niedziela, 9 lutego 2014

Skandynawski model czyli Jesper Juul i "Twoje kompetentne dziecko"

Autor: Jesper Juul
Tytuł: "Twoje kompetentne dziecko"
Przełożyły: Beata Hellmann i Barbara Baczyńska
Wydawnictwo: Wydawnictwo MiND Dariusz Syska
Rok wydania: 2011
Liczba strona: 264



    Korzystając z kolejki w poradni udało mi się dokończyć tę książkę.
Siedziałam w towarzystwie trzylatki i jej mamy, dziewczynka oglądała gazetkę z Monster High. Zamieniłyśmy słowo z mamą po czym obie weszły do gabinetu.
Zastanawiałam się potem jak to jest, że w kościołach organizowane są wykłady na temat szkodliwości bajek typu hello kitty i wyżej wymieniona, natomiast nikt nie mówi, JAK NALEŻY TRAKTOWAĆ DZIECKO, a nie co dawać mu do zabawy.
    O sprawach poruszanych na takich wykładach dorośli czasem nie mają bladego pojęcia, są to absurdalne czasem wnioski i dedukcje, które zdrowemu, normalnie myślącemu człowiekowi nigdy by nie wpadły do głowy. Nie wiem, skąd ci ludzie wyciągają takie sensacje...

    Tytułowa kompetentość nie jest słowem, które my dorośli znamy z CV. Chodzi tu o biologiczną i emocjonalną zdolność dzieci do odpowiadania w proporcjonalnym stopniu na przekazywane im emocje i sposób ich traktowania. To kompetentość jak zamek i klucz - a ja widzę tu raczej analogię w słowniku biologicznym -
zachowujemy się tak -> dziecko reaguje tak

    Tak pojmując wychowanie i psychologię dzieci wiemy, że reakcje dziecięce nie są niedojrzałe, nieodopowiednie, złe. Dzieci odpowiadają stosownie do tego, jak się je traktuje.

    Autor jest cenionym duńskim psychologiem i w swojej książce czerpie przykłady również z własnego życia - z czasów, gdy był dzieckiem i z czasów, gdy miał już swoje dziecko. I nie ukrywa błędów wychowawczych swoich rodziców oraz własnych. Ale zaraz, czy były to błędy? Okazuje się, że wiedza na temat rozwoju emocjonalnego i psychicznego dzieci nie jest constans, ani nie jest do końca poznana. Podobnie zmieniają się modele wychowawcze jakie społeczeństwo narzuca swoim nowym pokoleniom rodziców i dzieci...

    Tak naprawdę wiele spraw psychologia rozwojowa dopiero odkrywa. Uważne obserwacje i analizy doprowadzają nas do nowych wniosków.
Podzielę się tutaj kilkoma cytatami, które czytając, zrobiły na mnie największe wrażenie.
"W naszej kulturze hołubi się iluzję, że dorośli stajemy się wtedy, kiedy osiągamy wiek osiemnastu czy dwudziestu jeden lat, a najpóźniej wtedy, kiedy rodzą się nam dzieci. Większość z nas wie, że nie jest to prawda. Wielu z nas nie udaje się wydorośleć przez całe życie. Nie oznacza to, że zawsze zachowujemy się dziecinnie, ale że po prostu często zachowujemy się niedojrzale, szczególnie w odniesieniu do osób nam najbliższych.
Nie ma nic nienaturalnego czy złego w niedojrzałości i nie wyrządza ona krzywdy naszym dzieciom. Nie musimy mieć zdrowego poczucia własnej wartości, zanim zostaniemy rodzicami i zajmiemy się wychowywaniem naszych dzieci w poczuciu własnej wartości. Jednak aby tak się stało, musimy u siebie to poczucie rozwijać równocześnie z naszymi dziećmi. A możemy to robić, wykazując szacunek dla integralności drugiego człowieka.

Zapamiętajmy, że dzieci kochają swoich rodziców bezwarunkowo, bez względu na to, jak są traktowane. Rozwój poczucia własnej wartości u dziecka nie jest istotny z uwagi na to, jak postrzega ono swoich rodziców, ale na to, jak postrzega siebie."
Jak wychować pokolenie odpowiedzialne osobiście i społecznie?

