środa, 9 kwietnia 2014

Duchy czasów

Wystarczy wybrać (=wyrwać) się na kilka godzin z domu i jechać samochodem przez wieczorne, rozświetlone i jeszcze tętniące życiem miasto, a do ucha sączy się nieco inna (ale jakże klimatyczna) wersja ogrywanego tematu filmowego i świat nabiera zupełnie innych barw...


Takich z czasów powrotów z ekskursji -  nad ranem lub wieczorem. Co prawda do pustego lub obcego mieszkania lecz z sercem i głową przepełnionymi wrażeniami, obrazami, zapachami z zupełnie innych zakątków świata.

Wycieczka tym razem była spowodowana wizytą u fryzjerki. Zanim jednak wyrwałam się z domu, Babcia U. która jakby tylko czekała na to aż zostaniemy same, zrobiła mi dyplomatyczno-ideologiczne pranie mózgu sprowadzające się do słów (te mi najbardzie utkwiły w sercu): "Dzieci potrzebują matki, będziesz im tyłki podcierać".

Nic dodać nic ująć.
Ale sprowadzenie do parteru, przez najbliższą osobę (matkę), która zawsze sączyła we mnie wiarę w powodzenie nawet najtrudniejszych zamierzeń, zabolało mocno. Bardzo mocno.

Powód? Kobieta (ja) wychyliła się poza szereg i grupę, i napisała pismo z wnioskiem do władz lokalnych w sprawie wrogich planów wobec najbliższego sąsiedztwa i przyszłości osiedla.
Sprawa dopiero się rozkręca dla mieszkańców, bo gmina już dwukrotnie uchwaliła przystąpienie do zmiany, a mieszkańcy zjednoczeni sprzeciwem stawiają veto wobec pomysłu inwestora, aby tuż za ogrodzeniem domów jednorodzinnych postawić bloki wielorodzinne.
Taki mamy styl. Zamiast popierać harmonijny rozwój, zrównoważone koncepcje architektoniczne, BAM i pierdut, za chatką wypierdolić blok. Co tam blok - dziewiętnaście bloków, a centralną część osiedla zakostkować na miejsca parkingowe. Jeps i jest. A'la willa miejska. Na wsi.

Nieważne, że zaraz za osiedlem są tereny chronione krajobrazowo, że studium sprzed 3 lat (niespełna) mówi tylko o budownictwie jednorodzinnym. Kasa, misiu, kasa...

No, ale dzieci muszą mieć matkę, bo ojca i tak widują nieczęsto, więc matka napisała, wysłała, nawet już dostała wstępną odpowiedź, że uwagi zostaną uwzględnione (! :)) i zaproszona została na spotkanie konsultacyjne.
Matka jednak nie będzie się dalej angażować w dysputy, bo w czasie na to wyznaczonym (po godz. 18:00) trzeba zrobić kolację, dopilnować zmycia rzep z pięt, poczytać do poduszki, pogłaskać po łebkach i ... paść z zbroi.
Matka jednak nie popuści! Matka nie musi być głównym moderatorem awantury, przewodniczącą głosu ludu, zadowoli się eksperckim głosem doradczym ;)
Tylko niech go posłuchają!

To była część druga - rozprawy o panie i wójcie. Plebana tu nie ma, bo to nie jego teren ;)

A teraz jeszcze raz zagrajmy temat przewodni. Spokój w duszy i harfa :)*


A jak mi jeszcze coś się przypomni to napiszę osobno. Bo ja taki l'esprit de l'escalier jestem.


7 komentarzy:

  1. Nie łapię, co ma wyjście na jednorazowe (jak na razie) spotkanie do bycia na co dzień z dziećmi, ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie problem leży w tym "jak na razie"... Sprawa jest rozwojowa ;) i potem tak po prostu się wymiśkować?

      Usuń
  2. Uwielbiam jeździć w nocy po wyludnionym mieście z klimatyczną muzą!

    Poza tym życzę powodzenia w walce o słuszne cele, choć jak znam poziom zdrowego rozsądku w Polsze, w kwestiach architektury i zagospodarowania terenów, to hm..
    (Gratuluję okolicznego chlebaka przy okazji, właśnie wczoraj podziwiałam wyniki konkursu Makabryła. Jest moc, hehe)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już zaczęłam żywić nadzieję, że "zaocznie" dostałam w nagrodę jakiśs chlebak, tylko nie bardzo mogłam sobie przypomnieć za CO ;). Ten chlebaczek, droga Inwentaryzacjo, ciągnie się wzdłuż torów na jakieś pół kilometra? Nie wiem dokładnie, bo jeszcze mnie tam nie było. A widok na fotografii to tylko czoło, widoczne z mostu, a jakże Dworcowego.
    W okolicach gdzie pracuję mamy jeszcze gigantyczną pieczarkę (zwaną też ciabattą). Poznań jak widzisz kulinariami stoi.
    Za życzenia z serca dziękuję :) Szkoda tu jednak dyskutować o zdrowym rozsądku, bo trudno mówić o czymś czego nie ma. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, przyjrzałam się dokładnie i to widok od zada. Tak czy siak, wygląda oble ;)

      Usuń
  4. Eeee, nie słuchaj jej, tej babci U.!
    Ja ostatnio usłyszałam (na szczęście nie od własnej rodzicielki, ale od kobiety i tak mi bliskiej), że przecież to normalne, że kobieta zmywa naczynia (najlepiej ręcznie, nawet jak ma zmywarke, bo inaczej się cholerne babsko rozleniwi!), gotuje, pierze, sprząta brudne gacie etc. No o co ten raban, z mojej strony? Te wszelkie domowe prace sa naturalne dla kobiety, jak rodzenie i wychowywanie dzieci ... Taka byłam zszokowana, że wykrztusiłam, to ja zmieniam płeć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany...
      Ale czasy się zmieniają i okazuje się, że płeć męska też ma ręce, które potrafią zmywać i sprzątać - normalnie ewolucja dotarła do nich ;) Chociaż samo zmywanie może być nieco kłopotliwe, bo zwykle męskie stopy są dłuższe i mogą się pod szafkę ze zmywakiem nie mieścić! ;-P

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...