Od tygodnia Karolki goszczą u Dziadków - Babci U. i Dziadzi I.
Zauważam chwilowe zmęczenie materiału - u dziadków rzecz jasna, nie u wnuków ;)
Staram się kłaść dzieciątka o tradycyjnej porze, żeby zachować równowagę emocjonalną - swoją i starszego pokolenia... Nie zawsze czuję się jeszcze na siłach posiedzieć w kompie. Ale zdrówko, tfu za lewe ramię, zaczęło dopisywać od nowa.
Przyjechaliśmy tu zasmarkani i nieomal kaszlący, świadomie transportując ze sobą wszystkie medykamenty i urządzenia inhalacyjne... Jest lepiej, ale zaraz po świętach szukałam lekarza dla Małego O. który znienacka zaczął kaszleć NON STOP. Po 24 h po kaszlu nie było śladu, ale zaplanowana wizyta się odbyła... Dłużej trwało wypełnianie stosowanych formularzy przy okienku rejestracji, bo my na "występach gościnnych", niż sama konsultacja lekarska...
Co tam jeszcze ciekawego porabialiśmy?
Chłopaki dzielnie jeździli dzień w dzień na rundki, ale Mama Karolków, czyli mua, grzała się w domu. Jak odpoczywać to odpoczywać. W pierwszy dzień świąt zmogła mnie rosnąca temperatura i ogólne kiepskie samopoczucie nazajutrz zaś, po skończeniu lektury, zaatakowała mnie choroba prezydencka. Dość ciężki przypadek, nie powiem. Babcia U. zdiagnozowała u mnie w dwójnasób: polekturalny objaw lub popularną jelitówkę. Odgroziłam Jej tym samym, jeśli to drugie miałoby być prawdą... Jakoś do dzisiaj nikt nie poszedł moją drogą. Osobiście podejrzewam dwie ścieżki genezy - przeżarcie świąteczne tudzież emocjonalny stressss.
Z tego wyszło, że święta mieliśmy prawie ateistyczne. Ale jutro ksiądz po kolędzie tu nas odwiedzi i wyświęci czarne dupki i odrastające różki...
Po dzisiejszym wyjściu na spacer (moim po dłuższej przerwie), myśleliśmy, że trafimy jeszcze na stroje karnawałowe w Lidlu, a skończyło sie na... stosie przecenionych książek z kerfura. Pozycje dla nastoletnich chłopaków, coś z literatury rosyjskiej, o holokauście, jak się spotkać z kosmitami (to dla taty ;), o niedźwiedzich gawrach. Same ciekawe rzeczy...
Ale jak tylko weszli do sklepu Mały O. zawołał: "Kalol bułki!!!"
Biedne wygłodzone dzieci...
Za 30 minut, może nawet nie, w następnym supermarkecie, jeszcze trzymając w łapce nieskończoną bułkę wyjął z półki kolejną....
A jak minął Sylwester?
Od obiadu chcieli pić Piccolo; kiedy w końcu babcia otworzyła ich szampana i nalała do kieliszków - a było około 20:00 - rozległo się donośne wołanie Małego:
- Dziadzia, chybko chodź tu, jest champon!
Gaz odbił mu się, jak to powiedział "w buzi" , ale podobało Mu się.
Gdy o 24:00 zaczęło się strzelanie, przebudził się popatrzył przez okno chwilkę, ale nie chciał dłużej, kręcił główką i tylko dopytywał się kiedy będzie koniec.
Wracając do zajęć całodziennych - wczoraj zdołałam naliczyć 20 sztuk rysunków przedstawiających deskę rozdzielczą. Dobrze, że Babcia zakupiła przed naszym przyjazdem ryzę papieru kserograficznego. Podejrzewam, że setka z tego już poszła... Mały O. jest niezmordowany. A jeszcze bardziej niezmordowany jest Dziadzia, który mu te gegaly, na zmianę ze mną, rysuje. Szacun wielki ;)
Trochę mi głupio wystartować z kolejną lekturą do wyzwania, a jeszcze się okazało, że jak włączyłam opcję Linkwithin (taka ze mnie bystrzacha;) to same czytanki się ukazują... Hmm, ale co tam. Mam już kilka w zanadrzu. Tylko muszę wyskrobać recenzje zanim wrócimy na łono domu, bo znów będzie gonitwa...
