Autor: Szymon Marhwiak Barabach
Tytuł: "Leksykon strachów domowych"
Zilustrowała: Anita Głowińska
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Miejsce i rok wydania: Kraków 2009
Liczba stron: 48
Wiek dziecka: od 3 lat
Wyjaśniło się w końcu kto stoi za zniknięciem z lodówki opakowania frankfurterek.
Wiadomo także po co i dlaczego w przedsionku obok butów leży piłka oraz jak to się dzieje, że gdy tylko w domu ucichnie, słychać jakieś stukanie...
Za pierwszy występek odpowiedzialność ponosi Chłodnik łasuszek. Malutki, okrąglutki i pulchniutki strach, mieszkający w prawym kącie drugiej półki od dołu. Co niezwykle interesujące, chłodnik przymyka oko na wszystkie diety i uwagi dotyczące zdrowego trybu życia. Dlatego jego oczy są malutkie i prawie zawsze przysłonięte.
Czeski badacz strachów Zdenek Potvoranek oprócz odkrycia i zgłębienia natury opisanych w "Leksykonie" strachów znalazł też lingwistyczne konotacje strachowego jestestwa: otóż dzięki chłodnikom łasuszkom weszło do użycia powiedzenie: "Jedzenia mam po dziurki w nosie".
Przejdźmy do sprawy piłki pozostawionej w przedsionku. Okazuje się, że dwójka moich synów w tajemnicy kolaboruje z Tuptusiem obuwnikiem. Ten mający przeciętnie rozmiar od 36 do 41 strach jest bardzo wstydliwy i dlatego nie osiedla się w sandałach. Oprócz piłki nożnej jego pasją jest stepowanie...
Warto wspomnieć jeszcze o Pokątniku złośliwym, którego ulubionym zajęciem jest przestawianie mebli. Ten strach z pewnością jest mieszkańcem naszego domu, ponieważ nieustannie muszę odstawiać na swoje miejsce krzesła, ktrórych z uwagi na nadkomplet mamy sporo...
Kto chciałby poznać naturę Szafona błyskonosego, Papierkoluba bazgrołka (którego u nas na pewno nie ma, inaczej książki i zeszyty nie fruwałyby po stołach i podłodze tak beztrosko jak robią to teraz), Stukmistrza leżaczka i Parapeciarza znikąt, tego odsyłam do "Leksykonu strachów domowych". Ja na pożeganie wspomnę jeszcze Mydelniaka pięknisia. Okazuje się, że obsesja na punkcie czystości w łazience ma swoje dobre strony, gdyż sprzyja zasiedlaniu jej przez Mydelniaka. Jego habitatem są najczystszsze, pachnące i lśniące zakamarki łazienek. Niestety, każdorazowy pobyt w łazience moich panów wpływa niekorzystnie na samopoczucie Mydelniaka (nie tylko jego, zresztą...) Panowie moi mogą się wówczas wpatrywać beztrosko w swoje odbicia w lustrze, natomiast strach ... czeka w ukryciu na lepsze czasy.
Gdybyście chcieli wiedzieć od jakich strachów pochodzi określenie "zachmurzona twarz" oraz skąd się wzięło powszechnie słyszane w telewizji "Ja panu nie przerywałem!" w te pędy lećcie po tę książkę!
Wychodzi na to, że nasz dom zamieszuje cała masa strachów. Do tej pory nie miałam o tym pojęcia, ponieważ dzieci me nie wykazywały "strachu przed strachami". Stąd też, książka zakupiona jako prezent przez ciocię (moją koleżankę), leżała sobie na półce spokojnie i bezużytecznie kilka ładnych lat. Aż do dzisiejszego dnia... O czym z przyjemnością informuję.
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Dziecinnie..." na blogu Basi Pelc "Czytelnia",
- "Gra w kolory II" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie"
- "W 200 książek dookoła świata".
Tytuł: "Leksykon strachów domowych"
Zilustrowała: Anita Głowińska
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Miejsce i rok wydania: Kraków 2009
Liczba stron: 48
Wiek dziecka: od 3 lat
Wyjaśniło się w końcu kto stoi za zniknięciem z lodówki opakowania frankfurterek.
Wiadomo także po co i dlaczego w przedsionku obok butów leży piłka oraz jak to się dzieje, że gdy tylko w domu ucichnie, słychać jakieś stukanie...
Za pierwszy występek odpowiedzialność ponosi Chłodnik łasuszek. Malutki, okrąglutki i pulchniutki strach, mieszkający w prawym kącie drugiej półki od dołu. Co niezwykle interesujące, chłodnik przymyka oko na wszystkie diety i uwagi dotyczące zdrowego trybu życia. Dlatego jego oczy są malutkie i prawie zawsze przysłonięte.
Czeski badacz strachów Zdenek Potvoranek oprócz odkrycia i zgłębienia natury opisanych w "Leksykonie" strachów znalazł też lingwistyczne konotacje strachowego jestestwa: otóż dzięki chłodnikom łasuszkom weszło do użycia powiedzenie: "Jedzenia mam po dziurki w nosie".
