Dobrze, że zaświeciło słońce, bo ponura pogoda od rana powoduje, że życie dogina do ziemi jeszcze bardziej.
Czuję się jak Syzyf toczący mozolnie swoją kulkę ... gnoju. Ledwo zaczęło być widać, że dobijamy do końca, a tu, łup pierdut i znów się usrało. Tak jakby na zakończenie sezonu - za tydzień święta, kwiecień i powinno być już raczej z górki - ale nie. I sru.
Przedszkole i szkoła zdążyły od zakończenia ferii dwukrotnie przepasażować wirusy i bakterie. I na koniec trafiło na Większego. Od czwartku obserwujemy uważnie termometr. To kiepska rozrywka po tygodniu siedzenia w domu z Małym, który też z przytupem otworzył przedostatni tydzień do świąt... Małego gorączka z kaszlem zaoowocowała tym razem antybiotykiem. Dziś minęła połowa kuracji. A tymczasem drugi zdechlak w domu.
I jak tu czuć się normalnie? Skrzydełka opadają, a kulka stacza się znów na samo dno.
Stąd nie bardzo mam ochotę cokolwiek pisać i czytać.
I wiecie, w sumie: "Whoże zabronoje"
Czuję się jak Syzyf toczący mozolnie swoją kulkę ... gnoju. Ledwo zaczęło być widać, że dobijamy do końca, a tu, łup pierdut i znów się usrało. Tak jakby na zakończenie sezonu - za tydzień święta, kwiecień i powinno być już raczej z górki - ale nie. I sru.
Przedszkole i szkoła zdążyły od zakończenia ferii dwukrotnie przepasażować wirusy i bakterie. I na koniec trafiło na Większego. Od czwartku obserwujemy uważnie termometr. To kiepska rozrywka po tygodniu siedzenia w domu z Małym, który też z przytupem otworzył przedostatni tydzień do świąt... Małego gorączka z kaszlem zaoowocowała tym razem antybiotykiem. Dziś minęła połowa kuracji. A tymczasem drugi zdechlak w domu.
I jak tu czuć się normalnie? Skrzydełka opadają, a kulka stacza się znów na samo dno.
Stąd nie bardzo mam ochotę cokolwiek pisać i czytać.
I wiecie, w sumie: "Whoże zabronoje"
Mnóstwo znajomych (i dzieci i dorosłych) teraz choruje... Może stan ni-to-zimy ni-to-wiosny sprzyja bakcylom...
OdpowiedzUsuńMam świadomość Kalino co się dzieje... Ale to marne "pocieszenie".
UsuńNiemniej posyłam Ci uśmiech :-)
Trzymaj się, trzymaj głowę do góry, choćby dwoma rękami. Wszystko kiedyś się kończy. Cmok!!!!
OdpowiedzUsuńTak Moniu, masz rację. Ale dobijanie zewnętrzne dobija ostatecznie.
UsuńCmok - aseptyczny :-D
Współczujki, zdrowiejcie - nie chorujcie. Matko, ileż to matka musi się naprzeżywać.
OdpowiedzUsuńWspółczujki, zdrowiejcie - nie chorujcie. Matko, ileż to matka musi się naprzeżywać.
OdpowiedzUsuńDziękuję Moniko, jesteś kochana!
UsuńNiby nic, niby tylko takie chorowanie, ale czasem obcina skrzydełka dokumentnie...
Uszy do góry! Wiosna przyszła będzie lepiej:)
OdpowiedzUsuńJest już lepiej Sylwio. Wiosna słabo wchodzi w pole widzenia, ale będzie lepiej. Dziękuję Ci serdecznie za pocieszenie :-)*
Usuń