Późnym popołudniem dnia wczorajszego wsadziliśmy z ojcem Karolków około 13 metrowy rząd tui. Tym samym składam tu na siebie samokrytykę i biję się w piersi za taki występek. Mea culpa.
wdrożyłam tym samym na własnym polu cmentarną stylistykę, którą sama piętnuję: rząd tui (no patrzcie ludzie, nawet napisać tego nie mogę bo wychodzi mi toi lub tuo.).
Otóż, nie mogli.
Bo samiuśki róg w ilości 7 metrów bieżących ma być obsadzony kauskaskimi jodłami czy koreańskimi, nie pamiętam - sztuk w linii 2.
To efekt kompromisu między tym co lubię, czego nie lubię, a tym co zaproponowała koleżanka-architekt, żeby osłonić nas od tylnej (na razie niezagospodarowanej) działki.
A teraz sobie pomarzę.
Pod tym szpalerem ze szmaragdów, przyciętych na kształt żywopłotu, będzie sobie stała w tyle ogrodu ławeczka, na której może sobie kiedyś legnę.
I popatrzę Ci ja w niebo nade mną. Jak dwa tygodnie temu na spacerze do parku z Karolkami.
A było tak:
Kasztany dojrzewające już widać.
Karolki skakały na pobliskim bezpiecznym placu zabaw, a ja poćwiczywszy sobie na powietrznej siłowni, usiadłam na ławce, a potem tak mi się zachciało poleżeć na tej parkowej. No to się położyłam.
Przyroda na spacerach przywołuje najdalsze wspomnienia z miejsc i zabaw z dzieciństwa. Na przykład taki kwitnący późnym latem okaz robinii (?):
Takie drzewo rosło przy polnej drodze prowadzącej wśród pól i sadów, którą chodziliśmy na dworzec kolejowy bawiąc się w podchody. Aktualnie na tym miejscu stoją bloki, ale przechodząc z Karolkami przez osiedle w kierunku dworca, niepodziewanie natknęliśmy się na pozostałości umocnień zbudowanych (wedle słów mego Taty) przez Niemców. Ten bunkier znajdował się kiedyś prawdopodobnie na terenie któregoś z gospodarstw lub ukryty był wśród łanów zboża na polu. Teraz stoi na środku osiedla:
A skoro o podchodach. W zeszłym tygodniu dobiły do Dziadków bratanice. Dużo nie myśląc postanowiłam pokazać młodemu pokoleniu zabawy z mojego dzieciństwa. W piątek bawiliśmy się w podchody na działkach, a na sobotę zostawiłam skakanie w gumę. W tym celu 4 metry nabyłam w pasmanterii, co wcale nie było za dużo. Z tą gumą było trochę gorzej niż z podchodami, bo nie pamiętałam dokładnie jak to po kolei szło - od kostek do szyi owszem, ale ile razy podskakiwać i czy w dwie strony?
Podchody spodobały się ogromnie. Na gumę nowe pokolenie chyba za małe jeszcze.
A jutro jedziemy po Karolki!
Dobrej nocy :-D
wdrożyłam tym samym na własnym polu cmentarną stylistykę, którą sama piętnuję: rząd tui (no patrzcie ludzie, nawet napisać tego nie mogę bo wychodzi mi toi lub tuo.).
No to ma być tuo dla ogrodu i zapewne spacerujący (tudzież ujeżdzający drogę osiedlową zastanawiać się będą czy te ludzie, czyli my, nie mogli posadzić do końca tych krzaków - na całej długości tylnego ogrodzenia. (Pytanie: czy jak wrócę do domu to krzewy będą jeszcze stali tam gdzie były zasadzone...?)
Otóż, nie mogli.
Bo samiuśki róg w ilości 7 metrów bieżących ma być obsadzony kauskaskimi jodłami czy koreańskimi, nie pamiętam - sztuk w linii 2.
To efekt kompromisu między tym co lubię, czego nie lubię, a tym co zaproponowała koleżanka-architekt, żeby osłonić nas od tylnej (na razie niezagospodarowanej) działki.
A teraz sobie pomarzę.
Pod tym szpalerem ze szmaragdów, przyciętych na kształt żywopłotu, będzie sobie stała w tyle ogrodu ławeczka, na której może sobie kiedyś legnę.
I popatrzę Ci ja w niebo nade mną. Jak dwa tygodnie temu na spacerze do parku z Karolkami.
A było tak:
Kasztany dojrzewające już widać.
Przyroda na spacerach przywołuje najdalsze wspomnienia z miejsc i zabaw z dzieciństwa. Na przykład taki kwitnący późnym latem okaz robinii (?):
A skoro o podchodach. W zeszłym tygodniu dobiły do Dziadków bratanice. Dużo nie myśląc postanowiłam pokazać młodemu pokoleniu zabawy z mojego dzieciństwa. W piątek bawiliśmy się w podchody na działkach, a na sobotę zostawiłam skakanie w gumę. W tym celu 4 metry nabyłam w pasmanterii, co wcale nie było za dużo. Z tą gumą było trochę gorzej niż z podchodami, bo nie pamiętałam dokładnie jak to po kolei szło - od kostek do szyi owszem, ale ile razy podskakiwać i czy w dwie strony?
Podchody spodobały się ogromnie. Na gumę nowe pokolenie chyba za małe jeszcze.
A jutro jedziemy po Karolki!
Dobrej nocy :-D
Jakież piękne krzaczki. Mam ochotę dołączyć do Was. Dziękuję za podziękowanie.
OdpowiedzUsuńZapraszamy, towarzystwo zawsze mile widziane . :-)
UsuńDziękuję jeszcze raz za wyróżnienie. :-D
To jest glicynia :)
OdpowiedzUsuńDoskonale pamiętam jak się gra w gumę! W 1905 to było moje główne zajęcie :)
Po cichu liczyłam, że odezwie się Megi, bo lepszego eksperta nie ma.
UsuńGlicynie to pnącza a to jest krzew, a w dzieciństwie było niewysokie drzewo.
Wyobraź sobie, że odbierając wczoraj Karolki spotkałam najlepszą kumpelę od gry w gumę! Zamieniłam słowo i namieszałam jej w głowie - też miała problem jak to szło. Szkoda, że dziewczyny teraz nie grają w gumę. Ktoś coś wie na ten temat, bo ja nie widzę nigdzie.
rozważ świerki serbskie sadzone w 1 rzędzie co 1,5 m, jodły nie są dobre na nasz klimat- to górskie drzewa wymagające wysokiej wilgotności powietrza. Świerki są wąskie, przez wiele lat ugałęzione do samego dołu, smukłe, nie zabierają miejsca, wyrastają w ciągu 15 lat do 5 m. Jeżeli już wysokie iglaki, to jodły jednobarwne lub daglezje, ale one szybko rosną wielkie (do 30 m) i ogołocą się od dołu.
OdpowiedzUsuńKwitnące drzewko to Robinia hispida.
Dziękuję bardzo Megi! Rozważymy na pewno. Cieszę się, że odezwałaś się w sprawie robinii, bo nie jestem fachowcem w dziedzinie, ale świat by mi się zawalił. ;-)
UsuńDo niedawna jeszcze był to dla mnie ósmy cud świata, że ta roślina zakwita po raz drugi. Podobnie czuję jak widzę powtórnie kwitnącą magnolię. Ale nadal mnie to zadziwia i zachwyca.
:-)
jeszcze fajniejsza, i też zakwita drugi raz, jest robinia nowomeksykańska. Wiem, mnie też cieszy to wspomnienie wiosny w postaci powtórnie kwitnących magnolii i niektórych różaneczników.
Usuń