Nie dalej jak miesiąc temu stojąc w obliczu zbliżającej się rodzinnej imprezy z sześciolatką w roli głównej, otworzyłam jedną szufladę w głowie i wyskoczyła z niej myśl by skorzystać z pomysłu na nietypowy prezent.
I recenzja:
Monika.
Pisze, pisze, pisze. Zbiera nagrody => [KLIK], jak przyczajony tygrys i ukryty smok czeka na swój czas [KLIK] i kolekcjonuje pomysły na kolejne publikacje (trzymam kciuki i czekam z niecierpliwością).
Zanim stanie się to modą, zwyczajem, rutyną, zamówcie opowiadanie dla bliskiej osoby.
Z nią/nim w roli głównej.
Nie piszemy książek.
Poczytajmy książkę o sobie. To jest coś!!!
:-)
"SUPER! Obie dziewczynki zachwycone! G. przeczytała sama. Bardzo dziękujemy - wyjątkowy prezent :-)"
Ohoho! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńAle dlaczegóż "nie piszemy książek"? Piszemy, piszemy! Faktycznie, to niebanalny prezent. Pamiętam, kiedy napisałam pierwszą bajkę, którą zamówił u mnie dziadek dla swojej wnuczki, a był to rok 2012. Napisałam ją na czerpanym papierze z płatkami chabrów. Dziewczynka ma ją do tej pory na swojej półce. To bardzo miłe wspomnienie i dla niej, i dla mnie.
Kto pisze, ten pisze oczywiście, ale są tacy co piszą i dobrze BO POWINNI i tacy, którzy 'piszą bo muszą, inaczej się uduszą'.
UsuńMam na myśli falę ogólnego pisactwa.
Niezwykła wizytówka i ten wianek przypomina mi kogoś... uściski dla Was dziewczyny.
OdpowiedzUsuńSkojarzenie prawidłowe :-D
UsuńOdściskuję serdecznie.