sobota, 28 czerwca 2014

"Kaczki za wodą"

Jutro wracam ciopągiem z urlopu.
Przypomnę sobie stare dobre czasy, kiedy pakowałam się z plecakiem, namiotem, materacem i śpiworem, Tato odwoził mnie na pociąg, na godzinę 4 - 5 rano do pobliskiej miejscowości na linii kolejowej Śląsk-Gdynia i jechaaaałam. O 16:00 z groszami byłam na wsi, na przystanku, i drałowałam pieszkom pół godzinki do lasu, by rozbić namiot przy obozie harcerskim.

Teraz będą mi towarzyszyć torba z rzeczami, łaptok i torebka. Muszę wracać, tak wyszło, i wyszło na to, że jeszcze tak spier... urlopu nie miałam...
Za tydzień przyjedziemy z Tatą Obe po dzieci i razem z Dziadkami wrócimy najpierw do nas, a następnego dnia Dziadkowie zabiorą Karolki do siebie.
Wydałam już kilka instrukcji obsługi swoich pociech, co jest sytuacją dość komiczną, bo Babcia U. praktycznie pomogła mi wychowywać młodych od oseska do przedszkolaka....
Ale dziecka rosną a wyzwania się zmieniają.

Wczoraj, zamiast trwać na posterunku i wyczekiwać przyjazdu Dziadków, co byłoby równoznaczne z gaszeniem co i rusz wybuchających awantur oraz graniem non stop w piłę, poszliśmy w trasę, zielonym szlakiem dla włóczykijów (5,6 km) nad Jezioro Kopalińskie. Tyle lat tu przyjeżdżam, ale tam jeszcze nie byłam.
Leśne jeziorko, malowniczo położone, zamieszkane jest przez kaczki; łabędzie ponoć też są, ale ich nie widzieliśmy. Na szczęście udało mi się przekonać dzieci, żeby pojechać dalej, i że droga, jaką mamy do przebycia, jest krótsza niż ta, którą już przebyliśmy (chociaż sama w to nie bardzo wierzyłam). Ale faktycznie tak było! I całe szczęście, bo warto było tam dotrzeć.



grążele żółte i grzybienie białe
Trasa prowadzi wokół jeziora i w trakcie marszu widać po roślinach w lesie, że jezioro zarasta i zmniejsza się.

Wkrótce, jak na zawołanie pojawiły się kaczki, nakarmione przez Karolki bułką.


Kaczuchy fajnie pomrukiwały, radochy z karmienia było dużo. Samce, wypatrzyłam dwóch, patrolowały teren i kontrolowały sytuację z daleka.



Doszło nawet do awantury między ptactwem. Pogoniło się po wodzie, aż poleciały pióra!


Takie towarzystwo roślin, jak się okazuje, jest charakterystyczne właśnie dla zarastających ekosystemów, zasobnych w składniki chemiczne.


Na koniec przeszliśmy fragment lasu porośniętego paprociami, i już było widać znajome zabudowania należące do wsi.


Karolki odsadziły do przodu - były na rowerach - a ja zaczęłam wsłuchiwać się w jakieś ptasie odgłosy. Początkowo myślałam, że to żuraw - w tej okolicy w zeszłym roku spotkaliśmy jednego. Ale szłam drogą rozglądając się i w końcu zorientowałam się, że głosy dochodzą z góry. Wysoko, na gałęziach sosny siedziały dwa ciemne (widziane z daleka) ptaki wielkości, hmmm, kota? Były dość sporych rozmiarów, tak oceniam je z odległości, z której je widziałam.

Gdyby takie ptaszyska fruwały nad łąką porwałyby krowę ;)

Wróciliśmy drogę przez wieś, oglądając jeszcze po drodze pisklęta kaczek.

Przy okazji lekcja edukacji ekologicznej - jak zachowywać się w lesie. Wbrew pozorom, bardzo potrzebna, bo ludzkie stworzenia w młodym wieku, traktują czasem las jak stadion i boisko. Jak wypuszczeni z klatki w zoo... ;)

W następnym odcinku - napotkane odmiany róż.

2 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia :) Gdy tak na nie patrzę, łapię głębszy oddech, uspokajam się, wyciszam... :) Pozdrawiam Cię ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edytko, bardzo mi miło:))) Dziękuję za pozdrowienia.
      Wiesz,jak sobie przypomnę to jezioro i las to myślę, ze były niezwykłe, bo las z mieszanego zmieniał się w sosnowe starodrzewie nadmorskie, a na koniec te paprocie. I nenufary... rozmarzyłam się. W jednym miejscu, na brzegu siedział zapatrzony starszy pan... Coś chyba jednak było w tym miejscu ;)
      Serdecznie Cię pozdrawiam! :-D

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...