Dla tych co im smutno, że nie udało im się wylosować nalewek w rozgrzewajce dedykuję zdjęcia kwiatków:
Tak aktualnie wygląda pigwa.
Biedna, straciła orientację w porach roku i zakwitła. Znaczy sje - raczy w przyszłym roku nalewajek nie będzie... :(
A gdyby ktoś się zastanawiał nad ankietą z lewej strony to zapraszam do poczytania - jeszcze tylko do soboty (4.01 23:59) można głosować na najciekawszy wpis.
Głosujcie po sumieniu i upodobaniu :)
Nie agituję za swoim, bo wygrana będzie okupiona ciężkim wysiłkiem wygrywajca. Trza wymyśleć temat do kolejnej wprawki.
Już raz taką nagrodę udało mi się wyłowić u Skorpiona z Rosołu, i powiem szczerząc się - głowa boli od myślenia, co by tu wymyśleć.
Ale jakby Wam przypadł do gustu mój telefon moneta szklanka to klikajcie.
Bóg Wam zapłać dobrzy ludzie :D
P.S. na liczniku wybije lada chwila 10 000. Ale numer :D !!!
Zauważam chwilowe zmęczenie materiału - u dziadków rzecz jasna, nie u wnuków ;)
Staram się kłaść dzieciątka o tradycyjnej porze, żeby zachować równowagę emocjonalną - swoją i starszego pokolenia... Nie zawsze czuję się jeszcze na siłach posiedzieć w kompie. Ale zdrówko, tfu za lewe ramię, zaczęło dopisywać od nowa.
Przyjechaliśmy tu zasmarkani i nieomal kaszlący, świadomie transportując ze sobą wszystkie medykamenty i urządzenia inhalacyjne... Jest lepiej, ale zaraz po świętach szukałam lekarza dla Małego O. który znienacka zaczął kaszleć NON STOP. Po 24 h po kaszlu nie było śladu, ale zaplanowana wizyta się odbyła... Dłużej trwało wypełnianie stosowanych formularzy przy okienku rejestracji, bo my na "występach gościnnych", niż sama konsultacja lekarska...
Co tam jeszcze ciekawego porabialiśmy?
Chłopaki dzielnie jeździli dzień w dzień na rundki, ale Mama Karolków, czyli mua, grzała się w domu. Jak odpoczywać to odpoczywać. W pierwszy dzień świąt zmogła mnie rosnąca temperatura i ogólne kiepskie samopoczucie nazajutrz zaś, po skończeniu lektury, zaatakowała mnie choroba prezydencka. Dość ciężki przypadek, nie powiem. Babcia U. zdiagnozowała u mnie w dwójnasób: polekturalny objaw lub popularną jelitówkę. Odgroziłam Jej tym samym, jeśli to drugie miałoby być prawdą... Jakoś do dzisiaj nikt nie poszedł moją drogą. Osobiście podejrzewam dwie ścieżki genezy - przeżarcie świąteczne tudzież emocjonalny stressss.
Z tego wyszło, że święta mieliśmy prawie ateistyczne. Ale jutro ksiądz po kolędzie tu nas odwiedzi i wyświęci czarne dupki i odrastające różki...
Po dzisiejszym wyjściu na spacer (moim po dłuższej przerwie), myśleliśmy, że trafimy jeszcze na stroje karnawałowe w Lidlu, a skończyło sie na... stosie przecenionych książek z kerfura. Pozycje dla nastoletnich chłopaków, coś z literatury rosyjskiej, o holokauście, jak się spotkać z kosmitami (to dla taty ;), o niedźwiedzich gawrach. Same ciekawe rzeczy...
Ale jak tylko weszli do sklepu Mały O. zawołał: "Kalol bułki!!!"
Biedne wygłodzone dzieci...
Za 30 minut, może nawet nie, w następnym supermarkecie, jeszcze trzymając w łapce nieskończoną bułkę wyjął z półki kolejną....
A jak minął Sylwester?
Od obiadu chcieli pić Piccolo; kiedy w końcu babcia otworzyła ich szampana i nalała do kieliszków - a było około 20:00 - rozległo się donośne wołanie Małego:
- Dziadzia, chybko chodź tu, jest champon!
Gaz odbił mu się, jak to powiedział "w buzi" , ale podobało Mu się.
Gdy o 24:00 zaczęło się strzelanie, przebudził się popatrzył przez okno chwilkę, ale nie chciał dłużej, kręcił główką i tylko dopytywał się kiedy będzie koniec.
