Drugi rok, tydzień pierwszy, poziom nr 1 - osiągnięty.
Zaliczyliśmy niniejszym, nie różniąc się tym samym od przedszkolaków obecnych wokół (praca, dom) pierwszą chorobę.
Pół nocy rzyganka.
A co ciekawego wokół? Synek koleżanki - nosogluty; sąsiadka Karolków - kichanko i nosogluty.
Dokładnie rok temu był: rok 1, tydzień 1 - poziom 1 - ekstrapak. Mały O. jako pierwszy zaczynając od 22:00 w REGULARNYCH DWUGODZINNYCH INTERWAŁACH haftował w podstwioną pod łóżko miskę. Nazajutrz Większy K. oraz ja zaliczyliśmy drugą generację, z tym, że Większemu po męsku "odpadło wieczko" u mnie natomiast "denko" z taką intensywnością, że zatruty ząb, z którego miałam mieć wyjęte lekarstwo, z żalem lecz i zrozumieniem pożegnał się z wizytą u stomatologa...
Ten wielobawny pochód zakończył Tata Obe a trzy dni później dziadkowie, już w swoim domu, którzy zaryzykowali i przyjechali do nas na coroczną wiejską imprezę o nazwie Rumpuć.
Po 24 godzinach u każdego z nas nie pozostało ani śladu po wątpliwych atrakcjach
Zastanawia mnie skąd te gówna biorą się w przedszkolach. I to zaraz w pierwszym tygodniu po rozpoczęciu roku szkolnego...
Powyższe informacje pochodzą z wczoraj.
Właśnie wymyłam łazienkę, ścianę i początek schodów z panoramicznego pawia, którym zaskoczył mnie Większy K...
To się już staje tradycją. Ciekawe, kto następny?
Zaliczyliśmy niniejszym, nie różniąc się tym samym od przedszkolaków obecnych wokół (praca, dom) pierwszą chorobę.
Pół nocy rzyganka.
A co ciekawego wokół? Synek koleżanki - nosogluty; sąsiadka Karolków - kichanko i nosogluty.
Dokładnie rok temu był: rok 1, tydzień 1 - poziom 1 - ekstrapak. Mały O. jako pierwszy zaczynając od 22:00 w REGULARNYCH DWUGODZINNYCH INTERWAŁACH haftował w podstwioną pod łóżko miskę. Nazajutrz Większy K. oraz ja zaliczyliśmy drugą generację, z tym, że Większemu po męsku "odpadło wieczko" u mnie natomiast "denko" z taką intensywnością, że zatruty ząb, z którego miałam mieć wyjęte lekarstwo, z żalem lecz i zrozumieniem pożegnał się z wizytą u stomatologa...
Ten wielobawny pochód zakończył Tata Obe a trzy dni później dziadkowie, już w swoim domu, którzy zaryzykowali i przyjechali do nas na coroczną wiejską imprezę o nazwie Rumpuć.
Po 24 godzinach u każdego z nas nie pozostało ani śladu po wątpliwych atrakcjach
Zastanawia mnie skąd te gówna biorą się w przedszkolach. I to zaraz w pierwszym tygodniu po rozpoczęciu roku szkolnego...
Powyższe informacje pochodzą z wczoraj.
Właśnie wymyłam łazienkę, ścianę i początek schodów z panoramicznego pawia, którym zaskoczył mnie Większy K...
To się już staje tradycją. Ciekawe, kto następny?
Mat chodził do przedszkola rok. I przez ten rok wymiotował co 2 tygodnie. Nigdy przedtem ani potem nie miał tego w zwyczaju (nie licząc karmienia piersią, bo wtedy to notorycznie).
OdpowiedzUsuńW kuchni przedszkolnej, śmiem twierdzić, nie myje się skutecznie naczyń. Tak wynikało z moich obserwacji. Bo, że karmią śmieciami z bombażem, to nawet nie chcę myśleć.
Ufff, zdążyłam się tymi dutami posługiwać! (kupiłam 2 komplety oraz 5 szt szydełek. Wsio bambusowe. I 5 motków włóczki w kolorze melanż dżins).
Młody chorował raz w życiu na rotawirusa, ale to jeszcze przed przedszkolem, i trwało dobę; poza tym zdarza mu sie sporadycznie jednorazowo, na szczęscie żołądek ma odporny.
OdpowiedzUsuńPrzedszkola to siedliska zarazy, ale w porównaniu ze szkołą to i tak pikuś, więc jak sie dzieci mają oswajać z tym syfem, to lepiej na etapie przedszkolnym; takie moje zdanie.
Anqua, jesteś! NIe można wejść na Twój blog, to tutaj Cię powitam :)
UsuńNie, w szkole nie ma takich częstych i spektakularnych epidemii. Serio.
Co parafia to atrakcje, widzę ;) :)
UsuńI witamy serdecznie Anguę!!! :-D