Od chwili, kiedy pokazałam Karolkom we francuskobrzmiącym sklepie ogólnobudowlanym i ogrodniczym rosiczkę, każdy pobyt w strefie zieleni polegał na wypatrzeniu, czy są te rośliny "co się zamykają i zjadają muchy". Czasem wizyta kończyła się rozczarowaniem, bo asortyment zmalał i ulubionego kwiatka nie było. Więc kiedy półtora tygodnia temu natknęłam się na świeżutką dostawę dzbaneczników i rosiczek bez namysłu wzięłam dwa okazy. Pierwszy z gatunków, uwagi na małowidowiskowy proces trawienia zostawiłam na ekspozycji, ale piękne soczyste rosiczki nie mogły pozostać bez właścicieli. Jednym z nich stał się fan zoologii zrodzony przez pandeMonię, drugim dwójosób Karolkowy. Uciecha wszystkich chłopaków była szczera.
Tego samego dnia Karolki były świadkiem upolowania muchy przez rosiczkę.
Cóż, najpierw Mama tę muchę nieco przygotowała do trawienia. Ponieważ była wyjątkowo uprzykrzająca się, została nominowana do pierwszej kolacji naszego ulubieńca. Dostała packą po łebku, potem została pozbawiona nóżki i skrzydełka i wio na talerz - specialite de la maison...
Zanim musza inwalida doszła do właściwego liścia zdążyliśmy sami zamknąć jeden nieopatrznym dotknięciem, ale chwila ... chwila oczekiwania .... jeeeest, ciiii..... myyyyk i liść się zamknął.
Szok.....pierwszy raz byłam świadkiem takiego wydarzenia, oprócz oczywista bajek z pszczółką
Mają oglądaną hen przed wiekami. Widok niesamowity.
Następnego dnia postanowiliśmy zafundować podopiecznemu obiadek. Niestety Mama za mocno zaserwowała patelnią i musze danie stało się nieruchliwe. Roślina nie jest taka głupia, jak się jednak okazuje, bo liść po podrażnieniu zamknął się lecz już nie tak szczelnie, a po dwóch dniach otworzył się z obrzydzeniem pokazując na języku nietkniętą muchę.
Ten właściwy, który trawił, po tygodniu otworzył się, ale mucha nie zniknęła (oj, jak nikłą wiedzą z zakresu botaniki dysponuję). Muszka wygląda na lekko wymokłą, wyssaną ale nadal można rozpoznać, że to ona.
Pojawiło się zatem pytanie, jak często należy karmić rosiczkę?
...................
Podążamy pod górkę, Karolki na rowerach, mama pieszo.
- Mamo, mamo ślimak! - woła Mały O.
- Gdzie?
- Tam, patrz!
Przypatruję się drodze - jest winniczek.
- O, duży!
- A to jest mama czy tata...?
......
- Ślimak to jest mama i tata w jednym - odpowiadam ("muszę sprawdzić jak wrócimy, czy dobrze pamiętam")
- O, hmm...
...........................
Wypasione krzyżaki okupują okna. Znak, że trzeba umyć szyby.
Jeden z nich dostał ekspresowy wilczy bilet i przy pierwszym praniu wyniosłam go trzy metry dalej. Wrócił, więc przy drugim praniu dostał kopa w odwłok.
Udanego jesiennego sprzątania, uppps, weekendu!
Tego samego dnia Karolki były świadkiem upolowania muchy przez rosiczkę.
Cóż, najpierw Mama tę muchę nieco przygotowała do trawienia. Ponieważ była wyjątkowo uprzykrzająca się, została nominowana do pierwszej kolacji naszego ulubieńca. Dostała packą po łebku, potem została pozbawiona nóżki i skrzydełka i wio na talerz - specialite de la maison...
Zanim musza inwalida doszła do właściwego liścia zdążyliśmy sami zamknąć jeden nieopatrznym dotknięciem, ale chwila ... chwila oczekiwania .... jeeeest, ciiii..... myyyyk i liść się zamknął.