Przejdźmy do sprawy piłki pozostawionej w przedsionku. Okazuje się, że dwójka moich synów w tajemnicy kolaboruje z Tuptusiem obuwnikiem. Ten mający przeciętnie rozmiar od 36 do 41 strach jest bardzo wstydliwy i dlatego nie osiedla się w sandałach. Oprócz piłki nożnej jego pasją jest stepowanie...
Warto wspomnieć jeszcze o Pokątniku złośliwym, którego ulubionym zajęciem jest przestawianie mebli. Ten strach z pewnością jest mieszkańcem naszego domu, ponieważ nieustannie muszę odstawiać na swoje miejsce krzesła, ktrórych z uwagi na nadkomplet mamy sporo...
Kto chciałby poznać naturę Szafona błyskonosego, Papierkoluba bazgrołka (którego u nas na pewno nie ma, inaczej książki i zeszyty nie fruwałyby po stołach i podłodze tak beztrosko jak robią to teraz), Stukmistrza leżaczka i Parapeciarza znikąt, tego odsyłam do "Leksykonu strachów domowych". Ja na pożeganie wspomnę jeszcze Mydelniaka pięknisia. Okazuje się, że obsesja na punkcie czystości w łazience ma swoje dobre strony, gdyż sprzyja zasiedlaniu jej przez Mydelniaka. Jego habitatem są najczystszsze, pachnące i lśniące zakamarki łazienek. Niestety, każdorazowy pobyt w łazience moich panów wpływa niekorzystnie na samopoczucie Mydelniaka (nie tylko jego, zresztą...) Panowie moi mogą się wówczas wpatrywać beztrosko w swoje odbicia w lustrze, natomiast strach ... czeka w ukryciu na lepsze czasy.
Gdybyście chcieli wiedzieć od jakich strachów pochodzi określenie "zachmurzona twarz" oraz skąd się wzięło powszechnie słyszane w telewizji "Ja panu nie przerywałem!" w te pędy lećcie po tę książkę!
Wychodzi na to, że nasz dom zamieszuje cała masa strachów. Do tej pory nie miałam o tym pojęcia, ponieważ dzieci me nie wykazywały "strachu przed strachami". Stąd też, książka zakupiona jako prezent przez ciocię (moją koleżankę), leżała sobie na półce spokojnie i bezużytecznie kilka ładnych lat. Aż do dzisiejszego dnia... O czym z przyjemnością informuję.
Wpis bierze udział w wyzwaniach:
- "Dziecinnie..." na blogu Basi Pelc "Czytelnia",
- "Gra w kolory II" na blogu Magdalenardo "Moje czytanie"
- "W 200 książek dookoła świata".
Polska! Polska!
W lutym premierę miała bardzo podobna książka, wydana przez Naszą Księgarnię. Najchętniej chciałabym je mieć obie - po pierwsze by porównać zawartość, po drugie - żeby zaprzyjaźnić się ze wszystkimi domowymi potworkami (i je oswoić).
OdpowiedzUsuńP.S. Z babskiego sabatu wróciłam we wtorek, ale te dni gdzieś mi się zgubiły i czuję się tak, jakbym wróciła wczoraj. Było super! Tego było nam trzeba, dokładnie w takim gronie. Oczywiście pierwsze skrzypce grała nasza Zosia (1,5 roku), która zachwycała nas każdym gestem i miną. Najlepsze jest to, że nie potrafi jeszcze mówić (wypowiada tylko pierwsze sylaby wyrazów), a jak bierze do ręki książkę to... czyta! Oczywiście po swojemu, ale to jest cudowne! Zosia uwielbia książki i żyć bez nich nie może. Sięga po nie kilka razy dziennie, a "Baranka Bronka" zna "na pamięć" (tzn. zanim któraś z nas przeczyta kolejne zdanie ona już bezbłędnie pokazuje paluszkiem na ilustracji o czym będzie mówione. Gdy Bronkowi jest zimno to Zosia się trzęsie, gdy bał się ciemności Zosia zasłania rączkami oczy. Kochana jest :)
Takie sabaty to jest energetyzująca sprawa...
UsuńAle Zosia Wam się udała wspaniale! :-D Cóż się dziwić, kiedy w rodzinie ciocia cała w książkach jest. Geny to są geny, tego się nie da ukryć. :-)))
Powinnam była dodać, że Madzia - córka starszej siostry też lubi czytać, tylko tę miłość odkryła dopiero niedawno.
UsuńPowinnam była dodać, że Madzia - córka starszej siostry też lubi czytać, tylko tę miłość odkryła dopiero niedawno.
UsuńW naszym domu, tuż nad podłogą, jest naklejonych kilka malutkich drzwiczek i okienek. Tak na wszelki wypadek, gdyby jakieś wróżki lub inne stwory chciały nimi wejść. ;-)
OdpowiedzUsuńA to ciekawe... :-)
UsuńAle genialna pozycja. Kiedyś czytałam wierszyki ze strachami Frączek lub Strzałkowskiej. To też była genialna książeczka - o potworze m.in. w rurach kanalizacyjnych w toalecie :)
OdpowiedzUsuń