Wiadomo nie od dziś, że podróże kształcą. Inspirują.
Pokazują życie innych. I zachwycają tamtą innością.
Jak już może niektórzy z Państwo wią, ostatni tydzień wakacji spędziliśmy w Sudetach. Nasz pobyt i podróże w zamyśle miał się odbyć śladem podróży sprzed około 25 lat (mojej wycieczki szkolnej z czasów licealnych). Nie zdążyliśmy zwiedzić wszystkich zaliczonych wówczas miejsc; zresztą młodociani nie pozwolili za bardzo elastycznie operować dostępnym czasem, gdyż po śniadaniu musieli codziennie maksymalnie wykorzystać dostępny stół pingpongowy... Zresztą miejsca, do których dojechaliśmy, w tym towarzyszące im atrakcje, mocno się zmieniły w ciągu minionego ćwierćwiecza, więc siłą niezamierzonych rzeczy plan wycieczek uległ modyfikacji.
Tu moja refleksja nad tym: pierwszy pobyt miał miejsce w czasach jeszcze nieźle prosperującej instytucji zwanej FWP (Funduszem Wczasów Pracowniczych). O domy wypoczynkowe dbała albo sama instytucja, albo właściciele, którymi były większe i bogatsze na tamte czasy zakłady pracy. To naprawdę był czas prosperity dla tego miejsca (Lądek Zdrój). Teraz, kiedy FWP nie istnieje, widać jak bardzo brak tu dobrej ręki i pieniędzy na to by nie niszczały przepiękne domy - kamienice - sanatoria w części zdrojowej. Celowo piszę w części zdrojowej, bo całe miasto jest zadbane, czyste i widać, że są pieniądze na centralne, sztandarowe budynki i miejsca.
Żal patrzeć, naprawdę. Zawsze, niezmiennnie smuci mnie stopniowe niszczenie takich miejsc i cieszę się, jeśli znajdzie sie ktoś, kto zadba o upadające dworki, kamienice, zarastające ogrody... Nie tylko wyburzy, zrówna, lecz właśnie zainwestuje ogrom pieniędzy by odtworzyć (trzymam kciuki za DOBRY gust i troskę o detale) stan z lat świetności. Sama kiedyś marzyłam o takim dworeczku... ;-) I mam, ale mój 100 lat będzie miał za lat 95. :-D Koszt remontu zawsze przewyższa koszt postawienia nowego budynku. To jest prawda, której nie da się zaprzeczyć.
Zatem do brzegu ;-)
Moje dzieci, a w szczególności to młodsze, po intensywnej eksploracji Gór Złotych najbardziej zapaliły się do urządzania ogrodu. Stało się to już po drugim dniu w Kotlinie Kłodzkiej, po odwiedzeniu Muzeum Ziemi w Kletnie, tuż obok parkingu, na którym parkuje się auto udając się piechotą do Jaskini Niedźwiedziej.
Polecam bardzo to miejsce. Po muzeum oprowadza przewodnik, który sam jest zbieraczem minerałów. Jest tu kolekcja jaj dinozaurów i wyjątkowo bogaty zbiór najróżniejszych szlachetnych i półszlachetnych kamieni oraz ciekawych skał z całego świata. O amonitach nie wspomnę. To efekt międzynarodowej wymiany zbieraczy. Ciekawa jestem za co kolekcjoner i fundator tegoż Muzeum wymienił się ze swoim chińskim kolegą otrzymując skamieniałe jaja dinozaura?
(Chyba, że jaja powstały w jednej z chińskich prowincji, tej znanej z produkcji wszystkiego z wszystkiego.... taka głupia dygresja ;-P).
Fajne, pełnowymiarowe figury dinozaurów rozmieszczone malowniczo i sprawiające naturalne, spontaniczne wrażenie w ogródku; fotogeniczna rodzina neandertalczyków... Naprawdę to miejsce ma swój urok, czego nie można czasem powiedzieć o innych, bardzo teraz modnych ogrodach z dinozaurami, które rozprzestrzeniają się po caaałej Polsce na fali ciągłej popularności "Parku Jurajskiego". A kilka, w różnych częściach kraju, mieliśmy już okazję widzieć. Ale prawdziwy skarb to kolekcja zebrana w niepozornym, lekkim domku z tyłu ogrodu. Pochwalę się, że nasze zdjęcia, na które otrzymaliśmy bezproblemową zgodę, są nawet lepsze (ciekawsze) od zdjęć ze strony internetowej Muzeum. ;-)
Na pamiątkę zakupiliśmy żółwia wykonanego z marokańskiego kwarcu (który chemicznie nie jest kwarcem lecz węglanem, co wyjaśnił nam przewodnik) i chyba ten niepozorny gad tak mocno podziałał na wyobraźnię Małego O.
