Właśnie popłaciłam rachunki. Zajrzałam też na strony blogów Da Capo i Chustki.
Moją inspiracją do pisania było motto z tego pierwszego. Bardzo głęboko zapadły we mnie te słowa, a impuls dało siedzenie w domu z powodu chorób chłopaków. Olkowi po miesiącu kataru i kaszlu wykluło się zapalenie oskrzeli, a następnego dnia jechałam już z Karolkiem do lekarza. Diagnoza: "początek oskrzeli". K. właśnie jest w trakcie brania drugiego antybiotyku, bo pierwszy nie zadziałał.
Przy okazji Zaufany Pan Doktor osłuchiwał też mnie, no i z opieki zrobiło się chorobowe. Przez tydzień leczyłam się ACC i witaminą C w dawce 1000 mg, potem włączyliśmy nebulizacje. W końcu przy trzeciej wizycie orzekłam stanowczo, aczkowiek starając się nie naruszyć autorytetu lekarskiego, że bez antybiotyku nie będzie lepiej. I że proszę o KONKRETNY antybiotyk. W czwartek mam wracać do pracy, jest już o wiele lepiej.
Ale powróćmy do sedna sprawy. Blog Chustka znalazłam przypadkiem na 20 dni przed odejściem Autorki.
Trafiłam tam zainteresowana reklamą artukułu "Jak rozmawiać z dziećmi o śmierci". Odsyłano do rozmowy i do tego bloga. Zaczęłam czytać i czekać na kolejne posty. Czułam zbliżający się koniec, pomimo informacji o dobrych wynikach krwi. Te długie momenty zapadania w sen nie dawały mi spokoju.
Nie mogę już nic więcej napisać...
Jako nastolatka myślałam, że jeśli kiedyś będę miała dzieci to chciałabym mieć dwóch synków; kończąc liceum rzuciłam hasło - "Też będę doktorem", a jedząc samotne niedzielne obiady marzyłam o własnym domku i rodzinie. Marzenia się spełniają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))