Zadzwoniła komórka.
Męski głos przestawił się.
- Dzwonię z Iksbanku. Czy zgadza się pani na nagrywanie rozmowy?
Czemu nie, nawet jak komuś słusznie nawtykam, to tym bardziej nie chcę być anonimowa, a co mi tam.
- Tak, słucham.
- Najpierw dokonam weryfikacji pani danych.
- Proszę bardzo.
Czy jak to tam jest w kolejności w tych procedurach...
- Czy zgadza się pani, aby odwiedził Państwa rzeczoznawca, który dokona wyceny nieruchomości? Wycena jest bezpłatna, płaci za nią bank.
Hmmm, coś mi tu nie gra. Już raz taka sytuacja miała miejsce, i wyceno-ocena dokonana zaraz na początku inwestycji, mimo, że pani sprawiała wrażenie obeznanej w technologiach, nie podobała mi się. Cóż, trafiła na sam początek, kiedy ściany stawały.
Trzeba rozważyć wszystkie możliwości. Ryzyk-fizyk:
- A co będzie jeśli się nie zgodzę?
- Wtedy wycenę będzie pani musiała zrobić na własny koszt.
- Dobrze, zgadzam się.
- W takim razie zapytam, czy rzeczoznawca może kontaktować się z panią na ten numer telefonu?
- Tak.
- Dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia.
O żesz w mordę!
Co ja narobiłam!
Szybki przegląd haseł wyświetlających się w wyszukiwarce po wpisaniu "ponowna wycena nieruchomości". Jest nawet portal! I cała długa dyskusja między ludźmi, rok temu, ten sam bank. Niby nic się nie działo po takiej wizycie, ale ludzie zaczęli się zwoływać, by zaskarżyć bank i procedurę.
Skojarzyłam informacje słyszane w mediach, jak banki próbują naciągnąć na droższy kredyt obniżając wartość sfinansowanej nieruchomości. Wiadomo - krach bankowy, zastój w budownictwie, spadek cen nieruchomości i jest okazja, żeby udowodnić, że to co jest twoim dorobkiem życia ma aktualnie mizerną wartość, i wyciągnąć z ciebie więcej kasy. A to za dodatkowe ubezpieczenie, a to za zwiększoną marżę...
Jest opinia Krajowej Rady Nadzoru Bankowego, czy jak im tam - to działanie niezgodne z prawem.
Ufff.
Co dalej, co dalej...
Krótka konsultacja z koleżanką księgową i kolegą kredytobiorcą.
Jedna - wszystko OK, druga - nie zgadzaj się.
Mój Boże, dopiero rok minął jak mogę spłacać kredyt w walucie, w której go wzięłam dzięki temu mogę zaoszczędzić miesięcznie kilkadziesiąt złotych na złodziejskim spreadzie, a tu taki cios.
Liczyć każdy pieniądz, oglądać każdą monetę, czy wystarczy, jakie opłaty, co jeszcze, nie zapomnieć o niczym.
Własny dom, własne wymarzone kąty, jeszcze nie do końca urządzone, bo przecież życie też kosztuje, a gdzie tu odłożyć większą kwotę? Ale za nic w świecie nie oddałabym uczucia wolności bycia na swoim...
Tyle lat jeszcze przed nami. Praca, praca, ile jeszcze lat pracy? Do emerytury? Ile to lat? A potem, co będzie? Dzieci dorosną, może wyjadą w świat czy będzie nas stać na takie życie na emeryturze???
A czy będzie jeszcze miał kto podać tę szklankę z herbatą, kiedy na plecach nadal będzie "spoczywał" kredyt? Czy będzie chciał? Czy będzie za co?
Mocne postanowienie - nie odbierać żadnych telefonów z nieznanymi numerami. I tobie też radzę - nie odbieraj, a jak już odbierzesz, to nie zgadzaj się na nagrywanie rozmowy.
Mam to w nosie.
Potem zwątpienie... a może lepiej odbierać?
Powstało z inspiracji Fidrygauki na temat "Szklanka, telefon i moneta".
Męski głos przestawił się.
- Dzwonię z Iksbanku. Czy zgadza się pani na nagrywanie rozmowy?
Czemu nie, nawet jak komuś słusznie nawtykam, to tym bardziej nie chcę być anonimowa, a co mi tam.
- Tak, słucham.
- Najpierw dokonam weryfikacji pani danych.
- Proszę bardzo.
Czy jak to tam jest w kolejności w tych procedurach...
