Wykorzystałam "swoje" 1,5 godziny w piątek od momentu wyjścia z pracy do wizyty u stomatologa i obfotografowałam jedną z moich ulubionych ulic jesienią.
Ulica Kasztelańska, obsadzona jesionami, jest o tej porze roku żółta, trochę czerwona, powoli zasypywana przez spadające liście, z którymi próbują uporać się mieszkańcy.
Mijałam właśnie takiego jednego, który upychał liście do worka. Jak widać cała ulica jest już obstawiona pełnymi workami, a to jeszcze nie koniec. Mieszkańcy pewnie się irytują, ale dla mnie to jedna z bardziej urokliwych ulic o tej porze roku.
Kiedy w czasie studiów mieszkałam na Sołaczu moją ulubioną jesienną drogą była Aleja Wielkopolska, której podwójne pasy ruchu samochodów rozdzielone są traktem spacerowym z ciągiem kasztanowców.
A jesień bez zbierania grzybów to dla mnie nie jest jesień.
W niedzielę późnym popołudniem poszliśmy z Karolkami nazbierać karmy dla zwierząt. Większy K. poinformował, że w związku z tym, że w październiku w przedszkolu jest akcja troszczenia się o zwierzęta ma przynieść w poniedziałek karmę dla psiaków.
Wersja Małego O. była natomiast taka, że Pani powiedziała, że mają iść do lasu i nazbierać jedzenia dla zwierząt.
...?
Cóż było robić? W niedzielę była bardzo przyjemna pogoda, bo mimo, że nie świeciło słońce to było bezwietrznie i jak dla mnie idealnie :) Późnym popołudniem wyciągnęłam więc Karolków na spacer do "ich" lasku i na łąki:
Nazbieraliśmy żołędzi i wracając zaczęło się polowanie na grzyba... Ha!
Już zaczynało się ściemniać, więc jakość zdjęcia kiepska. Ale radość Większego K. ze znalezienia grzybków, a wcześniej radocha obu z odszukania w trawie żołędzi była nie do opisania!
A tu zdobycze z poźnopopołudniowej wyprawy. Bardzo lubię zbierać i bardzo lubię jeść grzyby - na przykład w śmietance z cebulką... Mniammmm :P
Tylko Tata Obe. potraktował nasze zbiory per noga, nie wierząc, że to maślaki. Kto nie chce niech nie wierzy, my wiemy swoje!!!
P.S. Mieszkając w Poznaniu wybieraliśmy się z Babcią U. do Lasku Marcelińskiego na grzyby - są tam do znalezienia podgrzybki, prawdziwki, koźlaki. Całkiem niezłe zbiory wtedy mieliśmy :)
Cudnie, jesień potrafi być przewspaniała! I jakie grzybki fajne:) My jeszcze na grzybach nie byliśmy, ale wszystko przed nami:)
OdpowiedzUsuńA gdzie zbieracie i jakie? Jak pomyślę o zbieraniu grzybów to mi ślinka leci ;):)))
UsuńGłównie kurki i podgrzybki:) W lasach koło Koszalina.
UsuńI prawdziwki także:)
UsuńPięknie:) My też znaleźliśmy prawdziwka, sztuk 1, ale zawsze ;) Będzie o tym w kolejnym poście. A czy Tosia lubi zbierać grzyby?
UsuńNa Sołaczu, powiadasz. Ja na uczelni żywot wiodłam i jeżdziłam Aleją W. Mam tam "mój" domek, cudny, narożny, jak z bajki.
OdpowiedzUsuńPiękna jesień na zdjęciach i brawo dla Was, grzybiarze!
Ano, to było od 3 do 5 roku bo wcześniej na Jeżycach. Narożny, powiadasz... hmmm a bliższe koordynaty? ;)
UsuńW pewnym narożnym domku to ja pracowałam, hehe. A Sołacz to jeszcze magnolie, nawet wiersz o nich spłodziłam w dobie miłosno-depresyjnej ;)
Nie wiem w jakim mieście są te ulice, ale wyglądają pięknie - dzięki tym liściom właśnie. Grzyby również uwielbiam a maślaki to już w ogóle... A jaka przyjemność w zbieraniu! Karolki w jakim wieku jak można zapytać?
OdpowiedzUsuńO dzień dobry Amisha! Chociaż właściwie dobry wieczór :)))
UsuńTo Poznań, ulica naprzeciwko stadionu Lecha. Jak wracaliśmy dziś z przychodni to zauważyłam jednego człowieka ze stosem grzybów w dłoniach na naszym osiedlu! Onieee, pomyślałam, jutro robimy najazd na las naprzeciwko drogi.
A Karolki - starszy 6 lat 5 miesięcy, a młodszy imiennik Twojego Uszka :) skończy za miesiąc 4.
Poznań... Daleko...ode mnie :). To dzieci mamy w wieku zbliżonym ;). No i milo mi, że moje Ucho ma w Poznaniu imiennika! Pozdrawiam go serdecznie.
UsuńDziękuję bardzo w imieniu imiennika :)))
Usuń