Z pewym zażenowaniem obserwuję, ale też i uczestniczę, w dyskusji o kanonie lektur szkolnych na blogu: http://zimnoblog.blogspot.com/2013/10/2207-o-bullerbyn.html
Właściwie, to w tej chwili zrobiła się dyskusja nie o lekturach, czytaniu, szkole, ale o tym czy autorka bloga ma rację czy nie, i to podsycana przez samą bohaterkę postami i komentarzami, które zaczęły się skupiać na tym kto co powiedział, jak to zinterpretować oraz wymyślaniem metafor typu sushi - co autor chciał przez to powiedzieć...
Czytam, i czasami bierze mnie pusty śmiech, bo co to za sposób dyskusji, kiedy osobę podpisującą się imieniem i nazwiskiem pyta się o tożsamość zawodową (Filip z zielonymi oczami). A na jej życzliwą, acz stawiającą mocno do pionu, odpowiedź popartą wieloletnim doświadczeniem, pada komentarz w stylu: jestem radcą prawnym i mogę Cię pozwać za naruszenie dóbr osobistych, i że jedno równa się drugiemu...
Zażenowanie, Panie, zażenowanie....
Dlatego już od trzech postów zastanawiam się, czy nie wypisać się z grona obserwatorów i czytam wstrzymując się ile można od wtrącenia swoich trzech groszy, choć dyskusja i argumenty adwersarzy ciekawe.... Ale z drugiej strony to interesujące
doświadczenie obserwować taką sprawę.
Wiosną, czytając blog Zimno, w którym rozpisała Ona kilka konkursów z nagrodą w postaci swojej książki, spotkałam się z komentarzem, że liczy się tylko jej zdanie (czyli Zimno). Wówczas trochę mnie to zdziwiło, ale teraz dochodzę do podobnych przemyśleń, niestety.
Jak mi ktoś mówi: "Jestem skromny" to mu nie wierzę, i dlatego ostatnie zdanie mojego komentarza brzmiące:
"Pochlebiasz sobie bo myślisz, czy pochlebiasz sobie ze jesteś naiwna"
to była pierwsza moja myśl po przeczytaniu posta z tekstem:
Myślę (w niczym sobie nie pochlebiając, oczywiście), że to jednak w jakiś sposób naiwne wierzyć jak Chwin (no i jak ja trochę też), że słowo pisane, książki, literatura, że ten cały piśmienniczy kram ma moc.
Komentarz miał się tak nie kończyć, ale wyszedł. Za to ta nurtująca mnie myśl, ten błysk myślowy z wykrzyknikiem w głowie (mówiącym "oj uważaj"), pociągnął mnie do powrotu do ławki uczniowskiej i powstania komentarza w stylu wypracowania ;) Bardzo to insirujące, ale jakoś tak czuję, że autorka nie wykazuje się zrozumieniem wpisów komentujących osób, wytykając nam (nie wiem doprawdy skąd) hejterstwo. Jeśli wyrażanie swojego ODMIENNEGO zdania i przytaczanie własnych przykładów życiowych to hejterswto to ja dziękuję.
Chyba się oderwaliśmy od rzeczywistości lub sodówka uderzyła nam do głowy.
O matko, nie nie nie, projekt blog się nie udał. Chyba pora go zakończyć ;) albo zawiesić na jakiś czas, skoro pomysłów brak i to, co robimy odrzuca nas... Albo gdy popularność stała się naszą zmorą. Bo tym sposobem (a mam na myśli sposób moderowania dyskusji), dobrego zdania o sobie wśród innych sobie nie zapewnimy.
"Przewietrzyć kanon lektur..."
Kanon to taki utwór, który się powtarza po przesunięciu frazy, przez co jest rozdźwięk ale też i zauważalna harmonia, i cytat: "powtarzanie tematu w różnych głosach".
Przewietrzyć zaś można swój umysł idąc na przykład na wyczerpujący spacer...
No i widzę też tam brak dystansu do siebie.
Jak ktoś wytknie błąd podziękować, nawet jeśli robi to w sposób nielogiczny...
(Czasem boję się napisać to co myślę, w końcu nie robię tego do zeszytu schowanego na końcu zapchanej szuflady...), ale nie wstydzę się swojego zdania.
...tak sobie myślę...
Właściwie, to w tej chwili zrobiła się dyskusja nie o lekturach, czytaniu, szkole, ale o tym czy autorka bloga ma rację czy nie, i to podsycana przez samą bohaterkę postami i komentarzami, które zaczęły się skupiać na tym kto co powiedział, jak to zinterpretować oraz wymyślaniem metafor typu sushi - co autor chciał przez to powiedzieć...