"Mamuniu, urządzę nasz ogród, dobrze? To będzie kolekcja", usłyszałam.
Hm, co dalej?
Mam nadzieję, że nie krasnale z wiadrami i laternami oraz grzywiaste lwy...
Po powrocie z wakacji, kiedy dałam im (Karolkom) możliwość podłubania w ziemi od razu powstały tytułowe wulkan i dwa źródełka. Pracowicie napełniane wodą ze szlaucha, niestety nie dały się na dłużej zapełnić. Susza wokół.
Widok ogólny na projekt:
i zbliżenie, na którym lepiej widać wulkan:
Jak jest wulkan, to musi być erupcja, a jak jest erupcja, to zwierzęta uciekają.
Oto ucieczka żółwika:
To co? Zapraszam do powyższej i poniższej galerii zdjęć. Miłych wrażeń i serdecznie polecam te okolice!
Pokazują życie innych. I zachwycają tamtą innością.
Jak już może niektórzy z Państwo wią, ostatni tydzień wakacji spędziliśmy w Sudetach. Nasz pobyt i podróże w zamyśle miał się odbyć śladem podróży sprzed około 25 lat (mojej wycieczki szkolnej z czasów licealnych). Nie zdążyliśmy zwiedzić wszystkich zaliczonych wówczas miejsc; zresztą młodociani nie pozwolili za bardzo elastycznie operować dostępnym czasem, gdyż po śniadaniu musieli codziennie maksymalnie wykorzystać dostępny stół pingpongowy... Zresztą miejsca, do których dojechaliśmy, w tym towarzyszące im atrakcje, mocno się zmieniły w ciągu minionego ćwierćwiecza, więc siłą niezamierzonych rzeczy plan wycieczek uległ modyfikacji.
Tu moja refleksja nad tym: pierwszy pobyt miał miejsce w czasach jeszcze nieźle prosperującej instytucji zwanej FWP (Funduszem Wczasów Pracowniczych). O domy wypoczynkowe dbała albo sama instytucja, albo właściciele, którymi były większe i bogatsze na tamte czasy zakłady pracy. To naprawdę był czas prosperity dla tego miejsca (Lądek Zdrój). Teraz, kiedy FWP nie istnieje, widać jak bardzo brak tu dobrej ręki i pieniędzy na to by nie niszczały przepiękne domy - kamienice - sanatoria w części zdrojowej. Celowo piszę w części zdrojowej, bo całe miasto jest zadbane, czyste i widać, że są pieniądze na centralne, sztandarowe budynki i miejsca.
Żal patrzeć, naprawdę. Zawsze, niezmiennnie smuci mnie stopniowe niszczenie takich miejsc i cieszę się, jeśli znajdzie sie ktoś, kto zadba o upadające dworki, kamienice, zarastające ogrody... Nie tylko wyburzy, zrówna, lecz właśnie zainwestuje ogrom pieniędzy by odtworzyć (trzymam kciuki za DOBRY gust i troskę o detale) stan z lat świetności. Sama kiedyś marzyłam o takim dworeczku... ;-) I mam, ale mój 100 lat będzie miał za lat 95. :-D Koszt remontu zawsze przewyższa koszt postawienia nowego budynku. To jest prawda, której nie da się zaprzeczyć.
Zatem do brzegu ;-)
Moje dzieci, a w szczególności to młodsze, po intensywnej eksploracji Gór Złotych najbardziej zapaliły się do urządzania ogrodu. Stało się to już po drugim dniu w Kotlinie Kłodzkiej, po odwiedzeniu Muzeum Ziemi w Kletnie, tuż obok parkingu, na którym parkuje się auto udając się piechotą do Jaskini Niedźwiedziej.