"O d p o w i e d z i a l n o ś ć   o s o b i s t a  to odpowiedzialność, jaką bierzemy za siebie - za swoje zdrowie i rozwój fizyczny, psychiczny, umysłowy i duchowy. Choć niewielu z nas nauczono brania na siebie tej odpowiedzialności, ma ona ogromną moc. Wykazując odpowiedzialność osobistą, możemy walczyć z przeciwnościami losu.

Teorie wychowawcze i pedagogiczne zwyczajowo kładą nacisk na odpowiedzialność społeczną. W ostatnich czasach jednakże odkryliśmy - czy może raczej na nowo odkrywamy - ścisłe powiązania pomiędzy tymi dwoma rodzajami odpowiedzialności.

Dzieci wychowywane w duchu odpowiedzialności społecznej często tę odpowiedzialność nabywają. U wielu z nich cecha ta urasta nawet do nieproporcjonalnych rozmiarów, co niestety niejednokrotnie skutkuje częściowym lub całkowitym brakiem odpowiedzialności osobistej. Z drugiej strony, kiedy rozwijamy u dziecka naturalną odpowiedzialność osobistą, na ogół - wskutek procesu wychowawczego - wykształca się u niego także wysoki stopień odpowiedzialności społecznej. Zjawisko to stoi w całkowitej sprzeczności z jedną z podstawowych teorii wychowawczych opartej na twierdzeniu, że przez wzgląd na szerzej pojętą społeczność należy tłumić "egocentryczną naturę" dziecka."
Jak bardzo zmieniło się podejście i sposób traktowania dzieci?
"Najważniejsza idea tego systemu wychowawczego - że wychowywanie dzieci polega na dopasowywaniu ich do zewnętrznego ideału - jest już przestarzała, gdyż zrodziła się w czasach, gdy dziecko uważano za społeczną konieczność, za przyszłą siłę roboczą, która będzie odpowiedzialna za utrzymywanie swoich rodziców. Z czasem dzieci stały się m.in. społecznym przejawem obyczajów, ambicji i statusu rodziców. W połowie XX wieku stopniowo zaczęliśmy postrzegać dzieci jako istoty ludzkie zasługujące na godne traktowanie, posiadające prawo do rozwoju osobistego. Współcześnie oswajamy się z ideą, że dzieci są nie tylko odrębnymi istotami, ale także stanowią wartość samą w sobie, gdyż są wyjątkowe i dobre tylko dlatego, że istnieją!
Krótko mówiąc, pozycja dziecka zmieniła się radykalnie na przestrzeni zaledwie stu lat."
Jako rodzice wyrażajmy swoje uczucia, myśli i potrzeby jasno i otwarcie w kontaktach z pociechami.
"(dziecko)...Kiedy dorośnie i założy własną rodzinę, będzie wiedziało, że  o s o b i s t e   p o t r z e b y   i n n y c h    l u d z i   n i e   s ą   s k i e r o w a n e   p r z e c i w k o   n i e m u,   a  f a k t,  ż e   j e g o   p o t r z e b y   s ą   r ó ż n e  o d   t e g o,   c z e g o   ż y c z y l i b y   s o b i e   i n n i    l u d z i e,   n i e   z n a c z y,   ż e   j e s t   w   b ł ę d z i e.   N i e   m a   n i c   z ł e g o   w   w y r a ż a n i u   w ł a s n y c h   p o t r z e b   i   p o p e ł n i a n i u   o d   c z a s u   d o   c z a s u   b ł ę d ó w".
"W związku dwojga dorosłych obie strony ponoszą jednakową odpowiedzialność za jakość wzajemnych relacji. Ale za jakość relacji z dzieckiem całkowitą odpowiedzialność ponosi wyłącznie strona dorosła. Odnosi się to do stosunków rodziców i dzieci w domu oraz dorosłych i dzieci w przedszkolu, szkole i w społeczeństwie."
"Dopiero niedawno zrozumieliśmy, czego dziecko porzebuje do prawidłowego rozwoju. Problem polega na tym, że sposób w jaki my, dorośli, wpływamy na ten proces znajduje się w dużej mierze poza naszą kontrolą. Wpływamy na niego m.in. poprzez naszą osobowość - świadome i podświadome konflikty z samym sobą i z innymi ludźmi - poprzez uczucie i zmiany nastroju, których sami nie wyczuwamy albo je ignorujemy lub tłumimy, oraz poprzez przedsadną chęć właściwego postępowania i strach przed błędami.
(...) I nawet jeśli żywimy wysokie standardy moralne i usiłujemy postępować s ł u s z n i e, nie mamy gwarancji, że nasze dzieci nie zejdą na złą drogę - w co wierzyli nasi rodzice i dziadkowie. Trzeba przestać się łudzić, że w ogóle jest możliwe postępować s ł u s z n i e".
Autor nie daje gotowych recept, raczej stawia pytania i pokazuje przykłady, wie bowiem, że proces wychowawczy nie jest łatwy i do końca nie można przewidzieć jakie owoce otrzymamy... Dopiero kiedy dziecko wchodzi w wiek nastoletni rodzic otrzyma informację zwrotną z dotychczasowych lat pracy:
"Często nie umiemy określić, kim jest nasze dziecko i kim my jesteśmy, dopóki nasze pisklę nie wyfrunie z domu."