Szok.....pierwszy raz byłam świadkiem takiego wydarzenia, oprócz oczywista bajek z pszczółką
Mają oglądaną hen przed wiekami. Widok niesamowity.
Następnego dnia postanowiliśmy zafundować podopiecznemu obiadek. Niestety Mama za mocno zaserwowała patelnią i musze danie stało się nieruchliwe. Roślina nie jest taka głupia, jak się jednak okazuje, bo liść po podrażnieniu zamknął się lecz już nie tak szczelnie, a po dwóch dniach otworzył się z obrzydzeniem pokazując na języku nietkniętą muchę.
Ten właściwy, który trawił, po tygodniu otworzył się, ale mucha nie zniknęła (oj, jak nikłą wiedzą z zakresu botaniki dysponuję). Muszka wygląda na lekko wymokłą, wyssaną ale nadal można rozpoznać, że to ona.
Pojawiło się zatem pytanie, jak często należy karmić rosiczkę?
...................
Podążamy pod górkę, Karolki na rowerach, mama pieszo.
- Mamo, mamo ślimak! - woła Mały O.
- Gdzie?
- Tam, patrz!
Przypatruję się drodze - jest winniczek.
- O, duży!
- A to jest mama czy tata...?
......
- Ślimak to jest mama i tata w jednym - odpowiadam ("muszę sprawdzić jak wrócimy, czy dobrze pamiętam")
- O, hmm...
...........................
Wypasione krzyżaki okupują okna. Znak, że trzeba umyć szyby.
Jeden z nich dostał ekspresowy wilczy bilet i przy pierwszym praniu wyniosłam go trzy metry dalej. Wrócił, więc przy drugim praniu dostał kopa w odwłok.
Udanego jesiennego sprzątania, uppps, weekendu!
To nie rosiczka, tylko muchołówka. Rosiczka wygląda tak:
OdpowiedzUsuńhttp://www.carnivorousplants.org/cpn/Species/images/v37n1p25f3.jpg
O dziękuję bardzo! :) Człowiek uczy się całe życie... Pozdrawiam serdecznie!
UsuńHmm, ale posta nie zmienię, trudno nie jestem wszystkowiedząca ;)
Każda pułapka może się otworzyć max kilka razy, potem usycha, więc nie należy roślinki przemęczać. Raz na jakis czas podrzucić owada i już.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za fachową poradę; zatem lekkostrawna dieta i zachwyt otoczeniem powinien wystarczyć ;):))
UsuńAle co to znaczy 'raz na jakiś czas'? Hmmm. Ja się tak odżywiam, mam wrażenie...
UsuńPodrzucaj czasem, Iz, co tam u rosiczki, bom bardzo podjarana takim obrotem fauny i flory ;)
Przypomniałaś mi, że chyba przyszedł czas na karmienie. Zastanawiam się tylko na urozmaiceniem diety, same muchy to może się znudzić. Myślę o komarze, ale jak go upolować żeby jeszcze się ruszał...? hmmm
UsuńTo jest niesamowite...bo jak ta rosiczka tę muchę trawi, hę? :D
OdpowiedzUsuńNo to jest właśnie pewna zagadka, myślę że słomką wysysa co lepsze składniki, trochę pomlaszcze, pociamka i taką wymoczoną muchę oddaje przyrodzie.
UsuńCo ciekawe, widać na pierwszym obrazku, że ta niestrawiona zaczęła lekko pleśnieć... znak, że druga potraktowana jest enzymatycznie ;):))
Niesamowite! Masz rosiczkę czy tam te inne coś, co i tak zjada owady! I jeszcze ją karmisz! Uśmiałam się przy tym wpisie zdrowo :) Mnie jest ciężko kwiaty podlać od czasu do czasu, a tu proszę ;)
OdpowiedzUsuńTrudno to nazwać karmieniem, ale wiesz jak dzieci trzeba wykarmić to i kwiata da się ;)
UsuńMuchołówka powiadasz - ale czad!!!
OdpowiedzUsuń