poniedziałek, 5 lutego 2018

Jest Pani wyjątkowa!


"Jest Pani wyjątkowa".
Co zrobić by usłyszeć te słowa od wysokiego, przystojnego, obcego mężczyzny?!


Trzeba swoje przeżyć...


Dobrze wypuśćmy powierza z tego balona egocentyzmu i doprecyzujmy. Powiedział to mój ulubiony lekarz-okulista. Ulubiony od 2 miesięcy, a dokładnie od momentu, kiedy zdiagnozował u mnie "epidemiczne zapalenie spojówek".
Otóż umówmy się również, że pomimo, że wysoki (lubię wyciągać szyję i poćwiczyć platysmę, wiecie ćwiczenia antyzmarszczkowe), przystojny (no, w typie który może się podobać, tak myślę),  to kluczowym określeniem dla powodzenia i rozwoju naszej dalszej znajomości było: KOMPETENTNY.
Słowo-klucz, słowo-wytrych, słowo-pieszczota na mą starganą chorobą duszę i "zdemolowane" oczy.


Lekarz ów stał się moim ulubionym (jednym z kilku, niewielu) specjalistów od listopada ubiegłego roku. Wtedy to (jak może niektóre/rzy) z Was wiedzą: publiczna służba zdrowia poczęstowała mnie "wirusowym zapaleniem spojówek".


Spotkanie pierwsze.
Miało miejsce po dwóch tygodniach męczarni, kiedy prawe oko wyglądało tak, że tylko w miejscu tęczówki i źrenicy trzymało się gałki a wokół znajdowała się galaretowata masa. Lewe od tygodnia traktowane profilaktycznie też było kiepściutkie.
Zapisałam się na wizytę tydzień wcześniej (wyjątkowo sprawdzając w sieci komentarze o panu doktorze). Zarejestrowałam się przez internet i potwierdziłam, że przybyłam w komputerze, nie u pani-rejestratorki, więc przekroczywszy drzwi gabinetu zostałam poproszona o wylegitymowanie się dowodem:
- Umówmy się, że to Pani - usłyszałam po dzień dobry.
- Mam nadzieję, że po wszystkim będę tak z powrotem wyglądać - zagrałam va banque.


Zrobił mi KOMPLET badań. Wypisał receptę na kolejny lek w kroplach i przeciwirusowy żel do ślep.
- To jest najdroższy lek, który Pani stosuje.
- Tak wiem. To już drugie opakowanie. Jak trzeba będzie to wezmę i kolejne (dla księgowych: tubeczka 5 g 69 zł polskich).
Uwaga: zapytał czy nikt w pracy lub w domu nie uległ zarażeniu.


Na szczęście od samego początku stosowałam wyjątkowy reżim higieniczny (nie przymierzając jak przy owsikach). Codziennie świeża piżama, codzienne pranie poszewek, reczników i pieluszek, które podkładłam sobie pod głowę i pod twarz na poduszkę. W międzyczasie (leczenie trwało 3 tygosdnie) Zużyłam całe opakowanie wacików higienicznych (100 szt.?) i napoczęłam nowe.


Na szczęście nikogo wokół nie zaraziłam.
Tydzień później, na wymaganą kontrolę, niestety nie upolowałam wizyty do Pana Doktora. Udało mi się zarejestrować do zupełnie innego specjalisty. Dobrze, że nie zdążyłam jeszcze wyjść z budynku i cofnęłam się spod drzwi bo: nie dostałam recepty, a do kolejnej kontroli nie wystarczyłoby mi leku. Tego leku.


Ostatnia kontrola była już po powrocie do pracy.
Badanie wyszło idealnie. Żadnych śladów po chorobie, ale dostałam zalecenie by jeszcze przez tydzień stosować krople z przeciwzapalnym składnikiem (steryd).
Na dowidzenia zadałam kluczowe pytanie:
- Panie doktorze, czy mogę już się malować?
- Tak oczywiście, ale musi Pani pozbyć się wszystkich kosmetyków, które pani używała.
- yhm
- Nie oczekuję od kobiet rzeczy niemożliwych.




I spotkanie trzecie.
Tuż przed świętami zauważyłam, że patrząc na komputer rozmazuje mi się obraz. Objaw minął po pierwszym tygodniu stycznia, ale ponieważ wizyta była zaklepana stwierdziłam, że jednak pójdę. Z oczami nie ma żartów. Prawda?


Pan Doktor rozpoznał mnie. Wyspowiadałam się z grzechów i grzeszków przy traktowaniu oczu swych. Głupoty i braku pamięci.
Ponownie zrobił mi komplet badań. Poświecił mocnym światłem.
 - Przepraszam, ale jestem teraz oślepiona - wydukałam przy badaniu drugiego oka.
- Wolę określenie: olśniona.
- Ehe - zarżałam mało subtelnie.
Na koniec wykonał pomiar ciśnienia. Ulala - komputerowo! Bo pamiętałam badanie za pomocą odważników (!) nakładanych na gałkę oczną z czasów około międzyciążowych.  Boższ co za średniowiecze!


