poniedziałek, 30 września 2013

Janosch "Poczta dla Tygryska"

Autor: Janosch
Tytuł: "Poczta dla Tygryska"
Ilustrował: Janosch
Tłumaczenie: Emilia Bielicka
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2003, wydanie I
Stron: 46
Wiek dziecka: 0+


Dzięki Paniom w bibliotece udało się nam dostać kolejną książkę z przygodami Misia i Tygryska.

"Poczta dla Tygryska. Opowieść o tym, jak Miś i Tygrysek wynaleźli pocztę, pocztę lotniczną i telefon" utwierdziła mnie w przekonaniu, że jestem zauroczona tymi historyjkami, przyznam się szczerze.

Tym razem problem Misia i Tygyska polega na tym, że kiedy Miś nad rzeką łowi ryby, Tygrysek w domu czuje się strasznie samotny. Prosi więc przyjaciela, aby napisał do niego z daleka list. Miś spełnił życzenie, ale napisany list przyniósł Tygryskowi wieczorem, gdy powrócił do domu. A to nie o to chodziło, prawda?
"Bo teraz Miś i tak był już we własnej osobie z powrotem w domu".
Tygrysek w nocy obudził się i poprosił Misia, żeby następnego dnia przysłał list wcześniej. Przyjaciel pragnął spełnić to życzenie, ale niestety ani Gęś elegantka spiesząca na pogrzeb, ani gruba ryba, która prawdopodobnie nie słyszała prośby, ani zwinna Myszka, której powiew wiatru porwał list, ani też Lis, ani Słoń płynący łódką, ani też osioł z plecakiem i chłopina z długim nosem nie pomogli Misiowi. I historia ta pewnie skończyłaby się smutno, gdyby nie Zając w szybkobieżnych butach, który ochoczo zabrał list i dostarczył Tygryskowi:
"- Poczta dla Tygryska! - wrzasnął Zając i Tygrysek zerwał się na równe nogi.
- Co takiego, od kogo, do kogo? - wykrzyknął.
- Dla Tygryska - odrzekł Zając.
- O, dla Tygryska to znaczy dla mnie, bardzo dziękuję!
I zaczął tańczyć z radości, wskoczył na stół, ze stołu skoczył na krzesło, z krzesła na łóżko, a z łóżka na kanapę. I czytał list tam i z powrotem, tam i z powrotem. Teraz znów miał na wszystko ochotę, obrał cebulkę i ugotował ziemniaki. Pozamiatał w pokoju i życie było piękne."
Życie stało się tak piękne dla Tygryska, że i on postanowił sprawić przyjemność swojemu przyjacielowi i napisał list do Misia. Zaczęli do siebie pisywać codziennie, potem postanowili sprawić radość cioci Gąsce i napisali list do niej. Ruszyła lawina korespondencji między zwierzętami. Nawet Słoń postanowił napisać list do swojej żony w Afryce. Ale tego listu zając już nie mógł dostarczyć - pomógł im gołąb pocztowy.

Na wzrastający popyt na pisanie listów rozwiązanie musiał znaleźć też Zając, który zorganizował leśną pocztę:
- Musicie pracować szybko i dyskretnie - zapowiedział im.
- Nie wolno wam czytać listów ani komukolwiek opowiadać, co w nich jest napisane. Zrozumiano?
- Zrozumiano! - odkrzyknęły zające w szybkobieżnych butach i wszystko było jasne.
Ale jak to w życiu bywa, lepsze jest wrogiem dobrego, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wkrótce okazało się, że nawet gdy Miś z Tygryskiem są razem w domu lecz w innych pokojach, to ich wzajemna tęsknota do siebie jest tak wielka......, że wymyślili telefon.



Prawda, że urocze?

Zakochałam się w przygodach Misia i Tygryska, a i starszy synek też uśmiecha się na wspomnienie niektórych ich wynalazków, przygód i zachowań. Szczerze zachęcam do zapoznania się z twórczością Janoscha skierowaną do dzieci. To ciepłe, pełne ludzkich uczuć opowiastki, napisane prostym językiem. Poza tym przygody zwierzątek są pięknie zilustrowane.

Aha, czytając po raz pierwszy o Misiu i Tygrysku byłam ciekawa co zawiera pojawiająca się w tych przygodach butelka płynąca rzeką. Niestety, moja ciekawość nie została zaspokojona, ponieważ "Poczta dla Tygryska" (choć z nazwy można by było tak wnioskować), nie rozwiązuje tej zagadki.
Tajemnica pozostaje zatem nieodgadnięta...

