Wychodze w tedy z założenia, że nikomu nie mówię co u niego jest nie tak i niech każdy ma swoje zdanie, ale zachowuje je z taktem dla siebie.
UsuńJa właśnie wczoraj wyłożyłam moim rodzicom MOJĄ wizję i teorię ogrodu - nie zamierzam zakładać nawadniania, nie będę lać wody w 600m kw. trawnika kiedy w Afryce głodują dzieci. I chyba w końcu do nich dotarło.
Madziu, ściskam Cię mocno w nowym roku i trzymam kciuki za Twój ogród! :-)))