I co. Wyszło, że wirusa nie ma, ale zostały jego niesfagocytowane pozostałości. Problemy z widzeniem mogą pojawiać się podczas osłabienia organizmu. Leczenie może potrwać nawet rok. Efekty i skuteczność trudno przewidzieć.
- Taka sytuacja trafia się raz na pięćdziesiąt przypadków.
- Jest pani wyjątkowa.
- Phhh (jajako przykład 5% populacji kobiet urodziłam w wyznaczonym terminie pierwszego potomka, dla mnie nie pierwszyzna być wyjątkową ;-) - pomyślałam...)
- Co w medycynie wcale dobrym nie jest.
- To wiem - pomyślałam.
Trzeba przeżyć.


Ciekawe co ma dla mnie Pan Doktor na następną wizytę kontrolną. To już za tydzień.


;-)))




P.S.
Przy tej okazji dziękuję Margarithes za dobre słowo i Moni Skorpion za wsparcie duchowe oraz merytoryczne wyjaśnienie istoty replikacji wirusów, co przyczyniło się do podtrzymania mnie na duchu, że kiedyś (kiedyś - cholernie długo to trwało) to "gówno się wyczerpie i zginie" ;-)

taki jesienno-zimowy kwiatek











14 komentarzy:

  1. Ojesu, na czyj blog nie wejdę, tam o mnie! Czy to już sława?! :D

    No patrz, moje studia przyrodnicze w końcu na coś się przydały! I bardzo mi miło, że byłam wpieraczem duchowym, ojej jakie to miłe :*

    PS
    Powinnaś częściej pracować w domu! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie jeszcze, a gdzie?!
      Moniu, Ty mi bądź podporą i ostoją, inspiracją i ilustracją ;-)
      Ty wiesz co ja myślę :-) Wyznaję Ci miłość dozgonną ;-))

      Usuń
    2. A u Lisa P.
      Och postaram się z całych mocy przerobowych!
      ♥♥♥

      Usuń
  2. Jak wy wszyscy fajnie piszecie. :) Weszłam kiedyś na pewien blog, z którego poszłam dalej i dalej. Jak ten przysłowiowy motyl z kwiatka na kwiatek. I dotarło do mnie, że ludzie mają do powiedzenia, i co najważniejsze do podzielenia się, tyle ciekawych myśli. Okazało się, że jak coś napiszę to dostaję odpowiedź. :) A najpiękniejsze jest to, że mimo iż nigdy się nie widzieliśmy znamy się przecież. Pozdrawiam znad polskiego morza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Venus w świecie według Karolków. :-)
      Miło, że wpadłas z wizytą i ciepłe słowa zostawiasz. Tutaj, jak to kiedyś wyżej podpisana pandeMonia podsumowała, bigos rządzi ;-) Wszystko w tym jednym garnku znajdziesz, i grzybka, i kiełbaske, i winem podlane (tudzież nalewką własnej roboty).
      Do polskiego morza tęsknię bo rok temu nie byłam. Serdecznie Cię pozdrawiam i zapraszam częściej!

      Usuń
  3. :) raju, to ja, tak? Przytulam. A wiesz, moja poznańska bratowa też została poczęstowana wirusowym zapaleniem spojówek i wszystko wyglądało u niej bardzo podobnie, chociaż była świeżo po zabiegu w oku i to był cios, chyba wciąż jest, bo jak sama napisałaś, ciągnie się to, jak lazania. Coś w tym Poznaniu się plącze po oczach. Coś dziś odmówię dla Ciebie :* kisses

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz (!) co za niehigieniczny Poznań. Mam nadzieję, że z Bratową wszystko dobrze, życz Jej zdrowia ode mnie. :-)


      Takiej choroby najgorszemu wrogowi (jeśli jakiś jest) nie życzę. Jest wstrętna.

      <3

      Usuń
    2. Ona niestety ma wciąż problem z okiem, po zabiegu protonowym w Berlinie przy okazji kontroli w Poznaniu w szpitalu zarazili ją wirusem, taki paskudny przebieg... aż brak mi słów na to wszystko. Dziękuję za dobre życzenia, przydadzą się. Kisses kochana

      Usuń
  4. Kochana, ten Twój okulista to rzeczywiście cudowny mężczyzna, ale mimo wszystko życzę Ci z całego serca, żeby ta znajomość była tylko przelotnym romansem i nie przerodziła się w trwały związek... Myślę że tak byłoby najlepiej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piesie drogi, nie zamierzam się zakochiwać, skądże! Ja taki typ jestem że lubię sobie na ładne popatrzeć, popodziwiać, s jak jeszcze można porozmawiać to już pełnia szczęścia. Ale żeby od razu zjadać!? To nie ja;-)

      Usuń
  5. Olaboga! Widzenia obuocznego a wizyt wyłącznie towarzyskich życzę. Przystojnych, fajnych i kompetentnych wszędzie, wszystkim. Na zdrowie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Moniko i nawzajem bo wyczytałam, że i u Was krucho ze zdrowiem było ostatnio.
      Cieszę się jak to lekarz jest panem swojej dziedziny, a nie że to pacjent musi iść z diagnozą żeby się wyleczyć. A takich "specjalistów" też się spotyka. Trzymaj nas od nich z daleka amen.

      Usuń
  6. Jaciekręcę! Zostałaś okulistyczną celebrytką?!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...