niedziela, 27 lipca 2014

Na wsi nie tylko wesele

Autor: Maria Dąbrowska
Tytuł: "Na wsi wesele"
Wydawnictwo: Książka i Wiedza
Miejsce i rok wydania: Warszawa 1988
Liczba stron: 176
Seria: "Koliber"

Tomik opowiadań zawiera trzy utwory "Na wsi wesele", " Najdalsza droga", "Tu zaszła zmiana", które są lekturami do szkoły ponadpodstawowej.


W książce zakładka Książkówki - prezent od Skorpiona w rosole :)

"Po co ty to przeczytałaś?" zapytałam samą siebie.
Znalazłam w swojej bibliotece coś z żółtą okładką do wyzwania "Gra w kolory". Poza tym to była lektura szkolna w "dawnych czasach", a na pewno ostatnie opowiadanie "Tu zaszła zmiana". Dopiero gdy je przeczytałam przypomniałam sobie, że faktycznie tak było.

Na postawione na początku pytanie mogłabym sobie odpowiedzieć tytułem ostatniego z opowiadań. Czytając je po kolei przechodziłam przez kolejne etapy zmiany spojrzenia na to jaką wartość mają dla współczesnych opowiadania napisane przez Dąbrowską w dwudziestoleciu międzywojennym czy też niemal tuż po II wojnie światowej. Podczas gdy czytając pierwsze (tytułowe), przewijały mi się w pamieci i przed oczami zaliczone w dzieciństwie wesela wiejskie, równolegle pojawiały się refleksje na temat tego jak dzisiaj organizowane są takie imprezy. Dzieci przysypiające na stertach ubrań w przyległych do remiz pomieszczeniach, zespoły muzykantów przygrywające już od momentu wyjścia młodych z domu, weselne jedzenie - rosół, marynaty, ciasta na czele z nieodłącznym jeżem i plackiem wiedeńskim, bójki między zaproszonymi gosćmi i tymi, którzy z pretensjami zostali za drzwiami... Takie wspomnienia są ze mną z lat 70 i 80. Teraz dzieci nie zaprasza się na wesela.
Wraz z rozwojem akcji pojawiają się sceny rozmów i sporów między weselnikami na tematy współczesne. Dąbrowska pisze o spółdzielniach. A czy ktoś wie, jakie są obawy współczesnych rolników? I czy ktoś o tym pisze w dzisiejszej literaturze? 

Brnę dalej, trochę z powodu archaicznego czasem języka, ale mimo wszystko czyta się dobrze. Dąbrowska operuje wiejską gwarą, którą nawet jej bohaterowie uznają za dziwną. Takie sceny reporterskie. Drugie opowiadanie to losy rodziny, która skazana jest na ciągłe wędrówki w poszukiwaniu lepszego życia. Na każdym nowym miejscu, kiedy już wszystko zaczyna układać się dobrze i osiągają spokój i stabilizację, parabola życia nagle ulega zakrzywieniu i znów zmuszeni są porzucić wszystko, i udać się w kolejną drogę, w niewiadome miejsce, w niewiadomym celu. To Nomadzi z lat dwudziestych. Ilu jest takich dzisiaj?

Na koniec widoki z okna pisarki. Najbardziej znane opowiadanie zatytułowane "Tu zaszła zmiana" to reportaż z codzienności widzianej z perspektywy jednego miejsca. Zmienność scen i pór roku przeplata się  ze zmiennością historyczną i społeczną. To opowiadanie odważę się porównać do bloga z czasów II wojny światowej spisanego w latach pięćdziesiątych. Myślę sobie, że Maria Dąbrowska poradziłaby sobie świetnie w czasach współczesnych jako blogerka ;)

To takie moje refleksje z lektury.

Recenzja bierze udział w wyzwaniach autorskich Magdalenardo:



oraz



na blogu "Moje czytanie".

6 komentarzy:

  1. Ja chyba czytam bez zrozumienia, bo w końcu nie wiem co myślisz o książce...
    Zastanawiałaś się po co przeczytałaś tę książkę, ale piszesz też o tym, że zauważyłaś te zmiany między WTEDY a TERAZ.
    To jak jest? Uważasz lekturę za stratę czasu? Ciekawe doświadczenie? Czy nostalgię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że całkiem uważnie czytasz :) To było ciekawe doświadczenie, ale z racji czasowego oddalenia tamtych obrazów takie miałam myśli - po co właściwie człowiek miałby to czytać? Jako lektura - świetne źródło informacji bo to kronikarski zapis ówczesnych lat. Ale tak z punktu widzenia codziennego życia, powiedz mi, kogo tak naprawdę teraz interesuje jak było na wsi kiedyś? Chyba tylko etnografów...
      :)

      Usuń
  2. Mnie! Kocham dawną, polską wieś!
    Nie potrafię się pogodzić z tym, że wieś mojego dzieciństwa tak dynamicznie się zmienia.
    Nie słychać tam żadnych zwierząt, domy odpicowane jak na osiedlu domków jednorodzinnych w bogatej dzielnicy większego miasta i jeszcze chcą Biedronkę wybudować na przeciw kościoła! Koszmar!
    Jak byłam mała to wszystkie dzieci z jednej ulicy bawiły się razem w chowanego, podchody czy inne zabawy. Biegało się po łąkach, polach i lasach. Kąpaliśmy się w stawie, zbieraliśmy grzyby i jagody. Każdy miał swoje kury, niektórzy jeszcze kozy, świnie i krowy. I każdego ranka (w czasie wakacji) budziły mnie koguty.
    Było cudownie!!!

    Chyba dlatego nie mogę się oderwać od telewizora, gdy leci któraś z części "Sami Swoi" i z wielką sympatią wspominam ekranizację "Bułeczki" - właśnie ze względu na tę prawdziwą wieś.

    A w skansenie mogłabym zamieszkać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się zatrzymać zmian, nie możemy też odmawiać innym prawa do życia w lepszych, bardziej cywilizowanych-nowoczesnych warunkach, prawda? Ale razem z Tobą tęsknię do dawnej wsi i tamtej rzeczywistości. Do puchowych pierzyn, siennika ze słomą, kuchni na węgiel, braku telefonu, czystej i żywej zabawy... :-D

      Usuń
  3. A mi wydaje się ona całkiem interesująca. Też chciałabym takiej dawnej, wspaniałej wsi, ale wszystko się zmienia. Macie rację dziewuszki.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...