Od czegoś trzeba zacząć ten rok - patrzę w kalendarz.
Może od postu?
Ścisły, po świętach i nowym roku, by się przydał baaardzo. Zaraz po odhaczeniu daty 26 grudnia, doszłam do wniosku, że tradycja świątecznego jedzenia vel biesiadowania zniechęca mnie do świętowania. Ile można spędzić czasu na jedzeniu śledzi, sałatek, kiełbas? Dwóch pierwszych nie da się zamrozić i trzeba zjeść dopóki nadają się do tego. Podobnie ciasta. Te oddałam teściowej, ale czy można oddawać sałatkę od mamy, kiedy dostało się od teściowej? Oto pytanie. *
A gdy ma się w planach wyjazd tuż po świętach, to... odechciewa się wszystkiego. Tak jak właśnie byłam bardzo niekontenta, że muszę jechać i zostawić samopas zapełnioną lodówkę...
Więc o czym to ja chciałam? Chciałam o tym, że Wigila się udała, ale mam dzięki temu postanowienia na następną organizację imprezy rodzinnej, aby się z pewnymi rzeczami wyrabiać wcześniej.
A najważniejsza sprawa, która mnie natchnęła w dniu 1 stycznia. Ponieważ skończyłam dłubać firanki na szydełku, i tu proszę: oklaski, fanfary i deszcz kwiatów pod me stopy; uznałam, iż jest to ZNAK. Znak tego, iż w tym roku będę kończyć sprawy rozpoczęte w poprzednich latach...
Nazbierało się tego trochę...
Życzę więc wszystkim w 2015 roku tego, czego sama bym sobie życzyła: wytrwałości, zaparcia, entuzjazmu, sprzyjającej koniunkcji gwiazd, czy jak kto woli opieki Opatrzności Boskiej, i ... wystarczających funduszy.
Zdrowia? Jasne, zdrowia też, to życzenie jest niezmienne i pierwsze.
A jak widoki na wiosnę?
Niewyraźne, bo niewyraźne, ale są ;-)
U nas już od listopada. W niezmienionym, jakby zahibernowanym stanie, o takim:
* otóż okazuje się, że można. Teściowa oddała pożyczone ode mnie blachy, plus pojemnik, który nie potrafiłam przypisać do niczego. Ale w lodówce, od powrotu, jakoś nie mogłam się doliczyć sałatki od mamy. Znaczy się, małżonek wywiózł przezornie część żywności do mamą. Resztę lokalizuję sukcesywnie po zapachu ;-)
Może od postu?
Ścisły, po świętach i nowym roku, by się przydał baaardzo. Zaraz po odhaczeniu daty 26 grudnia, doszłam do wniosku, że tradycja świątecznego jedzenia vel biesiadowania zniechęca mnie do świętowania. Ile można spędzić czasu na jedzeniu śledzi, sałatek, kiełbas? Dwóch pierwszych nie da się zamrozić i trzeba zjeść dopóki nadają się do tego. Podobnie ciasta. Te oddałam teściowej, ale czy można oddawać sałatkę od mamy, kiedy dostało się od teściowej? Oto pytanie. *
A gdy ma się w planach wyjazd tuż po świętach, to... odechciewa się wszystkiego. Tak jak właśnie byłam bardzo niekontenta, że muszę jechać i zostawić samopas zapełnioną lodówkę...
Więc o czym to ja chciałam? Chciałam o tym, że Wigila się udała, ale mam dzięki temu postanowienia na następną organizację imprezy rodzinnej, aby się z pewnymi rzeczami wyrabiać wcześniej.
A najważniejsza sprawa, która mnie natchnęła w dniu 1 stycznia. Ponieważ skończyłam dłubać firanki na szydełku, i tu proszę: oklaski, fanfary i deszcz kwiatów pod me stopy; uznałam, iż jest to ZNAK. Znak tego, iż w tym roku będę kończyć sprawy rozpoczęte w poprzednich latach...
Nazbierało się tego trochę...
Życzę więc wszystkim w 2015 roku tego, czego sama bym sobie życzyła: wytrwałości, zaparcia, entuzjazmu, sprzyjającej koniunkcji gwiazd, czy jak kto woli opieki Opatrzności Boskiej, i ... wystarczających funduszy.
Zdrowia? Jasne, zdrowia też, to życzenie jest niezmienne i pierwsze.
A jak widoki na wiosnę?
Niewyraźne, bo niewyraźne, ale są ;-)
U nas już od listopada. W niezmienionym, jakby zahibernowanym stanie, o takim:
Życzę ci tych nieustających funduszy :) Twój post już wisi u mnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za szczere życzenia :) Nawzajem, bo tego nigdy chyba nie za wiele.
UsuńWidziałam, widziałam... :D
Czekam na fotoreporterów i wywiady ;):))
A widzisz, ja już od jakiegoś czasu wcielam w życie plan świąteczny, który polega na ciągłym nie siedzeniu, nie jedzeniu. Ruszamy się! Choćby na krótkie wypady, choćby pogoda była kiepska :) I to działa, Święta są przyjemniejsze, choć nasi tegoroczni gości nie byli takimi Świętami zbyt zadowoleni. Przynajmniej niektórzy :P Ale co tam!
OdpowiedzUsuńIzabelko, niech Ci się wiedzie w 2015 roku :)