Przeczytane w ramach wyzwania Magdalenardo "Odnajdź w sobie dziecko".

sobota, 28 września 2013

"Samoloty"

Książka na podstawie filmu wytwórni Disney
Tytuł: "Samoloty"
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska
Wydawnictwo: Egmont
Wydanie i rok wydania: pierwsze, 2013
Stron: 64
Wiek dziecka: 5-10 lat


Wyjście z sytuacji zawsze się znajdzie.

Starszy nie miał ochoty na oglądanie filmu w kinie, chociaż umawiał się na niego z Tatą, kuzynem, i nie wiadomo z kim jeszcze. Gdy nadarzyła się okazja - zaproszenie od kolegi z przedszkola na urodziny zorganizowane w kinie - na salę kinową dał się zaprowadzić i po chwili wrócił.
Trudno. Nie spodziewam się rewelacji - czas na polubienie dużego ekranu jeszcze ma.
Cóż robić, cóż robić ?

Książkę kupić!

Sam sobie wybrał wersję - wybrał dłuższą i większą. Bardzo dobry wybór - oczywiście po przewertowaniu kartek od deski do deski na podłodze w sklepie...

Myślę sobie, że wytwórnia Disney nadal kręci filmy, które mają przekazać widzom coś więcej niż tylko zapewnić dobrą zabawę. Stąd ekranizacje baśni, ale też takie produkcje jak "Król Lew" czy "Auta".
Posłużę się tu pewną analogią do "Aut", z tym, że będzie to analogia na zasadzie kontrastu. 

W "Samolotach" mamy głównego bohatera, który ma marzenie, aby wygrać zawody. Ale tym razem jest to skromny samolot rolniczy, Dusty Popylacz, który na co dzień lata nad polami pracując jako opryskiwacz. To nie zarozumiały, pewny siebie i argancki laluś pokroju Zygzaka McQueena. To jego alter ego.

Dusty'ego trenuje jego najlepszy przyjaciel, samochód cysterna, Beka. Dusty chciałby, aby jego trenerem został słynny samolot Kapitan Wolant, ale ten jest zgorzkniały, gderliwy i mocno zdystansowany do młodych. Podobnie jak Wójt Hudson Hornet w "Autach". I podobnie jak on, ma swoją tajemnicę. Nasuwa mi się od razu skojarzenie z Clintem Estwoodem...

Dusty'emu udaje się zakwalifikować na główne zawody, tam poznaje El Chupacabra, utytułowanego meksykańskiego zawodnika, z którym się zaprzyjaźnia. W tej opowieści jest wszystko, co powinno być by utrzymać czytelnika (a w filmie - widza) do końca: jest marzenie, ale też jest niewiara w siebie i swoje umiejętności, jest miłosne zauroczenie i rozczarowanie, i jest trzymająca w najwyższym napięciu chwila (kiedy Dusty przelatuje przez Himalaje,... ale w tunelu kolejowym... widząc nadjeżdżający już z naprzeciwka pociąg):



Są też dwa przełomy - jeden to przemiana Dusty'ego, który po dobrej radzie jednego z fanów odrzuca elementy służące do oprysków i dzięki temu, że staje się lżejszy lepiej mu się lata, a drugi to zmiana w życiu starego zgorzkniałego bohatera-mentora.

... podjechał do nich nieśmiały fan - małe auto o imieniu Franz. Pogratulował Popylaczowi, że dzielnie broni honoru małych samolotów... i poradził Dusty'emu, aby także spróbował przemiany. Rada brzmiała rozsądnie, więc Popylacz skwapliwie pozbył się oprzyrządowania do oprysków. I wreszcie poczuł się jak rasowy samolot!
Jest wyjawienie tajemnicy i jest spełnienie marzeń głownego bohatera - Dusty wygrywa międzynarodowe zawody.
Myślę, że "Samoloty" to ciekawa opowieść o tym, że każdy ma prawo do marzeń.  Ażeby się spełniły, to trzeba w nie wierzyć oraz dążyć do ich spełnienia. To trudna droga, usłana ciężką pracą,  niebezpieczeństwami, fałszywymi doradcami, ale też czyż nie jest pięknie jak się w końcu spełniają?

Kino nie wypaliło, ale film na płycie kupimy - może pod choinkę, jak się da?

