Po powrocie z weekendu u Dziadków w moim rodzinnym mieście mam w sobie jakąś taką nieutuloną tęsknotę.
Przeczytałam tam "Głodną kotkę" Kosmowskiej, pierwszą książkę mojej ulubionej powieściopisarki współczesnej i ciągle myślę o historii opisanej przez Stardust na Jej blogu ("Historia Tatka czyli jak zostałam najlepszą synową", tutaj można znaleźć jej początek).
A książka? To historia popularnej, urodziwej pisarki, która wobec nieodwołalnego wyroku, na który skazuje ją rak piersi postanawia uporać się ze swoimi nieskończonymi sprawami i powrócić do odrzuconej w młodości małej ojczyzny. Załatwia sprawy bezkompromisowo, szczerze, do bólu, ale z wielkim wyczuciem.
Po przeczytaniu pozostał we mnie niedosyt. I smutek.
Myślę o tym, czy uda się wszystkim, których kochamy, którzy są dla nas ważni pokazać, że ich kochamy.
Myślę także, o tych moich znajomych, które lub których, czas i bieg zdarzeń odsunął w jakąś niedostępną przestrzeń. Nieosiągalni. Na pewno?
Myślę też o mężu.
W duszy gra mi U2: "Pride" i "The Unforgettable Fire".
Ten pierwszy utwór jest dla mnie pełen emocji.
Słysząc drugi, czuję się jakbym miała znowu 13 lat, przenoszę się w czerwcowe deszczowe, ciepłe popołudnie. Na boisko szkolne. Jest sobota.
Video do "The Unforgettable..." powstało dużo później niż piosenka, jest zlepkiem różych klipów zespołu, ale początek i koniec jest tym, co miałam w głowie słysząc ten utwór - tak WYGLĄDA muzyka.
Gitara Edga na początku i część od 3:05 powodują, że mam ciarki na skórze.
Sentymentalnie. Trochę sobie popłakałam. Taka faza księżyca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))