A było to tak.
Matka Karolków zdążyła zasnąć. Około północy obudził ją ojciec Karolków.
- Chodź, chodź coś zobaczysz.
- Coo tam...
- Chodź.
Zaprowadził matkę do okna. Na północno-wschodnim niebie błyszczała pomarańczowo-różowa zorza. Ostatnio Mały O. opowiadał dużo o tym zjawisku, ponieważ słyszał o tym na lekcjach w szkole, szukali razem w internecie informacji czy zorzę można oglądać w Polsce.
Ale Mały O. spał już od dawna głębokim snem, więc nie było z kim skonsultować tego co widziała. Na prawie bezchmurnym niebie widać było pojedyncze, rozświetlone chmury. Światło promieniowało i zmieniało natężenie.
- To chyba zorza...
- Zorza.
- Albo coś się pali. - Stwierdziła trzeźwo matka. - Ale chyba pół R. musiałoby się palić, żeby był taki widok.
Matka odszukała w telefonie stronę jaką wówczas odnalazła, sprawdziła rokowania, poziom w promieniowania i inne parametry.
Stała przy oknie i obserwowała zjawisko przez niemal godzinę. Myślała o swojej dobrej znajomej, której marzeniem jest zobaczyć taką zorzę: czy też to widziała? W końcu położyła się na łóżku ale tak, by widzieć niebo za oknem. Natężenie światła nieco spadło. Po jakimś czasie matka zasnęła.
Rano podwożąc ojca wspólnie stwierdzili, że jeśli tak samo będzie i tej nocy, to obudzą dzieci, ubiorą się i wyjdą z domu - choćby tylko na górkę i najwyższy punkt na osiedlu - byleby zobaczyć horyzont. Matka skręciła na drogę prowadzącą prosto do ekspresówki. Na zegarze wybiła już siódma i jako pierwszą wiadomość w radiu usłyszała o nocnym wybuchu gazociągu w Murowanej Goślinie.
W linii prostej to 18 kilometrów.
Tak to było...
Matka Karolków zdążyła zasnąć. Około północy obudził ją ojciec Karolków.
- Chodź, chodź coś zobaczysz.
- Coo tam...
- Chodź.
Zaprowadził matkę do okna. Na północno-wschodnim niebie błyszczała pomarańczowo-różowa zorza. Ostatnio Mały O. opowiadał dużo o tym zjawisku, ponieważ słyszał o tym na lekcjach w szkole, szukali razem w internecie informacji czy zorzę można oglądać w Polsce.
Ale Mały O. spał już od dawna głębokim snem, więc nie było z kim skonsultować tego co widziała. Na prawie bezchmurnym niebie widać było pojedyncze, rozświetlone chmury. Światło promieniowało i zmieniało natężenie.
- To chyba zorza...
- Zorza.
- Albo coś się pali. - Stwierdziła trzeźwo matka. - Ale chyba pół R. musiałoby się palić, żeby był taki widok.
Matka odszukała w telefonie stronę jaką wówczas odnalazła, sprawdziła rokowania, poziom w promieniowania i inne parametry.
Stała przy oknie i obserwowała zjawisko przez niemal godzinę. Myślała o swojej dobrej znajomej, której marzeniem jest zobaczyć taką zorzę: czy też to widziała? W końcu położyła się na łóżku ale tak, by widzieć niebo za oknem. Natężenie światła nieco spadło. Po jakimś czasie matka zasnęła.
Rano podwożąc ojca wspólnie stwierdzili, że jeśli tak samo będzie i tej nocy, to obudzą dzieci, ubiorą się i wyjdą z domu - choćby tylko na górkę i najwyższy punkt na osiedlu - byleby zobaczyć horyzont. Matka skręciła na drogę prowadzącą prosto do ekspresówki. Na zegarze wybiła już siódma i jako pierwszą wiadomość w radiu usłyszała o nocnym wybuchu gazociągu w Murowanej Goślinie.
W linii prostej to 18 kilometrów.
Tak to było...
Jejku, jakby to nastąpiło, to dzwoń o każdej porze dnia i nocy!!!!
OdpowiedzUsuńWejdę na dach :)
Teraz już wiem. Masz to jak w banku! :-0
UsuńOżżżżżż... no i trzeba bylo wlaczac to radio?!
OdpowiedzUsuń:)
Ciarki mnie przeszły.
OdpowiedzUsuńIzabelko, moja Ty siostro w zorzy!
OdpowiedzUsuńW tym samym momencie Kalina wraz ze starszą córką odziały wszystko co miały pod ręką i wyszły na okoliczne łąki podziwiać tę samą zorzę. Piękna była. Zadziwiło nas tylko, że "naszą" ulicą ciągnie sznur wyjących straży pożarnych, również podobny ciągnął w oddali... To dało nam do myślenia - chyba hurtowa ilość okolicznej straży pożarnej nie jechała gasić zorzy... Po jakimś czasie wujek internet powiedział Kalinie, że to wybuch...
I tak minął wieczór i poranek..
Myśmy tylko przez okno oglądali, ale kto wie może po jego otwarciu dałoby się słyszeć i te sygnały?
UsuńWolę wersję romantyczną o zorzy. A opowieść rodem jak z Miminków☺, Matko Karolków. Groźny ten wybuch?
OdpowiedzUsuńBył naprawdę groźny. Z powierzchni małego miasteczka zniknęło kilka domów.
UsuńKiedyś tak w nocy przyglądałam się komecie, a później okazało się, że to jakaś sonda była... ale wybuch, poważna sprawa. Uściski
OdpowiedzUsuńOj poważna. Ale dobrze wiedzieć - ludzie pomocni spisali się na medal.
UsuńEch... I czar całej magii prysł.
OdpowiedzUsuń