Polecam bardzo to miejsce. Po muzeum oprowadza przewodnik, który sam jest zbieraczem minerałów. Jest tu kolekcja jaj dinozaurów i wyjątkowo bogaty zbiór najróżniejszych szlachetnych i półszlachetnych kamieni oraz ciekawych skał z całego świata. O amonitach nie wspomnę. To efekt międzynarodowej wymiany zbieraczy. Ciekawa jestem za co kolekcjoner i fundator tegoż Muzeum wymienił się ze swoim chińskim kolegą otrzymując skamieniałe jaja dinozaura?
(Chyba, że jaja powstały w jednej z chińskich prowincji, tej znanej z produkcji wszystkiego z wszystkiego.... taka głupia dygresja ;-P).
oto rzeczone jaja... |
... ząbek młodocianego mamuta (wielkości małego bochenka chleba) |
i krokodajl |
Fajne, pełnowymiarowe figury dinozaurów rozmieszczone malowniczo i sprawiające naturalne, spontaniczne wrażenie w ogródku; fotogeniczna rodzina neandertalczyków... Naprawdę to miejsce ma swój urok, czego nie można czasem powiedzieć o innych, bardzo teraz modnych ogrodach z dinozaurami, które rozprzestrzeniają się po caaałej Polsce na fali ciągłej popularności "Parku Jurajskiego". A kilka, w różnych częściach kraju, mieliśmy już okazję widzieć. Ale prawdziwy skarb to kolekcja zebrana w niepozornym, lekkim domku z tyłu ogrodu. Pochwalę się, że nasze zdjęcia, na które otrzymaliśmy bezproblemową zgodę, są nawet lepsze (ciekawsze) od zdjęć ze strony internetowej Muzeum. ;-)
"gwiezdne wojny" |
Na pamiątkę zakupiliśmy żółwia wykonanego z marokańskiego kwarcu (który chemicznie nie jest kwarcem lecz węglanem, co wyjaśnił nam przewodnik) i chyba ten niepozorny gad tak mocno podziałał na wyobraźnię Małego O.
"Mamuniu, urządzę nasz ogród, dobrze? To będzie kolekcja", usłyszałam.
Hm, co dalej?
Mam nadzieję, że nie krasnale z wiadrami i laternami oraz grzywiaste lwy...
Po powrocie z wakacji, kiedy dałam im (Karolkom) możliwość podłubania w ziemi od razu powstały tytułowe wulkan i dwa źródełka. Pracowicie napełniane wodą ze szlaucha, niestety nie dały się na dłużej zapełnić. Susza wokół.
na wulkanie MUSI być lawa! |
i zbliżenie, na którym lepiej widać wulkan:
Jak jest wulkan, to musi być erupcja, a jak jest erupcja, to zwierzęta uciekają.
Oto ucieczka żółwika:
To co? Zapraszam do powyższej i poniższej galerii zdjęć. Miłych wrażeń i serdecznie polecam te okolice!
i daleka rodzina z Dolnego Śląska:
dawno nie widziany kuzyn :
i od razu przypadli sobie do gustu:
Udanego, dobrego tygodnia!
:-D
Pozostaje Ci tylko ogrodzić wulkan płotkiem i pilnować, żeby żadna kosiarka na niego nigdy nie wjechała. Bo chyba nie planujesz zniszczyć w ogrodzie tak cennej budowli ;-)
OdpowiedzUsuńKalino, wulkan i źródełka na me polecenie zostały natychmiast otoczone ostrokołem z patyków, coby ociec wracający po ciemku wieczorem i rower odstawiający przed zaparkowaniem do garażu se łydki nie zwichnął wstąpiwszy w owe zagłębienia...
UsuńA ociec to ten na zdjęciu z chłopcem? ;-)
UsuńNie ma takich wystających kości policzkowych, ale reszta się zgadza. ;-)
UsuńStanowczo postawiłabym sobie w ogródka dinozaura - może nie zamiast royal grzywiastego lwa, ale zamiast krasnali na pewno ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ps. Pod wulkanem strasznie surowy pejzaż,przydałoby się trochę zieleni - polecam drzewa z brokułów ;)
Owszem, ta wizja jest bardzo ponętna. Brokuły prezentują się bardzo ...hmm... bogato. Kwestię dinozaura rozważę z głównym wizjonerem.
UsuńP.S. Dzięki serdeczne za komentarz, czekałam, czekałam i się doczekałam, juhu! ;-))