Z pewnym takim opóźnieniem zapoznaliśmy się z hitem „Wyginam śmiało ciało”.
Opóźnienie jest duże, ale stare przysłowie pszczół mówi lepiej późno niż wcale.
I to nie jest wcale tak, że ja tego hita nie znałam w ogóle. Znany mi był, ale tylko ze słyszenia jaki to on jest niesamowity i z opowiadań, jak cudze dzieci na niego reagują, w czasach kiedy własnych jeszcze nie miałam.
Mogę teraz „naocznie" obserwować jak na niego reagują Karolki. Mały O. robi wielkie oczy i ma banana na twarzy, a Większy K. próbuje naśladować choreografię.
A wszystko dzięki temu, że wygrzebałam w nieocenionym Netto płytę DVD z bajką. Jak ona się tam ostała po świątecznych wyorywaniach nie mam pojęcia. Ale żeśmy ją nabyli. I teraz namiętnie odtwarzamy, co ja piszę, od razu ją odtworzyliśmy. Bo jak dotąd niespełnionym marzeniem małżonka i moim było obejrzenie pierwszej części Madagaskaru. Jak pokazała się część nr 2, to niestety w wypożyczalni obeszliśmy się smakiem po pustym miejscu na półce, a od dwójki nie chcieliśmy rozpoczynać oglądania.
Pingwiny zawitały wiosną, zniknęły dużo wcześniej niż wygaszenie emisji telewizji analogowej, ale witamy je ponownie!
Już pojawiły się w budowlach z klocków Lego, rozmowach między latoroślami, oczekuję że może starszy będzie chciał się przebrać za pingwina na balik karnawałowy w przedszkolu, albo nastąpi gwałtowna zmiana planów co chce dostać na urodziny.
No to sobie potańczmy. W końcu jest karnawał!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))