Autor: Barbara Kosmowska
Tytuł: "Ukrainka"
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 328
Mogę w ciemno powiedzieć, że twórczość Pani Barbary Kosmowskiej lubię bez dwóch zdań. Na spółkę z Mamą mamy wszystkie książki, jakie napisała, oprócz pierwszej ("Głodna kotka") i ostatniej, którą lada moment i tak zamówię. Jest to miłość bezwzględna i cokolwiek napisze i wyda, będzie moje. Bo tak!
Do przeczytania "Ukrainki" zachęciłam Basię Pelc z Czytelni (Basiu, znowu o Tobie ;))) i nie wiem czy to był dobry wybór na dzień dobry, hmm.
To nie jest książka łatwa. Jeśli chodzi o mnie, to czytało mi się ją bardzo trudno, czytałam fragment lub rozdział i odkładałam, sięgałam znowu i odkładałam.
Gorzej, zrobiłam coś, czego raczej staram się nie robić - ze zniecierpliwienia zaglądnęłam na koniec, więc zanim ją przeczytałam do końca wiedziałam jak się skończy... Zbrodnia niewybaczalna, ale cóż, stało się.
Trochę przypomina mi "Hermańce", gdzie mamy bogaty przegląd dziwaków i zwichniętych psychicznie mieszkańców wioski na końcu świata, ale na wsi to się zdarza... To znaczy prędzej da się to zrozumieć gdzieś na dalekiej zapomnianej prowincji. Tu, areną wydarzeń jest Warszawa (oraz Lwów i Drohobycz), ale galeria, wybaczcie to określenie, świrów, emocjonalnych popaprańców i pogubionych ludzi jest tu jeszcze okazalsza.
W zasadzie ŻADEN z bohaterów pierwszoplanowych i drugoplanowych w tej powieści nie jest normalny. Nikt nie jest taki na jakiego wygląda. Może tylko gdzieś tam daleko, w tle na trzecim planie mamy normalnych ludzi - fryzjerka Julia czy Hania, córka dyrektora kliniki weterynaryjnej.
Ale cała reszta??? Mój Boże, skąd się biorą takie przypadki?
Odpowiedź jest prosta i można ją wyczytać z kart powieści - brak właściwych relacji rodzice-dzieci, brak prawdziwej troski, zrozumienia, zainteresowania, miłości, okazywania uczuć... Jak wiele złego w człowieku mogą zrobić toksyczne, nadopiekuńcze matki lub też nieobecni czy obojętni ojcowie oto cała psychologiczna osnowa tej powieści.
Fabuła to perypetie tytułowej Iwanki, która przyjeżdża do swojego narzeczonego, Mykoły, do Warszawy w poszukiwaniu pracy i by realizować marzenia o wspólnym domku. Może kogoś razić naiwność tytułowej bohaterki - ale któż z nas, będąc prawie samotny na obcym lądzie nie zachowywałby się podobnie? Zatopiona w mądrościach życiowych i ludowych swej babci Łesi, ale sama bezbronna wobec plątaniny zdarzeń i pajęczyny uczuć, a jednocześnie z dużą intuicją, bezbłędnie rozpoznająca emocjonalny wampiryzm Igi.
Pani Kosmowska potrafi napisać dzieła niezwykłe - ciepłe, pełne mądrych myśli, prawd życiowych i wykorzystuje do tego celu kreacje postaci, których się nie zapomina. Dowcipne, ciepłe, takie jak my, ale też zakręcone, pogubione, wzięte prosto z ulicy, wioski, małego miasteczka... Z podobnymi problemami, przypominające nas, lub też i nie. Postaci, których nigdy nie chcielibyśmy spotkać w swoim życiu - jak tych z tej powieści. A może nie potrafimy ich rozpoznać, a oni są obok nas? Denerwujący w swojej dwulicowości, okrucieństwie lub stwarzający pozory troski i żyjący w swojej dobrze zakamuflowanej strefie komfortu obojętności na wszystko i na wszystkich...
Nie będę zdradzać zakończenia. Nic nie jest takie jakie wydaje się na pierwszy rzut oka w tej powieści o miłości, marzeniach i pozorach.
Ciężka, ale warta przeczytania pozycja.
Tytuł: "Ukrainka"
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 328
zdjęcie okładki pochodzi ze strony wydawnictwa |
Do przeczytania "Ukrainki" zachęciłam Basię Pelc z Czytelni (Basiu, znowu o Tobie ;))) i nie wiem czy to był dobry wybór na dzień dobry, hmm.
To nie jest książka łatwa. Jeśli chodzi o mnie, to czytało mi się ją bardzo trudno, czytałam fragment lub rozdział i odkładałam, sięgałam znowu i odkładałam.
Gorzej, zrobiłam coś, czego raczej staram się nie robić - ze zniecierpliwienia zaglądnęłam na koniec, więc zanim ją przeczytałam do końca wiedziałam jak się skończy... Zbrodnia niewybaczalna, ale cóż, stało się.
Trochę przypomina mi "Hermańce", gdzie mamy bogaty przegląd dziwaków i zwichniętych psychicznie mieszkańców wioski na końcu świata, ale na wsi to się zdarza... To znaczy prędzej da się to zrozumieć gdzieś na dalekiej zapomnianej prowincji. Tu, areną wydarzeń jest Warszawa (oraz Lwów i Drohobycz), ale galeria, wybaczcie to określenie, świrów, emocjonalnych popaprańców i pogubionych ludzi jest tu jeszcze okazalsza.
