Autor: Karen Wallace
Tytuł: "Uparta Lusia"
Tłumaczenie: Aleksandra Gorczyca
Ilustracje: Garry Parsons
Wydawnictwo: Book House
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 49
Wiek dziecka: od 0 do 7 lat
Ta książeczka trafiła do mnie od koleżanki, która przyniosła jeszcze stos innych po swoich dorastających dzieciach. Została wydana w serii "Już czytam" i przystosowana jest dla dzieci, które powoli opanowują sztukę samodzielnego czytania - duże litery, mało treści na stronie, krótkie proste zdania i wspaniałe obrazki. Tak, naprawdę rysunki w tej książeczce są warte uwagi - jest ich dużo, są kolorowe i dokładnie obrazują ciąg zdarzeń. Zaś na jej końcu jest krótka notka biograficzna o pisarce i ilustratorze - notka dla dzieci. Jak można się zorientować przeglądając stronę Karen Wallace, przywiązuje ona bardzo dużą wagę do oprawy graficznej swoich dzieł dla dzieci.
Jest to historyjka o dziewczynce, dla której pierwowzór autorka zaczerpnęła ze swojego życia. Pewnego dnia Lusia obraża się na jedzenie i postanawia jeść tylko ser i chleb.
Niestety, z dnia na dzień, zaczynają się z nią dziać dziwne rzeczy i stopniowo zamienia się w małą myszkę. Rodzice akceptują córeczkę taką jaka jest, nawet jej pies - Patryk - mimo, że traci osobę do zabawy i jest mu smutno, dalej ją kocha.
Wszystko zmierza ku mysiej katastrofie w łapach i zębach kota sąsiadów. Na szczęście z opresji Lusię ratuje Patryk a dziewczynka postanawia jednak zmienić swoją dietę, zgodnie ze wskazówkami lekarza, i dzięki temu powraca do ludzkiej postaci.
"Czy można zmienić się w mysz?" - zapytał mnie po lekturze mój 6,5 latek.
I jak tu takiemu odpowiedzieć? ;)
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
- "Odnajdź w sobie dziecko" - na blogu Moje czytanie Magdalenardo,
- "W 200 książek dookoła świata" - na blogu Edyty Zapiski spod poduszki.
Karen Wallace urodziła się i dzieciństwo spędziła w Kanadzie mieszkając, jak sama o sobie pisze, w drewnianym domku. Trudno po nazwisku zaklasyfikować autora; w przypadku K. Wallace obstawiałam USA lub Wielką Brytanię. A tu proszę, Kanada! Mam nadzieję, że natrafię w końcu na coś amerykańskiego, bo zgłosiłam się u Basi do wyzwania i ... null ;)
Tytuł: "Uparta Lusia"
Tłumaczenie: Aleksandra Gorczyca
Ilustracje: Garry Parsons
Wydawnictwo: Book House
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 49
Wiek dziecka: od 0 do 7 lat
Ta książeczka trafiła do mnie od koleżanki, która przyniosła jeszcze stos innych po swoich dorastających dzieciach. Została wydana w serii "Już czytam" i przystosowana jest dla dzieci, które powoli opanowują sztukę samodzielnego czytania - duże litery, mało treści na stronie, krótkie proste zdania i wspaniałe obrazki. Tak, naprawdę rysunki w tej książeczce są warte uwagi - jest ich dużo, są kolorowe i dokładnie obrazują ciąg zdarzeń. Zaś na jej końcu jest krótka notka biograficzna o pisarce i ilustratorze - notka dla dzieci. Jak można się zorientować przeglądając stronę Karen Wallace, przywiązuje ona bardzo dużą wagę do oprawy graficznej swoich dzieł dla dzieci.
Jest to historyjka o dziewczynce, dla której pierwowzór autorka zaczerpnęła ze swojego życia. Pewnego dnia Lusia obraża się na jedzenie i postanawia jeść tylko ser i chleb.
Niestety, z dnia na dzień, zaczynają się z nią dziać dziwne rzeczy i stopniowo zamienia się w małą myszkę. Rodzice akceptują córeczkę taką jaka jest, nawet jej pies - Patryk - mimo, że traci osobę do zabawy i jest mu smutno, dalej ją kocha.
Wszystko zmierza ku mysiej katastrofie w łapach i zębach kota sąsiadów. Na szczęście z opresji Lusię ratuje Patryk a dziewczynka postanawia jednak zmienić swoją dietę, zgodnie ze wskazówkami lekarza, i dzięki temu powraca do ludzkiej postaci.
"Czy można zmienić się w mysz?" - zapytał mnie po lekturze mój 6,5 latek.
I jak tu takiemu odpowiedzieć? ;)
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
- "Odnajdź w sobie dziecko" - na blogu Moje czytanie Magdalenardo,
- "W 200 książek dookoła świata" - na blogu Edyty Zapiski spod poduszki.
Karen Wallace urodziła się i dzieciństwo spędziła w Kanadzie mieszkając, jak sama o sobie pisze, w drewnianym domku. Trudno po nazwisku zaklasyfikować autora; w przypadku K. Wallace obstawiałam USA lub Wielką Brytanię. A tu proszę, Kanada! Mam nadzieję, że natrafię w końcu na coś amerykańskiego, bo zgłosiłam się u Basi do wyzwania i ... null ;)
Ale boska i pouczająca i zachęca niejadków do poszerzania swojej diety. Ilustracje są genialne. Idealna dla Tosi. A małemu odpowiedziałabym, że zmienic się nie zmieni w mysz, ale jedzac ciągle takie nudne jedzenie, stanie się bez warzyw,owoców itd nudny i szary, jak ta jego mysz. Jesteś tym, co jesz :-) :-)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że nie pomyślałam o niejadkach? Moze dlatego, że moje zwierzaczki raczej jedzą wszystko. Ale Twoja odpowiedź jest bardzo zbliżona do tego, co usłyszał ode mnie:)
UsuńWy to dziewczyny jesteście mądre mamy :)
UsuńLubię czytać Wasze dyskusje w komentarzach, czasem nawet z nutką zazdrości :(
... ale co tam, ja mam inne walory :p
Ano ba! :D (to o Twoich walorach)
UsuńAle piękna szata graficzna! Te rysunki! Zawsze marzyłam, żeby być taką dziewczynką, ja ta z tej książeczki :D
OdpowiedzUsuńIzabelko, dostałam cynk, że dobroci od Ciebie dotarły :D Pieknie dziękuję!!! :D
OdpowiedzUsuńEdyta, dziękuję za info. Przepraszam Cię badzo, że forma jest niewyszukana, ale za to pojemność największa z dostępnych ;):))
UsuńJa paczkę zobaczę dopiero za jakieś 2 tygodnie :D Rozpiję się :P
UsuńJak będziesz chciała wypić za jednym zamachem, to na pewno ;-) !
UsuńZresztą, nie da się - nalewki są z reguły bardzo słodkie i mocne, po kieliszeczku i już. Albo dwa... ;-)