"Słowo się rzekło, trzeba go dotrzymać".
Dziękuję Zimno za te kilka ostatnich postów w marcu [tu i tu i jeszcze tu].
Co prawda Jej Silny jest bodajże o rok młodszy (2008?) od Większego K., ale to bardzo podnoszące na duchu, kiedy wiesz, że są jeszcze gdzieś inne dzieci, które reagują podobnie do Twego potomka.
Wszędzie bowiem się słyszy: "taaaak, płakał(a) kika dni (tygodni), ale w końcu przestał(a) i było dobrze".
A co, kiedy ciągle nie jest dobrze, ja się pytam.
I rady w stylu "może jakby tata Go odprowadzał" też są nie do zrealizowania, bo Tata zostaje 25 km za nami i doprawdy, to wystarczy.
Bo może to się wydać dziwne i niezrozumiałe, ale wierzcie mi, że odprowadzając Większego K. do przedszkola nie widzę innych podobnie reagujących dzieci. Chyba, że maluszki (trzylatki). Ale jak tu porównać 3-latka, który dopiero co zaczął swoją przygodę z przedszkolem z 5-latkiem, który do przedszkola uczęszcza drugi rok? No nie da się.
Może czytając ostatnie wpisy Zimno zwróciłam większą uwagę na zachowanie Większego K. w domu?
i chyba wychodzi na to, że to trochę takie aktorskie zagrania (???) Mam na myśli, tam w przedszkolu. Tylko te załzawione oczy nie dają mi spokoju.
W blogowym świecie nie obracam się długo, ale moja-nie moja matematyczna teoria równoległych linii (czytaj: światów) potwierdza się każdego niemalże dnia "czasu blogspot".
Tylko dwie równoległe nigdy się nie spotkają.
Jeśli mają jakiś punkt wspólny, prędzej czy później ich drogi się przetną.
Na lekcjach geometrii w szkole trudno to zrozumieć ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...
(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))