- Czy zgadza się pani, aby odwiedził Państwa rzeczoznawca, który dokona wyceny nieruchomości? Wycena jest bezpłatna, płaci za nią bank.
Hmmm, coś mi tu nie gra. Już raz taka sytuacja miała miejsce, i wyceno-ocena dokonana zaraz na początku inwestycji, mimo, że pani sprawiała wrażenie obeznanej w technologiach, nie podobała mi się. Cóż, trafiła na sam początek, kiedy ściany stawały.
Trzeba rozważyć wszystkie możliwości. Ryzyk-fizyk:
- A co będzie jeśli się nie zgodzę?
- Wtedy wycenę będzie pani musiała zrobić na własny koszt.
- Dobrze, zgadzam się.
- W takim razie zapytam, czy rzeczoznawca może kontaktować się z panią na ten numer telefonu?
- Tak.
- Dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia.
O żesz w mordę!
Co ja narobiłam!
Szybki przegląd haseł wyświetlających się w wyszukiwarce po wpisaniu "ponowna wycena nieruchomości". Jest nawet portal! I cała długa dyskusja między ludźmi, rok temu, ten sam bank. Niby nic się nie działo po takiej wizycie, ale ludzie zaczęli się zwoływać, by zaskarżyć bank i procedurę.
Skojarzyłam informacje słyszane w mediach, jak banki próbują naciągnąć na droższy kredyt obniżając wartość sfinansowanej nieruchomości. Wiadomo - krach bankowy, zastój w budownictwie, spadek cen nieruchomości i jest okazja, żeby udowodnić, że to co jest twoim dorobkiem życia ma aktualnie mizerną wartość, i wyciągnąć z ciebie więcej kasy. A to za dodatkowe ubezpieczenie, a to za zwiększoną marżę...
Jest opinia Krajowej Rady Nadzoru Bankowego, czy jak im tam - to działanie niezgodne z prawem.
Ufff.
Co dalej, co dalej...
Krótka konsultacja z koleżanką księgową i kolegą kredytobiorcą.
Jedna - wszystko OK, druga - nie zgadzaj się.
Mój Boże, dopiero rok minął jak mogę spłacać kredyt w walucie, w której go wzięłam dzięki temu mogę zaoszczędzić miesięcznie kilkadziesiąt złotych na złodziejskim spreadzie, a tu taki cios.
Liczyć każdy pieniądz, oglądać każdą monetę, czy wystarczy, jakie opłaty, co jeszcze, nie zapomnieć o niczym.
Własny dom, własne wymarzone kąty, jeszcze nie do końca urządzone, bo przecież życie też kosztuje, a gdzie tu odłożyć większą kwotę? Ale za nic w świecie nie oddałabym uczucia wolności bycia na swoim...
Tyle lat jeszcze przed nami. Praca, praca, ile jeszcze lat pracy? Do emerytury? Ile to lat? A potem, co będzie? Dzieci dorosną, może wyjadą w świat czy będzie nas stać na takie życie na emeryturze???
A czy będzie jeszcze miał kto podać tę szklankę z herbatą, kiedy na plecach nadal będzie "spoczywał" kredyt? Czy będzie chciał? Czy będzie za co?
Mocne postanowienie - nie odbierać żadnych telefonów z nieznanymi numerami. I tobie też radzę - nie odbieraj, a jak już odbierzesz, to nie zgadzaj się na nagrywanie rozmowy.
Mam to w nosie.
Potem zwątpienie... a może lepiej odbierać?
Powstało z inspiracji Fidrygauki na temat "Szklanka, telefon i moneta".
Hmm, już sama zgłupiałam, a co dopiero Ty masz zrobić bidulko. I bądź tu mądra!!!
OdpowiedzUsuńBasiu kochana, spokojnie: "o mnie się nie martw, ja sobie radę dam" ;)
OdpowiedzUsuńBanki to niestety często złodziejskie instytucje, które w pierwszej kolejności myślą o tym, jak by na wszystkim zarobić. Potrafią się zatroszczyć o swoje własne interesy ... i podejść klienta, szczególnie z zaskoczenia i przez telefon.
OdpowiedzUsuńDobrze, że poprosiłaś innych o radę.
A co do własnego kąta i niezależności, to też mi się marzy i to bardzo. Ale ... chyba mam na razie za mało monet :)
Pozdrawiam i bardzo się cieszę, że przyłączyłaś się do zabawy.