Autor: Czesław Centkiewicz
Tytuł: "Anaruk chłopiec z Grenlandii"
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2004
Liczba stron: 46
Lektura szkolna dla uczniów klasy III szkoły podstawowej
I od własnych dzieci można się czegoś nauczyć.
Nie przypominam sobie, abym w początkowym okresie swej edukacji czytała "Anaruka..", więc była to dla mnie premiera i cieszę się, że go poznałam. Cieszę się też, że kanon lektur nadal oferuje dzieciom takie starocie, bo pewne wartości, cechy ducha i charakteru z jakimi powinien zetknąć się młody, chłonny umysł są uniwersalne i warte poznania. I nie jest to umiejętność czarowania, latania czy przenoszenia się w czasie. Powiem wprost: męczy mnie wszechobecna magia.
Życie to nie jest bajka. W życiu nie ma alternatywnych istnień i dodatkowych żyć-szans.
W życiu trzeba (czasem) wykazać się odwagą, męstwem, życie jest także ryzykiem, za które w najgorszym wypadku płaci się najwyższą cenę.
Tak więc myślę sobie, że warto poznać Anaruka, 12 letniego chłopca, który potrafi popłynąć na ratunek dorosłemu, stanąć w obronie własnego ojca zaatakowanego przez niedźwiedzia polarnego, umie uważnie słuchać i chce naśladować umiejętności dorosłych. Warto poznać zupełnie inny świat, którym rządzi dzika natura i surowa przyroda, w którym uczciwość, prostolinijność i ufność jednostek oraz wzajemna solidarność i poczucie wspólnoty jest imperatywem postępowania. I to dzięki niemu społeczność ma szansę przeżycia.
Może takiego świata już nie ma nawet na przytoczonej w opowiadaniu Centkiewicza Grenlandii, kto wie... Ale czyż nie lepiej by było gdyby istniał, choćby w młodych sercach?
Za namówienie mnie do przeczytania tej lektury dziękuję swojemu starszemu synkowi, Karolowi. :-))
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Gra w kolory III (2017)" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie",
- "W 200 książek dookoła świata - 2017".
Tytuł: "Anaruk chłopiec z Grenlandii"
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2004
Liczba stron: 46
Lektura szkolna dla uczniów klasy III szkoły podstawowej
I od własnych dzieci można się czegoś nauczyć.
Nie przypominam sobie, abym w początkowym okresie swej edukacji czytała "Anaruka..", więc była to dla mnie premiera i cieszę się, że go poznałam. Cieszę się też, że kanon lektur nadal oferuje dzieciom takie starocie, bo pewne wartości, cechy ducha i charakteru z jakimi powinien zetknąć się młody, chłonny umysł są uniwersalne i warte poznania. I nie jest to umiejętność czarowania, latania czy przenoszenia się w czasie. Powiem wprost: męczy mnie wszechobecna magia.
Życie to nie jest bajka. W życiu nie ma alternatywnych istnień i dodatkowych żyć-szans.
W życiu trzeba (czasem) wykazać się odwagą, męstwem, życie jest także ryzykiem, za które w najgorszym wypadku płaci się najwyższą cenę.
Tak więc myślę sobie, że warto poznać Anaruka, 12 letniego chłopca, który potrafi popłynąć na ratunek dorosłemu, stanąć w obronie własnego ojca zaatakowanego przez niedźwiedzia polarnego, umie uważnie słuchać i chce naśladować umiejętności dorosłych. Warto poznać zupełnie inny świat, którym rządzi dzika natura i surowa przyroda, w którym uczciwość, prostolinijność i ufność jednostek oraz wzajemna solidarność i poczucie wspólnoty jest imperatywem postępowania. I to dzięki niemu społeczność ma szansę przeżycia.
Może takiego świata już nie ma nawet na przytoczonej w opowiadaniu Centkiewicza Grenlandii, kto wie... Ale czyż nie lepiej by było gdyby istniał, choćby w młodych sercach?
Za namówienie mnie do przeczytania tej lektury dziękuję swojemu starszemu synkowi, Karolowi. :-))
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Gra w kolory III (2017)" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie",
- "W 200 książek dookoła świata - 2017".
Pamiętam jak mój syn czytał Anaruka, jaki był naprzemian oburzony i zrozpaczony. Dla niego to była najgorsza książka ever. Także różne są wrażliwości.
OdpowiedzUsuńOczywiście, moje dziecko stwierdziło, że książka była śmieszna. W którym miejscu? - jak Anaruk zjadł mydło...
UsuńMoże moje spojrzenie jest zbyt poważne, ale mam nadzieję, że coś z atmosfery tej lektury zostanie w młodej głowie.
Jedynym fragmentem, który pamiętam jest właśnie radość z jedzenia mydła... ;-)
Usuń:-)))
UsuńBardzo lubiłam ta książkę jako dziecko. Ogólnie miałam ciągoty do takich klimatów.
OdpowiedzUsuń