Autor: Ursula K. Le Guin
Tytuł: "Jesteśmy snem"
Przełożyła: Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo: Phantom Press International
Miejsce i rok wydania: Gdańsk 1991. Wydanie I
Liczba stron: 224
Niespodziewanie dla siebie samej sięgnęłam po dzieło autorki, którą uznałam swego czasu za literaturowego guru w dziedzinie science-fiction (obok Stanisława Lema, oczywiście).
Ursula Le Guin. Nie czytałam i nie czytam (jeszcze, pewnie nadgonię to z dziećmi) fantasy. Kiedy mój dobry kolega z klasy, po kolejnych sprawdzianach z języka polskiego opowiadał mi o braciach Strugackich, ja jakimś cudem natrafiłam na Le Guin.
I to w zasadzie był cały mój kontakt z tym gatunkiem.
I teraz, po latach...?
To niezwykłe opowiadanie. Pozostawia człowieka z rozpaloną głową, analizującego słowa i zdarzenia pomimo zamknięcia ostatniej strony.
Jak wizjonerska, a jednocześnie czuła na przejawy współczesności była (jest) twórczość tej amerykańskiej pisarki, można się przekonać kiedy spojrzymy w stopkę redakcyjną. "Jesteśmy snem" opublikowano po raz pierwszy w 1971 roku. Mamy zaś rok 2002, za oknami krajobraz poatomowy, klimatyczne globalne ocieplenie święci swój triumf i coraz bardziej daje się we znaki, wokół męczące przeludnienie, a urzędnicza kontrola - niczym Wielki Brat z "Roku 1984" - ma czujne oko na przepisywane leki i ilości realizowanych recept.
George Orr, całkiem przeciętny obywatel mieszkanie Portland odkrywa w sobie niezwykłą umiejętność - potrafi wyśnić przyszłość. Gorzej, podczas fazy snu kiedy normalny człowiek ma marzenia senne, on ZMIENIA rzeczywistość. Jest świadomy tego, co się dzieje wokół niego, ponieważ jako jedyny ma pamięć poprzedniej sytuacji, i po nieskutecznych próbach pozbawiania się snu i tych właśnie snów zwanych efektywnymi, zgłasza się na konsultację do psychologa, doktora Habera.
Za pomocą hipnozy oraz eksperymetalnego urządzenia rejestrującego pracę mózgu lekarz próbuje pomóc pacjentowi, ale szybko orientuje się, że trafił na przypadek, który może mu zrealizować własne marzenia.
Jest tu też miłość, właściwie jej zalążek - prawniczka Heather Lelache, do której Orr zgłasza się z wątpliwościami w jakim kierunku idą seanse z profesorem. Poznają się, dogaduja, w którejś z kolejnych rzeczywistości są nawet małżeństwem. I gdy ruszają by uratować świat od zagłady tracą siebie.
Postaci znikają i pojawiają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Cywilizacja upada i podnosi się na nowo w innej formie, różnice rasowe znikają (jak może wyglądać kolor skóry bezrasowej ludzkości, kto zgadnie?) i na nowo powracają. Do tego sterowane/wywoływane w hipnozie sny są projekcją przeciętnych ludzkich uprzedzeń i obaw, np. wobec obcych cywilizacji. Pokój i wygaszenie wszelkich konfliktów na Ziemi skutkuje czym? - Pojawieniem się kosmitów (którzy gadają z łokcia, co jest nawet komiczne). Temperatura wydarzeń dochodzi do niebezpiecznego wrzenia - zaczyna się dziać coraz gorzej, światu grozi totalna zagłada, gdyż wojna przenosi się w kosmos, ale na szczęście są starzy dobrzy Beatlesi, których "With a little help from my friend" staje się mottem napędzającym rozwój akcji w końcowych rozdziałach. Zaskakujące i z lekka dekadenckie posunięcie.
Ta książka pozostawia po sobie poczucie spokoju: jak to dobrze, że nie mamy wokół siebie ludzi o takich umiejętnościach. Co nie znaczy, że podczas tych kilkudziesięciu lat jakie mam jest dane przeżyć, nie odnosimy wrażenia, że żyjemy w takiej ciągle zmieniającej się scenerii i wśród dynamicznych zdarzeń, kiedy mniej lub bardziej nieistotny wypadek zmienia koleje losów niemal całej ludzkości.
Co dzień budzimy się do świata, który nie przeszedł Załamania czy Zarazy wybijającej większość populacji.
Co nie znaczy, że swym codziennym bytem tego nie powodujemy...
EDIT:
W tym miejscu miał być cytat. Ale blogger stwarzał mi problemy i nie zapisał go w poście.
Oto on:
Oniryczna filozofia.
Polecam.
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "W 200 książek dookoła świata"
-"Celuj w zdanie" na blogu Sylwii P. "Tu się czyta!"
Tytuł: "Jesteśmy snem"
Przełożyła: Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo: Phantom Press International
Miejsce i rok wydania: Gdańsk 1991. Wydanie I
Liczba stron: 224
Niespodziewanie dla siebie samej sięgnęłam po dzieło autorki, którą uznałam swego czasu za literaturowego guru w dziedzinie science-fiction (obok Stanisława Lema, oczywiście).
