Informacja dla znajomych P.Rosiaka: nie szukajcie nowych przygód Waszego ulubieńca w książce pod takim tytułem. Będzie mowa bowiem o następujących publikacjach:
Autor: Barbara Catchpole
Tytuł: "P. Rosiak swata mamę"
Przełożył: Patryk Gołębiowski
Ilustracje: metaphrog
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2013
Liczba stron: 52
Wiek dziecka: 7 - 12 lat
Autor: Barbara Catchpole
Tytuł: "P.Rosiak i tort"
Przełożył: Patryk Gołębiowski
Ilustracje: metaphrog
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2015
Liczba stron: 52
Wiek dziecka: 7- 12 lat
Te dwie pozornie niełączące się treścią historie mają wspólny mianownik. I nie jest nim postać głównego bohatera.
W pierwszej z nich, Piotr Rosiak chcąc zadbać o dobre samopoczucie swej mamy, z pomocą najlepszego przyjaciela Leona zabiera się za poszukiwanie męskiego towarzystwa dla rodzicielki. Korzystając z konta e-mailowego jednej z sióstr Leona umawiają mamę P.Rosiaka na randkę. Idą na całość, bo wychodząc z założenia, iż na umówioną randkę przeważnie któryś z kandydatów nie dociera, zapraszają do domu jednocześnie dwóch absztyfikantów.
Docierają obaj, z pewnym opóźnieniem, za to równocześnie, czym wywołują panikę w oczach Prosiaka i perspektywę kolejnej poważniej rozmowy z mamą.
Echo konsekwencji zaaranżowanych dla mamy randek, widzimy w drugiej z wymienionych historii.
Mama P.Rosiaka postanawia zrehabilitować się za brak przyjęcia urodzinowego i tortu, i występuje z propozycją, by urządzić mu urodziny właśnie w tej chwili, nie patrząc na kalendarz. Prosiak wysyła do ojca, który od opuszczenia rodziny przebywa w Hiszpanii, informację o tym, że będdzie impreza urodzinowa i zaprasza do odwiedzin. Dalsza akcja kręci się wokół synowskiego oczekiwania na przyjazd ojca. Robert, aktualny przyjaciel matki, dwoi się i troi by uatrakcyjnić imprezę Rosiaka. A tytułowy tort, jak można było przewidzieć, nie dożywa nawet do godziny otwarcia imprezy.
Końcowa scenka, kiedy matka traktuje kijem bejsbolowym urodzinowy prezent przysłany przez ojca jest brawurowa. Ale syn i tak ma nadzieję, że brak ojca to tylko efekt spóźnienia się na samolot...
Przyznaję, że jestem fanką P.Rosiaka, zaś po zapoznaniu się z historią "P.Rosiak i tort" doszłam wreszcie do tego, skąd starszy syn wziął określenie "dziwoląg", którym częstuje młodszego brata. Starszy się wypiera, że to z tej książki, ale ja swoje wiem... ;-)
P.S. I lubię go za takie rodzynki natury pedagogicznej, które można wyłuskać z treści:
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Gra w kolory II" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie ",
- "Dziecinnie... " na blogu Basi Pelc "Kręci-Nęci",
- "W 200 książek dookoła świata".
Autor: Barbara Catchpole
Tytuł: "P. Rosiak swata mamę"
Przełożył: Patryk Gołębiowski
Ilustracje: metaphrog
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2013
Liczba stron: 52
Wiek dziecka: 7 - 12 lat
Autor: Barbara Catchpole
Tytuł: "P.Rosiak i tort"
Przełożył: Patryk Gołębiowski
Ilustracje: metaphrog
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2015
Liczba stron: 52
Wiek dziecka: 7- 12 lat
Te dwie pozornie niełączące się treścią historie mają wspólny mianownik. I nie jest nim postać głównego bohatera.
W pierwszej z nich, Piotr Rosiak chcąc zadbać o dobre samopoczucie swej mamy, z pomocą najlepszego przyjaciela Leona zabiera się za poszukiwanie męskiego towarzystwa dla rodzicielki. Korzystając z konta e-mailowego jednej z sióstr Leona umawiają mamę P.Rosiaka na randkę. Idą na całość, bo wychodząc z założenia, iż na umówioną randkę przeważnie któryś z kandydatów nie dociera, zapraszają do domu jednocześnie dwóch absztyfikantów.
Docierają obaj, z pewnym opóźnieniem, za to równocześnie, czym wywołują panikę w oczach Prosiaka i perspektywę kolejnej poważniej rozmowy z mamą.
Echo konsekwencji zaaranżowanych dla mamy randek, widzimy w drugiej z wymienionych historii.
Mama P.Rosiaka postanawia zrehabilitować się za brak przyjęcia urodzinowego i tortu, i występuje z propozycją, by urządzić mu urodziny właśnie w tej chwili, nie patrząc na kalendarz. Prosiak wysyła do ojca, który od opuszczenia rodziny przebywa w Hiszpanii, informację o tym, że będdzie impreza urodzinowa i zaprasza do odwiedzin. Dalsza akcja kręci się wokół synowskiego oczekiwania na przyjazd ojca. Robert, aktualny przyjaciel matki, dwoi się i troi by uatrakcyjnić imprezę Rosiaka. A tytułowy tort, jak można było przewidzieć, nie dożywa nawet do godziny otwarcia imprezy.
Końcowa scenka, kiedy matka traktuje kijem bejsbolowym urodzinowy prezent przysłany przez ojca jest brawurowa. Ale syn i tak ma nadzieję, że brak ojca to tylko efekt spóźnienia się na samolot...
Przyznaję, że jestem fanką P.Rosiaka, zaś po zapoznaniu się z historią "P.Rosiak i tort" doszłam wreszcie do tego, skąd starszy syn wziął określenie "dziwoląg", którym częstuje młodszego brata. Starszy się wypiera, że to z tej książki, ale ja swoje wiem... ;-)
P.S. I lubię go za takie rodzynki natury pedagogicznej, które można wyłuskać z treści:
"Mama Leona ufa swojemu "młodzianowi ". Powtórzę to, co mówiłem kiedyś - nie ma pojęcia, jak wychowywać chłopców. Ona mu ufa - ale ubaw!":-)))))
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Gra w kolory II" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie ",
- "Dziecinnie... " na blogu Basi Pelc "Kręci-Nęci",
- "W 200 książek dookoła świata".
Fajnie napisane:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :-)
UsuńHaha, przednie cytaty :)
OdpowiedzUsuń:-)))
Usuń