Odłożyłam do przeczytania na później Gazetę Wyborczą z 24 stycznia 2014 r.* Przede wszystkim dla znajdującej się na stronie 24 rozmowy Pawła T. Felisa z Margarethe von Trotta, która wyreżyserowała film o myślicielce żydowskiego pochodzenia, Hannah Arendt.
Do filozofii mam duży sentyment, jeszcze od czasów pierwszej klasy liceum, kiedy brałam udział w spotkaniach "Awangardy XXI wieku" (czy u Was w szkołach też działało takie kółko zainteresowań?) prowadzonych co prawda przez partyjego działacza, ale pozwalających na pewien margines swobody myślowej... Żałowałam bardzo, że spotkania niespodziewanie wygasły, ale wkrótce i tak nadeszły przełomowe czasy pieriestrojki i rok 1989, i dostęp do zakazanej dotąd literatury oraz informacji rozlał się szerokim strumieniem. Wystarczyło tylko zaczerpnąć... I chociaż na studiach wybrałam jako przedmiot "humanizujący" politologię, z filozofią spotkałam się jeszcze później, zdając z niej egzamin przed obroną doktoratu.
Kobieta, która uprawiała "myślenie bez poręczy", taki tytuł nosi artykuł-wywiad, który odsłania czysto biograficzne szczegóły, ale też pokazuje niezwykłość drogi myślowej Hannah Arendt na tle czasów w których żyła:
Czytając ten wywiad, nasunęło mi się skojarzenie z czytaną niedawno "Złodziejką książek", w której alegorycznie pokazany jest proces umysłowego zniewolenia części narodu niemieckiego przez hitlerowską propagandę. Dokładnie tak było, i Arendt, wykazując się niezależnością myślenia, widziała to wyraźnie w Eichmannie:
Miałam okazję poznać osobiście młodych i nieco starszych ode mnie Niemców. Zawsze były to bardzo miłe i ciepłe osoby, czy kobiety czy mężczyźni. Nigdy nie rozmawialiśmy o historii, nawet jak zaprosiłam Niemkę na wakacje do mnie i zwiedzałyśmy Poznań i okolice. Zastanawiałam się jednak, w jaki sposób uczą ich historii. W kontekście tego zastanowienia, podsumowanie wywiadu jest bardzo wymowne. Margarethe von Trotta mówi, że Hitler chciał zbudować imperium na tysiąc lat, które przetrwało lat 12, ale przez następne tysiąclecie Niemcy będą się z tego tuzina leczyć...
* Gazeta Wyborcza, 24 stycznia 2014, nr 19 str. 23, Paweł T. Felis "Kobieta, która uprawiała "myślenie bez poręczy"", rozmowa z Margarethe von Trotta, reżyserką.
Do filozofii mam duży sentyment, jeszcze od czasów pierwszej klasy liceum, kiedy brałam udział w spotkaniach "Awangardy XXI wieku" (czy u Was w szkołach też działało takie kółko zainteresowań?) prowadzonych co prawda przez partyjego działacza, ale pozwalających na pewien margines swobody myślowej... Żałowałam bardzo, że spotkania niespodziewanie wygasły, ale wkrótce i tak nadeszły przełomowe czasy pieriestrojki i rok 1989, i dostęp do zakazanej dotąd literatury oraz informacji rozlał się szerokim strumieniem. Wystarczyło tylko zaczerpnąć... I chociaż na studiach wybrałam jako przedmiot "humanizujący" politologię, z filozofią spotkałam się jeszcze później, zdając z niej egzamin przed obroną doktoratu.
Kobieta, która uprawiała "myślenie bez poręczy", taki tytuł nosi artykuł-wywiad, który odsłania czysto biograficzne szczegóły, ale też pokazuje niezwykłość drogi myślowej Hannah Arendt na tle czasów w których żyła:
"Kiedy dziś czytam Arendt, widzę jej niezwykły dar przewidywania. Oglądania społeczno-politycznych zjawisk w szerokiej perspektywie. Nie chcę nazwać jej prorokiem. Ale to, co my zrozumieliśmy kilkadziesiąt lat później, ona wiedziała już na początku lat 50., kiedy zobaczyła w stalinizmie te same totalitarne mechanizmy, na których wyrósł nazizm" - mówi Von Trotta.Film, który wszedł niedawno do kin, nosi tytuł "Hannah Arendt" i pokazuje cztery lata z życia myślicielki, w czasie których była świadkiem odbywajacego się w Jerozolimie w 1961 r. procesu Adolfa Eichmanna, czołowego wykonawcy planu Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej.
Czytając ten wywiad, nasunęło mi się skojarzenie z czytaną niedawno "Złodziejką książek", w której alegorycznie pokazany jest proces umysłowego zniewolenia części narodu niemieckiego przez hitlerowską propagandę. Dokładnie tak było, i Arendt, wykazując się niezależnością myślenia, widziała to wyraźnie w Eichmannie:
"- Na tym również polegała jej charyzma. Po brutalnych doświadczeniach antysemityzmu i nazizmu miała w sobie podskórną nieufność wobec wszystkiego, co stadne, zbiorowe. Skoro wszyscy myślą w ten sposób, spróbuję pójść pod prąd. Muszę postawić antytezę, odwrócić perspektywę. Była wierna Heideggerowi, Kantowi, Platonowi, ale poszła własną, filozoficzną ścieżką, którą najlepiej wyraża jej formuła "myślenie bez poręczy".
