wtorek, 22 lipca 2014

Jak dojrzeć sens w zmywaniu naczyń, czyli o czym pisze Thich Nhat Hanh w "Cudzie uważności"

Autor: Thich Nhat Hanh
Tytuł: "Cud uważności. Prosty podręcznik medytacji"
Przełożyła: Grażyna Draheim
Wydawnictwo: Czarna Owca
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2013
Liczba stron: 169
Książka z serii Zen


Uwaga do czytelników: to jest poważna recenzja na poważne tematy.



Zainteresowałam się tą pozycją, kiedy w internetowej księgarni przeczytałam jej fragment, uwidoczniony na tylnej okładce:
"Podczas zmywania naczyń powinniśmy być tylko zmywaniem naczyń, co oznacza, że zmywając, powinniśmy być w pełni świadomi faktu, że zmywamy naczynia. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać trochę głupie: dlaczego przywiązywać tak wielką wagę do tak prostej czynności? Ale o to właśnie chodzi. Fakt, że jestem tu i zmywam naczynia, jest cudowną rzeczywistością. Jestem całkowicie sobą, podążając za oddechem, świadomy swej obecności i świadomy swoich myśli i czynności. Niemożliwe jest wtedy, bym miotał się nieprzytomnie tam i z powrotem, jak butelka unoszona przez fale oceanu."
Te słowa trafiły mnie jak obuchem w głowę.

Dokładnie tak czasami czuję się (przepraszam: CZUŁAM SIĘ) zmywając naczynia - uciekam myślami w inne miejsca i czynności, i stoję nad zlewem z poczuciem marnowania czasu.
Książkę pochłonęłam z nadzieją pozyskania wiedzy o tym, jak żyć by nie mieć wrażenia, że życie toczy się gdzieś obok, że ucieka nieuchronnie, a my zajmujemy się tym co "musimy", a nie tym czym chcielibyśmy. Celowo nie piszę "na co mamy ochotę", żeby nie stanąć po tej stronie postawy, że życie powinno się układać tylko po miękkim dywanie realizacji swych zachcianek i impulsywnego spełniania nachodzących "ochot". Mam ochotę i sru... Ja czasem też mam ochotę ;), ale nie zawsze ślepo biegnę, żeby ją zaspokoić... A czasem właśnie "nie mam ochoty" kieruje życiem. I to nie mam ochoty pływa jak bańka po wodzie.

Od momentu zamknięcia ostatniej strony i powrotu do pracy, zamęczałam swoich współtowarzyszy doli mądrościami zaczerpniętymi  z "Cudu". To głównie podręcznik medytacji opartej na ćwiczeniach oddechowych. Nie miałam jeszcze okazji wypróbować propozycji ćwiczeń zawartych w tej książce, ale czytając ją przypomniałam sobie, że kiedyś dawno, praktykowałam relaks polegający na głębokich wdechach i pełnych wydechach.


Mimo, że Thich Nhat Hanh jest buddystą swoje rady i myśli kieruje też do chrześcijan i innych wyznań. I tym mnie ujął. W przeciwieństwie do podejścia wyznawców jedynej słusznej religii, dzięki którym zrobiło się ostatnio głośno iż joga jest grzechem, dla mnie najcenniejszym darem od człowieka jest usłyszeć, że nie jest ważne czy wierzysz czy nie, bez względu w co wierzysz, jesteś człowiekiem tak jak ja, masz prawo do życia zgodnie ze swoimi przekonaniami. Nie wierzyłam własnym oczom, gdy w opisie ćwiczeń oddechowych znalazłam instrukcję jak mierzyć oddech modląc się "Ojcze nasz"... Ale czego można spodziewać się po człowieku, który został nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla?

Nie będę zdradzała mądrości i cytowała cennych rad jakie tu znalazłam. Właściwie mogę napisać, że każdy człowiek nosi je w sobie, tylko jak je ZAUWAŻYĆ?
"Cud uważności" nie jest zwykłym, popularnym poradnikiem życia, nie jest prostym skryptem wręczającym klucz do szczęścia. Nie każdy będzie zadowolony/pocieszony przeczytawszy tę książkę, ale ja znalazłam tu słowa, które jak ulał pasują do mojego życia.

(Thich Nhat Hanh jest mnichem buddyjskim i wietnamskim wojownikiem o pokój i prawa ludzkie; piszę 'wojownikiem' z pełną świadomością.)

Recenzja bierze udział w autorskim wyzwaniu Edyty



 na blogu "Zapiski spod poduszki".

Kraj autora - Wietnam.

5 komentarzy:

  1. Jak tu poświęcić się zmywaniu i tylko zmywaniu, kiedy dwa metry dalej jeden młody człowiek próbuje odgryźć ucho z czaszką drugiemu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się człowiek głodny! Należy wykonać i policzyć do sześciu głębokich wdechów i wydechów i spokojnie zapytać co by chciał zjeść. No przecież nie odgryzie mu tego ucha, co?
      A jeśli - wskazane szczepienie przeciwko wściekliźnie. Obu.

      Usuń
    2. hahaha, ale się uśmiałam!

      Usuń
  2. Ja kiedyś medytowałam i... sama nie wiem, czemu przestałam, teraz od dłuższego próbuje, na razie bez rezultatów pozytywnych, powrócić do tego rytuału, bo mi tak dobrze z nim było. I tez kiedyś usłyszałam, że medytacja to grzech... że palenie kadzidełek to grzech... Ręce opadają!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...