W ten weekend chciałam sobie poczytać od początku do końca blog DaCapo, ale w niedzielę po południu komputer nagle zastrajkował. Jak się okazało - dysk do wymiany. Przy okazji klawiatura - zalana kawą, bez klawisza Q - też wymieniona. Taki Mikołajkowy prezent od informatyków dostałam :D
A blog skończyłam czytać na styczniu 2012.
Skończę pewnie w ten weekend, ale z kolei pół soboty mam zarezerwowane u Izy-fryzjerki.
Jak mnie zobaczy z tym odrostem to padnie ze śmiechu.
Poza tym weekend minął mi na rozmyślaniu o szwagierce która, jak to stwierdził Mąż, "dojrzała chyba do decyzji o wyprowadzce" i Wigilia w tym roku odbędzie się w Jej nowym domu. Zastanawiałam się, jak to jest zacząć hmm, no właśnie jakie życie ? "samodzielne", "niezależne", " z odciętą pępowiną" w wieku 35 lat.
Rodzice 100 metrów dalej, i pewnie dalej będzie to życie uzależnione od nich, bo dziecko do szkoły, a męża pochowała 4 lata temu (rak).
Właśnie mam do wyniesienia do apteki przeterminowane leki, które zostały po Nim. Nieotwarte pudełka: MST Continus tabletki, Morphini sulphas ampułki, Transec plastry, Fentanyl plastry. Częściowo zużyte opakowania po Zofranie, Zantacu.
Bardzo schudł. Skarżył się, że go bolą plecy. Początkowo myśleliśmy, że to kręgosłup bo w pracy głównie jeździł samochodem, potem że żołądek, ale jak trafił do szpitala i w końcu potraktowali Go poważnie, to niestety szybko było jasne co jest. Nie wiem, kiedy mu najbliżsi powiedzieli, bo pamiętam, że nie chcieli Mu mówić. Lekarz stwierdził, że gdyby zjawił się pół roku wcześniej byłaby szansa.
Od momentu zdiagnozowania przeżył prawie dokładnie rok. Nasza ostatnia rozmowa to były Jego słowa: "Wiem, że nie byłem dobrym ojcem..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))