Juul podaje też ciekawą definicję osobowości:
" Przez osobowość rozumiem s u m ę   r o z m a i t y c h  s t r a t e g i i   p r z e t r w a n i a, ukształtowanych w wyniku zdarzeń i ograniczeń, które napotkaliśmy w naszej rodzinie i w kulturze. Nasza ogólna strategia odwierciedla metody, jakimi nauczyliśmy się rozstrzygać dylematy pomiędzy chęcią zachowania swojej integralności a pragnieniem współdziałania. W efekcie owe sposoby postępowania stały się dla nas znośną strategią przeżycia, a dla naszych rodziców czymś możliwym do zaakceptowania."
I jeszcze to:
" Rzadko kiedy strategia przetrwania, która sprawdzała się w naszej rodzinie, gdy byliśmy dzieckiem, nadaje się do zastosowania w rodzinie, którą sami zakładamy. Popełniamy błąd, utożsamiając naszą pierwotną s t r a t e g i ę   p r z e t r w a n i a   ze s t r a t e g i ą  ż y c i o w ą."

Recenzja bierze udział w wyzwaniu:

8 komentarzy:

  1. Jejku, ale wspaniała publikacja, aż mi się zjeżył włos na głowie z zazdrości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja i po cichu zazdroszczę, że tyle możesz przeczytać....mmmmm ;):)))

      Usuń
  2. Ciekaw pozycja :) Dzieci nie mam, ale bardzo lubię tego typu pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Izabelko, ambitne wyzwanie i ambitnie do niego podeszłaś. Ja zupełnie nie umiem pisać recenzji....

    Książkę należałoby przeczytać, bo traktuje o czymś co mi bliskie i codzienne - chłopcy wszak jeszcze mali i dzień w dzień ich wychowuję (lepiej, gorzej, tak czy siak, ale jednak).

    '(...) I nawet jeśli żywimy wysokie standardy moralne i usiłujemy postępować s ł u s z n i e, nie mamy gwarancji, że nasze dzieci nie zejdą na złą drogę - w co wierzyli nasi rodzice i dziadkowie. Trzeba przestać się łudzić, że w ogóle jest możliwe postępować s ł u s z n i e".' OTÓŻ TO...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę dołujące, ale takie są fakty...

      Usuń
    2. Może i dołujące, a może raczej dojmujące. Złudzenia należy prać ręcznie, codziennie.

      Usuń
    3. Wiesz, zajrzałam do słownika, żeby zrozumieć znaczenie tego często ostatnio pojawiającego się słowa, i stwierdzam, że aż tak, to nie. Co do złudzeń, nie mam ich, nie projektuję przyszłości czuję, że tu i teraz jest najważniejsze, choć czasem trudne i bolesne. Z boku może to wyglądać, że pogodziłam się/zostałam pokonana/uległam, ale czy regularna walka o "swoje złudzenia" nie spala człowieka wewnętrznie???
      Oj dużo by tu gadać... :)

      Usuń
  4. Poruszają mnie recenzje książek tego autora. Twoja również, Izabelko. Chyba kupię, bo Juul "chodzi" za mną już od dawna. Zgadzam się, że wychowanie to strefa ryzyka (mam 14-latkę i 10-latka w domu).

    OdpowiedzUsuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...