Kiedy wczoraj w porze przedkolacyjnej czatowałam na fejskuku z jedną znajomą blogerką ( :D ) naszywając jednocześnie łaty na kolana spodni Większego K., moi trzej mężczyźni stwierdzili, że zbliżą się w moje okolice.
Myślałam, że przyjdą do mnie, bo w ciągu całego dnia kontakty z nimi ograniczały się do czasowego minimum wymaganego w celu przyrządzenia i częściowego posprzątania po serwowanym posiłku. Ale nie - oni włączyli sobie telewizor w pokoju obok i słyszałam jak oglądają "Czterech pancernych".
I tak wieczór i dzisiejszy ranek upłynął nam na tłumaczeniu tła historycznego wybuchu II wojny światowej, sposobu działania anten radiowych w radiostacjach wojskowych oraz tego czy "tam były jakieś kobiety".
Po czym szykując śniadanie w stylu Gustlika (jajecznica z 10 jaj ;) słyszałam jak starsza pociecha, która oczywiście nominowała się Jankiem, woła na młodszą Szarik...
Szarik miauczał, więc dostał reprymendę, że jest psem. Ponieważ Mały O. raczej jest kotusiem więc ustalili, że będzie jednak człowiekiem. W pełnionej roli głównie chodziło bowiem o bezwzględne posłuszeństwo wobec pana.
I tym sposobem kolejne pokolenie zostało zarażone fascynacją TYM filmem...
A Oto jak wyglądały spodnie Większego K., gdy odebrałam Go w piątek z przedszkola:
Gdy je zobaczyłam poczułam się jak żona Pawlaka z "Samych swoich", gdy ujrzała pocięte sierpem koszule:
"Nowiuśkie koszuli", brzmiało u mnie "nowiuśkie spodnie!" - tym sposobem w krótkim czasie załatwił drugą parę nowych spodni...
Tymczasem proszę o uwagę:
odebrałam telepatyczne sugestie, żeby dodać do nagrody w ogłoszonym wczoraj SZYBKIM KONKURSIE coś na rozgrzanie. Ci co się domyślają, to już wiedzą co ;)No to będzie :DDD
Chętni - proszę zgadywać z jakiego kraju będzie pochodził autor kolejnego wpisu w kategorii "W 200 książek dookoła świata". Śpieszcie się, bo dwa wpisy równolegle już powstają! Podpowiedź - w poprzednim poście.
No to na zrazie :)
P.S. z pokoju, w którym siedzę, właśnie wyczołgał się jeden pingwin...
Powyższy wpis powstał w niedzielny wieczór.
Myślałam, że przyjdą do mnie, bo w ciągu całego dnia kontakty z nimi ograniczały się do czasowego minimum wymaganego w celu przyrządzenia i częściowego posprzątania po serwowanym posiłku. Ale nie - oni włączyli sobie telewizor w pokoju obok i słyszałam jak oglądają "Czterech pancernych".
I tak wieczór i dzisiejszy ranek upłynął nam na tłumaczeniu tła historycznego wybuchu II wojny światowej, sposobu działania anten radiowych w radiostacjach wojskowych oraz tego czy "tam były jakieś kobiety".
Po czym szykując śniadanie w stylu Gustlika (jajecznica z 10 jaj ;) słyszałam jak starsza pociecha, która oczywiście nominowała się Jankiem, woła na młodszą Szarik...
Szarik miauczał, więc dostał reprymendę, że jest psem. Ponieważ Mały O. raczej jest kotusiem więc ustalili, że będzie jednak człowiekiem. W pełnionej roli głównie chodziło bowiem o bezwzględne posłuszeństwo wobec pana.
I tym sposobem kolejne pokolenie zostało zarażone fascynacją TYM filmem...
A Oto jak wyglądały spodnie Większego K., gdy odebrałam Go w piątek z przedszkola:
stan po wypraniu |
"Nowiuśkie koszuli", brzmiało u mnie "nowiuśkie spodnie!" - tym sposobem w krótkim czasie załatwił drugą parę nowych spodni...
Tymczasem proszę o uwagę:
odebrałam telepatyczne sugestie, żeby dodać do nagrody w ogłoszonym wczoraj SZYBKIM KONKURSIE coś na rozgrzanie. Ci co się domyślają, to już wiedzą co ;)No to będzie :DDD
Chętni - proszę zgadywać z jakiego kraju będzie pochodził autor kolejnego wpisu w kategorii "W 200 książek dookoła świata". Śpieszcie się, bo dwa wpisy równolegle już powstają! Podpowiedź - w poprzednim poście.
No to na zrazie :)
P.S. z pokoju, w którym siedzę, właśnie wyczołgał się jeden pingwin...
Powyższy wpis powstał w niedzielny wieczór.
A ja właśnie kiedyś, o już wiem, przy losowaniu bodajże, podejrzałam i pozazdrościłam pięknych łat na kolanach młodzieńców. Gdy moi byli mniejsi, dawałam spodnie do krawcowej. Teraz stwierdziłam, że taniej mi kupić nowe w lumpach. Drą na potęgę!
OdpowiedzUsuńCo do pingwina, hm, może zamienię mój strzał na Danię/Grenlandię aaaaa zrobię wszystko dla nalewajki!!!
Wiesz, nowe spodnie były do przedszkola, takich używanych mamy też sporo, ale ile ich może być, w końcu się w szufladzie nie zmieszczą...;)
UsuńKochanie, Ty się zdecyduj w końcu:)))
P.S. Pingwiny, to byli młodzi, którzy czołgali się na brzuchach
To foki raczej! ;)
UsuńNie, nie zmieniam zdania przeca, zmyliłaś mnie pingwinem! :P
Ale pingwiny, żeby wejść do wody robią wślizg... no w każdym bądź razie te z Madagaskaru ;)
Usuń:P Jesteś kochana xx.
OdpowiedzUsuńWspomnę o konkursie jutro w moim pozytywnym cyklu.
UsuńTy jesteś kochana :D ;)
Usuń@Pandemonia, warto - nalewajki przednie ;)
OdpowiedzUsuńJejeje te portki! U mnie Olek tez wiecznie przyłazi z dziurami i już nie mam na to sił. Upominam go, żeby tak nie szorował po tej podłodze i... jak go odbieram to zwykle mówi:dzisiaj mamo nie mam żadnej dziury... Ja łatać nie umiem. Robiła to zawsze moja mama - teraz jej zabrakło i dziury niestety rosną! Mały na razie przychodzi bez dziur, ale z wiekiem pewnie i on nabierze mocy ;).
OdpowiedzUsuńMam zaległości - nie wiem jaki konkurs, co i jak, ale może nadrobię.....
Amiś, nie ceruję - naszywam łaty wycięte z moich starych dżinsów lub spodni ciążowych :)) Zapraszam do poczytania i zagłosowania ;)
OdpowiedzUsuń