I znowu mamy mausa w domu! Ostatnio było to rok temu po świętach. Wtedy, zanim zorientowałam się, że bobki w szufladach to nie drobinki herbaty, zdążyła zeżreć pół zwitka worków na śmieci. Dziś rano, czesząc się w łazience usłyszałam stuk, który chyba dochodził z garażu."Oj, pomyślałam, chyba znowu mamy gościa".
Zeszłam na dół przygotować sobie śniadanie i kiedy otwierając szafkę z koszem na śmieci spostrzegłam łapkę na myszy, wszystko stało się jasne. Już wczoraj wieczorem Mąż miał z nią spotkanie pierwszego stopnia.
Poprosiłam go tylko, żeby jej nie wyrzucał jak się już złapie, a będzie w stanie do pokazania dzieciom. Taka mała lekcja przyrody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))