Ursula Le Guin. Nie czytałam i nie czytam (jeszcze, pewnie nadgonię to z dziećmi) fantasy. Kiedy mój dobry kolega z klasy, po kolejnych sprawdzianach z języka polskiego opowiadał mi o braciach Strugackich, ja jakimś cudem natrafiłam na Le Guin.
I to w zasadzie był cały mój kontakt z tym gatunkiem.
I teraz, po latach...?
To niezwykłe opowiadanie. Pozostawia człowieka z rozpaloną głową, analizującego słowa i zdarzenia pomimo zamknięcia ostatniej strony.
Jak wizjonerska, a jednocześnie czuła na przejawy współczesności była (jest) twórczość tej amerykańskiej pisarki, można się przekonać kiedy spojrzymy w stopkę redakcyjną. "Jesteśmy snem" opublikowano po raz pierwszy w 1971 roku. Mamy zaś rok 2002, za oknami krajobraz poatomowy, klimatyczne globalne ocieplenie święci swój triumf i coraz bardziej daje się we znaki, wokół męczące przeludnienie, a urzędnicza kontrola - niczym Wielki Brat z "Roku 1984" - ma czujne oko na przepisywane leki i ilości realizowanych recept.
George Orr, całkiem przeciętny obywatel mieszkanie Portland odkrywa w sobie niezwykłą umiejętność - potrafi wyśnić przyszłość. Gorzej, podczas fazy snu kiedy normalny człowiek ma marzenia senne, on ZMIENIA rzeczywistość. Jest świadomy tego, co się dzieje wokół niego, ponieważ jako jedyny ma pamięć poprzedniej sytuacji, i po nieskutecznych próbach pozbawiania się snu i tych właśnie snów zwanych efektywnymi, zgłasza się na konsultację do psychologa, doktora Habera.
Za pomocą hipnozy oraz eksperymetalnego urządzenia rejestrującego pracę mózgu lekarz próbuje pomóc pacjentowi, ale szybko orientuje się, że trafił na przypadek, który może mu zrealizować własne marzenia.
Jest tu też miłość, właściwie jej zalążek - prawniczka Heather Lelache, do której Orr zgłasza się z wątpliwościami w jakim kierunku idą seanse z profesorem. Poznają się, dogaduja, w którejś z kolejnych rzeczywistości są nawet małżeństwem. I gdy ruszają by uratować świat od zagłady tracą siebie.
Postaci znikają i pojawiają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Cywilizacja upada i podnosi się na nowo w innej formie, różnice rasowe znikają (jak może wyglądać kolor skóry bezrasowej ludzkości, kto zgadnie?) i na nowo powracają. Do tego sterowane/wywoływane w hipnozie sny są projekcją przeciętnych ludzkich uprzedzeń i obaw, np. wobec obcych cywilizacji. Pokój i wygaszenie wszelkich konfliktów na Ziemi skutkuje czym? - Pojawieniem się kosmitów (którzy gadają z łokcia, co jest nawet komiczne). Temperatura wydarzeń dochodzi do niebezpiecznego wrzenia - zaczyna się dziać coraz gorzej, światu grozi totalna zagłada, gdyż wojna przenosi się w kosmos, ale na szczęście są starzy dobrzy Beatlesi, których "With a little help from my friend" staje się mottem napędzającym rozwój akcji w końcowych rozdziałach. Zaskakujące i z lekka dekadenckie posunięcie.
Ta książka pozostawia po sobie poczucie spokoju: jak to dobrze, że nie mamy wokół siebie ludzi o takich umiejętnościach. Co nie znaczy, że podczas tych kilkudziesięciu lat jakie mam jest dane przeżyć, nie odnosimy wrażenia, że żyjemy w takiej ciągle zmieniającej się scenerii i wśród dynamicznych zdarzeń, kiedy mniej lub bardziej nieistotny wypadek zmienia koleje losów niemal całej ludzkości.
Co dzień budzimy się do świata, który nie przeszedł Załamania czy Zarazy wybijającej większość populacji.
Co nie znaczy, że swym codziennym bytem tego nie powodujemy...
EDIT:
W tym miejscu miał być cytat. Ale blogger stwarzał mi problemy i nie zapisał go w poście.
Oto on:
"W jednym z wierszy T.S. Eliota jest ptak, który mówi, że ludzkość nie może znieść zbyt wiele rzeczywistości, ale ten ptak się myli. Człowiek może wytrzymać cały ciężar wszechświata przez osiemdziesiąt lat. Ale nie może znieść nierzeczywistości."
Oniryczna filozofia.
Polecam.
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "W 200 książek dookoła świata"
-"Celuj w zdanie" na blogu Sylwii P. "Tu się czyta!"
Chcę przeczytać, chcę! dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło. Dziękuję :-))
UsuńZapowiada się interesująco:) Wpisuję na moją listę.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twojego zdania na temat tej książki. :-)
Usuń