To dlatego potrafiła spojrzeć na Eichmanna inaczej niż większość. I zobaczyć w nim nie cynicznego potwora, tylko banalnego człowieka, który sam pozbawił się zdolności myślenia. Eichmann, jeśli uważnie wsłuchać się w jego obronę podczas procesu, sprawia wrażenie, jakby nie mówił własnym językiem, ale wyrzucał z siebie przedziwny, biurokratyczny żargon. Mnóstwo w tym językowych klisz, dziwacznych fraz przywoływanych w idiotycznym kontekście. Zwykłych zdań nie potrafił skończyć w sposób gramatyczny, początek i koniec stały ze sobą w całkowitej sprzeczności". (podkreślenie moje)
"Ale nie mógł wymyśleć języka, którym mówił. Kiedy sędzia pyta go po niemiecku, czy wojna mogłaby potoczyć się inaczej, gdyby pojawiło się więcej cywilnej odwagi, odpowiada: "Tak, gdyby tylko cywilna odwaga została zorganizowania hierarchicznie". Normalnie myślący człowiek nie jest w stanie zestawić w jednym zdaniu cywilnej odwagi i hierarchii. To absurd. Ale Eichmann tak robił, co dowodzi dla mnie niezbicie, że był w pewnym sensie niezdolny do myślenia."O niemieckich artystach i świadomości historycznej wśród powojennego pokolenia Niemców (dotąd nie miałam pojęcia, że II wojna światowa była tam tematem tabu):
"Mało kto potrafi tak odważnie konfrontować się z demonami własnej histroii jak niemieccy reżyserzy.
- Bo w Niemczech te demony są tak upiorne jak może w żadnym innym kraju na świecie. Nie mamy wyjścia.
Dla mojego pokolenia, które urodziło się w czasie II wojny, doświadczeniem podstawowym jest poczucie winy. Wychowywali nas rodzice, którzy o tym, co się stało, nie mówili ani słowa. W szkole, do której chodziłam w latach 50., ten temat w ogóle nie istniał. Porażająca zmowa milczenia. Przedziwny "czas ołowiu", jak zatytułowałam później swój film.
Zresztą wiedza zaczęła docierać do nas stopniowo poprzez kino. (...)
Świadomość winy przychodziła też z zewnątrz."
Miałam okazję poznać osobiście młodych i nieco starszych ode mnie Niemców. Zawsze były to bardzo miłe i ciepłe osoby, czy kobiety czy mężczyźni. Nigdy nie rozmawialiśmy o historii, nawet jak zaprosiłam Niemkę na wakacje do mnie i zwiedzałyśmy Poznań i okolice. Zastanawiałam się jednak, w jaki sposób uczą ich historii. W kontekście tego zastanowienia, podsumowanie wywiadu jest bardzo wymowne. Margarethe von Trotta mówi, że Hitler chciał zbudować imperium na tysiąc lat, które przetrwało lat 12, ale przez następne tysiąclecie Niemcy będą się z tego tuzina leczyć...
* Gazeta Wyborcza, 24 stycznia 2014, nr 19 str. 23, Paweł T. Felis "Kobieta, która uprawiała "myślenie bez poręczy"", rozmowa z Margarethe von Trotta, reżyserką.
Skomentuję prawie rok po terminie, ale może chociaż autorka przeczyta. Hannah Arendt miala bardzo ciekawe, ale dośc kontrowersyjne idee. Rozróżniała dwa rodzaje pracy - work - rozumiana jako praca twórcza, na przykład rzemiosło artystyczne oraz labour czyli bezmyślna praca w celu zarobienia na zycie. Najwyższą formą ludzkiej aktywności jest więc polityka rozumiana jako troska o współobywateli. Jej ideałem była demokracja typu ateńskiego - powszechny rząd obywatelski.
OdpowiedzUsuńKolejnym ideałem był dla niej wczesny feudalizm, w którym, według niej, feudał dbał o dobrobyt i bezpieczeństwo swoich poddanych. Naturalnie rewolucja przemysłowa to dla niej koszmar - zamiana ludzi w automaty do pracy, zanik troski i odpowiedzialnośći kogokolwiek za ludzi żyjących dookoła.
Sporo miejsca poświęciła antysemityzmowi. Według niej główną jego przyczyna był właśnie upadek feudalizmu. Nagle Żydzi dzieki swoim majatkom stali sie klasą uprzywilejowaną i według niej własnie tego ludzie nie mogli znieść. Do tego czasu pozycja społeczna była dziedziczna, w pewnym sensie otrzymana od boga. Pisząc o antysemityźmie analizował tylko sytuacje we Francji.
To co napisałem to oczywiście bardzo duże uproszczenia.
Pozdrawiam.
O Hannah czytałam już trochę wcześniej zanim pisałam tę notkę (być może kiedy uczyłam się do egzaminu z filozofii do obrony?), ale wiadomo taka wiedza jest encyklopedyczna. Od roku mam na półce jej "Eichmanna w Jerozolimie" bo tym razem impuls chęci poznania był mocny.
UsuńKażdy filozof ma swoje ścieżki myślenia i jakby tak się głębiej zastanowić, to coś z tym feudalizmem jest na rzeczy myślę sobie, bo zauważ, że Ci Niemcy którzy do II wojny dotrwali z majątkami, z mojej wiedzy (babcia, rodzina męża, historie z Pomorza Gdańskiego), nie przyłączali się do ideologii Hitlera. To byli ci "dobrzy Niemcy".
Ale to też duże uproszczenie.
Dziękuję Ci serdecznie za komentarz :)
Bardzo ciekawe.
OdpowiedzUsuńDobrze, że odświeżyłaś temat, idę poczytać wywiad...kiss i dziękuję
OdpowiedzUsuń