* tytuł posta pochodzi z filmu "Rejs"
Od rana świeci słoneczko. Ale zimno jak w Skandynawii (tylko 10 Celsjuszów... brrr).
Ale mnie nie zimno, rozgrzał mnie Mój Osobisty Małżonek, z którym nie mogłam się dogadać czy wychodzi z domu i czy Ciocia N. będzie o szóstej jak zwykle.
Odpowiadał dziwnymi i nicniewyjaśniającymi półsłówkami "Co" "Kiedy?" " Chyba"
Nosz w modre jeża!
Widział się z Nią wczoraj przez 2 godziny i nie wie nic! A wieczorem na moje hasło "Jutro Natalia ma rano badania" półprzytomnie stęknął "Aaaa".
Zabić takiego z miejsca.
Potem mi przeszło, bo jak zobaczyłam ludków jadących przede mną spacerkiem na trasie pozwalającej wycisnąć legalnie 100km/h to mi ciśnienie spadło, bo widać jak na dłoni było, że wystarczy, żeby zaświeciło słońce, a już jeżdzą autolanserzy, którzy chyba się "pokazują, że mają".
Matkobossko!
Wczoraj w Radiu ostrzegali, że jeśli ktoś nie ma kategorii "B-Deszcz", to niech nie używa samochodu.
A dziś sytuacja się odwróciła.
Ale za to plusik z deszczu jest taki, że mam posadzone przywiezione od Cioci znad morza roślinki rabatowe.
Dwa tygodnie czekały, w tym czasie szpadlem własnoręcznie i przy pomocy OM chwasty wyrugowałam a teraz.... teraz czekam na piękne efekty pracy :D
posadzone na przemian.
I jeszcze zostało trochę miejsca... coś bym tam musiała dosadzić :)
Ach, i jeszcze wczoraj pod wieczór jak przesłało padać, wyciągnęłam Karolki na spacer do "ich lasku". Nie byli tam dawno... ho ho, nie pamiętam już kiedy, na pewno przed wyjazdem. W kwietniu, maju? Ładnie tam wszystko urosło.
Od rana świeci słoneczko. Ale zimno jak w Skandynawii (tylko 10 Celsjuszów... brrr).
Ale mnie nie zimno, rozgrzał mnie Mój Osobisty Małżonek, z którym nie mogłam się dogadać czy wychodzi z domu i czy Ciocia N. będzie o szóstej jak zwykle.
Odpowiadał dziwnymi i nicniewyjaśniającymi półsłówkami "Co" "Kiedy?" " Chyba"
Nosz w modre jeża!
Widział się z Nią wczoraj przez 2 godziny i nie wie nic! A wieczorem na moje hasło "Jutro Natalia ma rano badania" półprzytomnie stęknął "Aaaa".
Zabić takiego z miejsca.
Potem mi przeszło, bo jak zobaczyłam ludków jadących przede mną spacerkiem na trasie pozwalającej wycisnąć legalnie 100km/h to mi ciśnienie spadło, bo widać jak na dłoni było, że wystarczy, żeby zaświeciło słońce, a już jeżdzą autolanserzy, którzy chyba się "pokazują, że mają".
Matkobossko!
Wczoraj w Radiu ostrzegali, że jeśli ktoś nie ma kategorii "B-Deszcz", to niech nie używa samochodu.
A dziś sytuacja się odwróciła.
Ale za to plusik z deszczu jest taki, że mam posadzone przywiezione od Cioci znad morza roślinki rabatowe.
Dwa tygodnie czekały, w tym czasie szpadlem własnoręcznie i przy pomocy OM chwasty wyrugowałam a teraz.... teraz czekam na piękne efekty pracy :D
Bodziszek kantabryjski,
[zdjęcie pochodzi z tej strony] |
i rogownica
[zdjęcie pobrałam stąd] |
posadzone na przemian.
I jeszcze zostało trochę miejsca... coś bym tam musiała dosadzić :)
Ach, i jeszcze wczoraj pod wieczór jak przesłało padać, wyciągnęłam Karolki na spacer do "ich lasku". Nie byli tam dawno... ho ho, nie pamiętam już kiedy, na pewno przed wyjazdem. W kwietniu, maju? Ładnie tam wszystko urosło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))