W zasadzie ŻADEN z bohaterów pierwszoplanowych i drugoplanowych w tej powieści nie jest normalny. Nikt nie jest taki na jakiego wygląda. Może tylko gdzieś tam daleko, w tle na trzecim planie mamy normalnych ludzi - fryzjerka Julia czy Hania, córka dyrektora kliniki weterynaryjnej.
Ale cała reszta??? Mój Boże, skąd się biorą takie przypadki?
Odpowiedź jest prosta i można ją wyczytać z kart powieści - brak właściwych relacji rodzice-dzieci, brak prawdziwej troski, zrozumienia, zainteresowania, miłości, okazywania uczuć... Jak wiele złego w człowieku mogą zrobić toksyczne, nadopiekuńcze matki lub też nieobecni czy obojętni ojcowie oto cała psychologiczna osnowa tej powieści.
Fabuła to perypetie tytułowej Iwanki, która przyjeżdża do swojego narzeczonego, Mykoły, do Warszawy w poszukiwaniu pracy i by realizować marzenia o wspólnym domku. Może kogoś razić naiwność tytułowej bohaterki - ale któż z nas, będąc prawie samotny na obcym lądzie nie zachowywałby się podobnie? Zatopiona w mądrościach życiowych i ludowych swej babci Łesi, ale sama bezbronna wobec plątaniny zdarzeń i pajęczyny uczuć, a jednocześnie z dużą intuicją, bezbłędnie rozpoznająca emocjonalny wampiryzm Igi.
Pani Kosmowska potrafi napisać dzieła niezwykłe - ciepłe, pełne mądrych myśli, prawd życiowych i wykorzystuje do tego celu kreacje postaci, których się nie zapomina. Dowcipne, ciepłe, takie jak my, ale też zakręcone, pogubione, wzięte prosto z ulicy, wioski, małego miasteczka... Z podobnymi problemami, przypominające nas, lub też i nie. Postaci, których nigdy nie chcielibyśmy spotkać w swoim życiu - jak tych z tej powieści. A może nie potrafimy ich rozpoznać, a oni są obok nas? Denerwujący w swojej dwulicowości, okrucieństwie lub stwarzający pozory troski i żyjący w swojej dobrze zakamuflowanej strefie komfortu obojętności na wszystko i na wszystkich...
Nie będę zdradzać zakończenia. Nic nie jest takie jakie wydaje się na pierwszy rzut oka w tej powieści o miłości, marzeniach i pozorach.
Ciężka, ale warta przeczytania pozycja.
Przez Twój wpis, albo dzięki niemu, żałuję, że nie miałam jeszcze z książkami pani Kosmowskiej.
OdpowiedzUsuńJa Ją bardzo lubię:)))
UsuńIzabelko wiem, że tą książkę mi podałaś do Twojego weekendu w Czytelni. Nie ma jej w bibliotece u mnie, ale jeszcze jest czas, więc może coś sie zmieni.
OdpowiedzUsuńTo będzie banalne - pragnę ją przeczytać!!!
Jeśli chcesz, to mogę Ci ją podesłać do przeczytania?
UsuńPostaram się ją znaleźć jeszcze, jakby już nic z tego nie wyszło, to wtedy pomyśle o pożyczeniu od Ciebie. Dzięki za propozycję.
UsuńNie ma sprawy, wypożyczyłam od mamy i w razie czego czekam na sygnał od Ciebie Basiu :)
UsuńMam ją kochana, pożyczyłam ze swojej biblioteki, niedługo przeczytam, nie czytam całej twojej recenzji, żeby nie wiedzieć co i jak. Kosmowską bardzo sobie cenię i znam z innych książek, więc nie bój się - nie zmartwię się i nie odrzucę tej autorki. P.S.: lubię ciężkie lektury - czuję jakby to było dla mnie wyzwanie ;)
UsuńWiesz co, mi nie wydała się ona ani trochę ciężka. Naprawdę. Pełno tam uczuć i zawirowań dziwacznych, ale czytało mi się to dość szybko. Zakończenie troszkę rozczarowujące. JAK MOGŁAŚ PRZECZYTAĆ WCZEŚNIEJ KONIEC? WARIATKA! :D Dziękuję za polecenie.
UsuńPrzyczytałam, bo już nie mogłam wytrzymać tego napięcia psychicznego, które we mnie wzbierało podczas czytania! Staram się tego nie robić, ale tutaj się nie dało... Jak dla mnie to był to thriller psychologiczny. Ale gdyby ktoś się pokusił o sfilmowanie, to pewnie pojawiłyby się zarzuty o wtórność, bo z takiego zagęszczenia dziwaków nie może wyjść nic dobrego, a nieunikniony splot ich dróg nasuwa się od razu...
UsuńCzytać końcówkę przed czasem to przestępstwo!
OdpowiedzUsuńAle znam to - moja koleżanka z pracy robi tak z każdą książką :(
Barbarę Kosmowską znam tylko z "Buby", ale to książka dla młodzieży.
Treść "Ukrainki" mnie ciekawi bardziej ze względu na wpływ relacji rodzicielskich na bohaterów niż samą fabułę, ale nie pali mi się do książki "na już".
A ja wiem, że znasz jeszcze "Pozłacaną rybkę", bo jakiś czas temu dodałam komentarz na Twoim blogu "Biblioteczka dzieci i młodzieży" :)
Usuń"Buba" jest świetna! Ma kontynuację, ale nie jest już taka porywająca.
"Pozłacana rybka" to jedna z mądrzejszych i lepszych książek dla młodzieży!!!
Usuń