Przeczytane w ramach wyzwania czytelniczego Magdalenardo "Odnajdź w sobie dziecko", a napisane wspólnie ze starszym - wybór wieku i obrazków :)

czwartek, 26 września 2013

Powrót do przeszłości

Dzisiejszy wjazd na przeszkolny parking odbywał się przy rytmach utworu "The Power of Love" Huey Lewis And The News, który nieodmiennie kojarzy mi się z moją pierwszą fascynacją kinową - filmem "Powrót do przyszłości".



Widziałam ten film w kinie trzy razy, a żeby podkreślić wagę tej miłości, to dodam, że było to w czasach, kiedy ŚWIATOWE HITY KINOWE DOCIERAŁY do naszego kina "Młoda Gwardia" (o matko, pamiętam tę nazwę!) Z TRZYLETNIM OPÓŹNIENIEM.

Związane to było z liczbą kopii taśm, które objeżdżały pomniejsze kina i w końcu w końcu docierały tam daleko na prowincję...
Czyli mój pierwszy raz to mógł być rok 1988, a potem w odstępach kilkuletnich, kolejne 2 razy.
Miłość to była szalona, szczególnie do Michaela J. Foxa, który zasuwał na deskorolce, tak pięknie się wahał i w ogóle...;)

Na poniższym filmiku są scenki ze wszystkich trzech części tego filmu. Ja miłością największą darzę tę pierwszą.


Przypomniało mi się to wszystko w związku z piękną bajeczką, która od września jest pokazywana na MiniMini " Parauszek i przyjaciele". To polska produkcja (!) i jest przepięknie sfilmowana, z fabułą bez przemocy, opowiedziana przez sowę o ciepłym głosie. Naprawdę duma mnie rozpiera, że takie bajki dla dzieci powstają w Polsce.
Otóż w jednym z odcinków (a odcinki są powtarzane co jakiś czas, jak się zdążyłam zorientować) zwierzątka postanawiają pomuzykować - Parauszek idzie do kolegi liska (?), podłączają gitary do wzmacniaczy i.... scena jak z początku "Powrotu do przyszłości", hahaha! Bardzo się podoba Większemu K.

Cóż, każdy ma odpał na swoją skalę ;)


P.S. A bajkę bardzo polecam - 18:50. Tym bardziej, że umiejscowiłam ją i szukałam jej przez pomyłkę w programie jedynki, i nie znalazłam o godzinie około 19:00 bajki dla dzieci! Czy ja dobrze widzę??

Ku-ku-łka

Ptak płci żeńskiej, który podrzuca jaja do innych gniazd to kukułka.

A jak się nazywa osobnik płci męskiej, co zostawia w gnieździe bajzel, który muszą inni po czasie po nim sprzątać? 

wtorek, 24 września 2013

Dół ogrodniczy

Od piątku mam doła ogrodniczego.

Bynajmniej nie takiego do kopcowania ziemniaczków i innych okopowych, o nie...

Po przesłaniu zdjęć z prac wykonanych wokół schodów wejściowych, jakie udało mi się poczynić podczas nieobecności Karolków w sierpniu, z dumy mojej i małej iskierki nadziei na lepszą przyszłość mojego pola i ogrodu, koleżanka, która fachowo-zawodowo zaprojektowała ogród (mój jardin ;)) odpisała: źle źle źle - wysadzić, poprawić, nie robić, zrobić nasadzenia szkieletowe (czyli duże rośliny...)


Bubuuuuu buuuuu ..... jak ja mam zrobić nasadzenia szkieletowe, jak mi mój Małpożonek wjeżdża tam ciężkim sprzętem typu brona talerzowa i tatolem, hę!!!???

Załamka totalna, nic tylko położyć się i płakać....

Nic, sru, zasadzę resztę, a zanim fachowcy zrobią nawierzchnię przed chatą to tyle czasu upłynie, że hej. Tym bardziej, że mi funkie zaczynają żółknąć w doniczkach. Koniecznie potrzebują gruntu pod nogami!!!

A tymczasem piękna jesień, a na zdjęciach późne lato w winobluszczu, co go Babcia U. na siatce od sąsiadów rozpinała.
Wówczas jeszcze owoce były zielone, a wokół słychać było szum pracowitych owadów.
Nie szło tej pszczoły przyłapać w stanie spoczynku, więc jest "poruszona". Ale i tak dobrze widać jakie zasoby pyłku zdążyła uzbierać na nóżkach:


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...