Zanim zapadną decyzje jeszcze post, który napisałam 2 tygodnie temu. Być może już dziś przed południem coś będzie wiadomo, ale może dopiero za 2 -3 tygodnie? Who knows.
Wbrew oczekiwaniom, albo i też zgodnie z nimi, w piątek (18) jednak mieliśmy udział w koncercie życzeń.
Teoria spiskowa mówiła, że albo będzie ten koncert - znaczy się władza nie wie co robić - albo i nie będzie, mimo zapowiedzi - znaczy się władza przemyślała koncepcje hierarchii poziomo-pionowej i "morda w kubeł".
Koncert był, Ja się wypowiedziało co by chciało robić, usłyszało że ma rozmawiać bezpośrednio z Najwyższą Władzą... troche mię to zdziwiło, ale co, w końcu języka ma. To rozmawiało.
Władza przyjęła informację, lakonicznie, opatrzywszy dwoma czy trzema Tak, podziękowała za informacje.
Hmmm, Najlepszy Kolega świadkiem był tejże rozmowy, bo w wyniku molestowania trasę trochę nadłożyłam i niedaleko domu jego Go zostawiłam.
Wniosek był taki, że chyba się czegoś mocniejszego będę musiała napić. Co też uczyniłam, wychyliwszy kieliszek Montepulciano D'Abruzzo, wieczorem.
Sytuacja się troszku skomplikowała, bo w środę 16 jedna z koleżanek pierdalęła papierami i odchodzi z końcem marca.
Zanim życie, głównie zawodowe, potwierdziło moje przypuszczenia, miałam o sobie zdanie, że łatwo umiem przystosować się do zmieniających się warunków. W zasadzie jak dotąd zawsze robilam co mi kazali, czasem zapytali o zdanie, ale decyzja nie była zgodna z tym, co ja bym chciała robić. I mimo wszystko było dobrze.
Więc i tym razem powiem: "Co będzie, to będzie". I sru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))