Czytam, i czasami bierze mnie pusty śmiech, bo co to za sposób dyskusji, kiedy osobę podpisującą się imieniem i nazwiskiem pyta się o tożsamość zawodową (Filip z zielonymi oczami). A na jej życzliwą, acz stawiającą mocno do pionu, odpowiedź popartą wieloletnim doświadczeniem, pada komentarz w stylu: jestem radcą prawnym i mogę Cię pozwać za naruszenie dóbr osobistych, i że jedno równa się drugiemu...
Zażenowanie, Panie, zażenowanie....
Dlatego już od trzech postów zastanawiam się, czy nie wypisać się z grona obserwatorów i czytam wstrzymując się ile można od wtrącenia swoich trzech groszy, choć dyskusja i argumenty adwersarzy ciekawe.... Ale z drugiej strony to interesujące
doświadczenie obserwować taką sprawę.
Wiosną, czytając blog Zimno, w którym rozpisała Ona kilka konkursów z nagrodą w postaci swojej książki, spotkałam się z komentarzem, że liczy się tylko jej zdanie (czyli Zimno). Wówczas trochę mnie to zdziwiło, ale teraz dochodzę do podobnych przemyśleń, niestety.
Jak mi ktoś mówi: "Jestem skromny" to mu nie wierzę, i dlatego ostatnie zdanie mojego komentarza brzmiące:
"Pochlebiasz sobie bo myślisz, czy pochlebiasz sobie ze jesteś naiwna"
to była pierwsza moja myśl po przeczytaniu posta z tekstem:
Myślę (w niczym sobie nie pochlebiając, oczywiście), że to jednak w jakiś sposób naiwne wierzyć jak Chwin (no i jak ja trochę też), że słowo pisane, książki, literatura, że ten cały piśmienniczy kram ma moc.
Komentarz miał się tak nie kończyć, ale wyszedł. Za to ta nurtująca mnie myśl, ten błysk myślowy z wykrzyknikiem w głowie (mówiącym "oj uważaj"), pociągnął mnie do powrotu do ławki uczniowskiej i powstania komentarza w stylu wypracowania ;) Bardzo to insirujące, ale jakoś tak czuję, że autorka nie wykazuje się zrozumieniem wpisów komentujących osób, wytykając nam (nie wiem doprawdy skąd) hejterstwo. Jeśli wyrażanie swojego ODMIENNEGO zdania i przytaczanie własnych przykładów życiowych to hejterswto to ja dziękuję.
Chyba się oderwaliśmy od rzeczywistości lub sodówka uderzyła nam do głowy.
O matko, nie nie nie, projekt blog się nie udał. Chyba pora go zakończyć ;) albo zawiesić na jakiś czas, skoro pomysłów brak i to, co robimy odrzuca nas... Albo gdy popularność stała się naszą zmorą. Bo tym sposobem (a mam na myśli sposób moderowania dyskusji), dobrego zdania o sobie wśród innych sobie nie zapewnimy.
"Przewietrzyć kanon lektur..."
Kanon to taki utwór, który się powtarza po przesunięciu frazy, przez co jest rozdźwięk ale też i zauważalna harmonia, i cytat: "powtarzanie tematu w różnych głosach".
Przewietrzyć zaś można swój umysł idąc na przykład na wyczerpujący spacer...
No i widzę też tam brak dystansu do siebie.
Jak ktoś wytknie błąd podziękować, nawet jeśli robi to w sposób nielogiczny...
(Czasem boję się napisać to co myślę, w końcu nie robię tego do zeszytu schowanego na końcu zapchanej szuflady...), ale nie wstydzę się swojego zdania.
...tak sobie myślę...
Izabelko, post podlinkowany jako pierwszy jest ok. Komentarze pod nim również sensowne, bez spięć, nie ma pomyłki?
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj dalsze posty, bo od tego pierwszego się zaczęło.
UsuńA wracając do Zimna to może Pandemonia ma rację, bo nie mogę znaleźć tego 'postu o hejtowaniu' oraz niektórych komentarzy, choć może patrzę nieuważnie, wtedy pardon.
Usuńnorthern.sky
Ha, rzeczywistość witrualna ma to do siebie, że pojawia się i ... znika....
UsuńNie ma o czym czytać, bo komentarze zostały usunięte, a post poprawiony.
To by było na tyle.
Pozdrawiam cześć i czołem:)))
Duzo zdrowka z okazji urodzin. Sto lat!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
northern.sky
Bardzo dziękuję :)))
Usuń