Wracając do zajęć całodziennych - wczoraj zdołałam naliczyć 20 sztuk rysunków przedstawiających deskę rozdzielczą. Dobrze, że Babcia zakupiła przed naszym przyjazdem ryzę papieru kserograficznego. Podejrzewam, że setka z tego już poszła... Mały O. jest niezmordowany. A jeszcze bardziej niezmordowany jest Dziadzia, który mu te gegaly, na zmianę ze mną, rysuje. Szacun wielki ;)
Trochę mi głupio wystartować z kolejną lekturą do wyzwania, a jeszcze się okazało, że jak włączyłam opcję Linkwithin (taka ze mnie bystrzacha;) to same czytanki się ukazują... Hmm, ale co tam. Mam już kilka w zanadrzu. Tylko muszę wyskrobać recenzje zanim wrócimy na łono domu, bo znów będzie gonitwa...
Dla tych co im smutno, że nie udało im się wylosować nalewek w rozgrzewajce dedykuję zdjęcia kwiatków:
Tak aktualnie wygląda pigwa.
Biedna, straciła orientację w porach roku i zakwitła. Znaczy sje - raczy w przyszłym roku nalewajek nie będzie... :(
A gdyby ktoś się zastanawiał nad ankietą z lewej strony to zapraszam do poczytania - jeszcze tylko do soboty (4.01 23:59) można głosować na najciekawszy wpis.
Głosujcie po sumieniu i upodobaniu :)
Nie agituję za swoim, bo wygrana będzie okupiona ciężkim wysiłkiem wygrywajca. Trza wymyśleć temat do kolejnej wprawki.
Już raz taką nagrodę udało mi się wyłowić u Skorpiona z Rosołu, i powiem szczerząc się - głowa boli od myślenia, co by tu wymyśleć.
Ale jakby Wam przypadł do gustu mój telefon moneta szklanka to klikajcie.
Bóg Wam zapłać dobrzy ludzie :D
P.S. na liczniku wybije lada chwila 10 000. Ale numer :D !!!
Tak, mamy ładną jesień/wiosnę? tej zimy. Pokićkało się wszystko. Zdjęcia piękne.
OdpowiedzUsuńOwszem ładną, ciepłą, słoneczną ;) Ciekawe jak będzie wiosną, lepiej nie zastanawiać się ;)
UsuńA jak aronia się miewa? Czy aroniowym nalewajkom grozi jakiś kataklizm? ;)
OdpowiedzUsuńSkorpion czeka na zmartwychwstanie laptopa, bo tylko na nim umie pisać :P Na innych sprzętach jest wtórnym analfabetą ;)
Zdrówka i oby trwało niezmiennie i bezkaszlowo!
Z aronią wszystko w porządku ;):))) Oby tylko to laptopa zmartwychwstanie nie zbiegło się z tym świątecznym ;) Dzięki za życzenia zdrówka :)**
UsuńRany...no takiej pigwy w styczniu to jeszcze na oczy nie widziałam... Zdrówka i najlepszego !!! Wesołych "Królików" z okazji 6 stycznia (tak wiosennie...:))
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Ondraszo :)) Również wszystkiego najlepszego i ogrodowego:) Co do wiosny, to nie chwaliłabym dnia przed zachodem... w kościach czuję ;), że zima jeszcze będzie... ;P
UsuńPrzepraszam Cię, że czytam z takim opóźnieniem :(
OdpowiedzUsuńTy tak świetnie piszesz o codziennych sprawach, że gdybyś to Ty napisała "Projekt dziecko" to byłabym zachwycona!
A może spróbujesz stworzyć "Karolki i S-ka", czy coś w tym stylu?
Nic na siłę - samo życie, bo pisanie pięknie Ci idzie :)
P.S. Książka dla dzieci, którą dostałaś/dostaniesz jest mocno kontrowersyjna i ze względu na treść i ilustracje, ale sprawdź na młodszym dziecku i dopiero wtedy oceń :)
Nie podpuszczaj mnie ;):))) ale dziękuję bardzo za komplement:)***
UsuńKsiążeczkę przeczytałam chłopakom wczoraj, opiszę ją niedługo. Faktycznie jest kontrowersyjna, ale taka.... hmm ... bardzo dziecięca.
Dziękuję bardzo za prezent! :D